Osada Vida - Particles

Robert "Morfina" Węgrzyn

Image„Particles” to tytuł najnowszego krążka zespołu Osada Vida, tym razem nagranego z nowym wokalistą. Jednak nie w tym rozumieniu, że wymieniono go i zastąpiono innym, a raczej w takim, że poprzedni (Łukasz Lisiak) zajął się teraz tylko grą na gitarze basowej. W związku z tym grupa przybrała na liczebności. Przyznaję, że to dobra zmiana, tym bardziej, że w tej teraz pięcioosobowej kapeli jest dwóch panów, którzy radzą sobie fajnie ze śpiewaniem. Koncertowo może być już zatem tylko wybornie. Owym nowym wokalistą jest Marek Majewski. Jak dla mnie jest to bardzo wyrazista postać, zarówno pod względem wokalnym, jak i scenicznym, więc w ogólnym rozrachunku jest znacznie lepiej niż na poprzednich albumach.

Nowy krążek Osady Vidy to ponad 50 minut muzyki. Jest ona bardzo zróżnicowana stylistycznie i o wiele bardziej przyswajalna niż poprzednie płyty. Mamy na niej hardrockowe klimaty, chwilami ocierające się o metal, wszystko to jest ładnie poprzeplatane neoprogresywnym wpływem. Takie numery, jak „Stronger”, „Fear”, „Those Days” czy „Different Worlds” brzmią naprawdę bardzo przekonywująco i są o wiele bardziej przystępne niż numery z poprzednich płyt. Utwór „Shut” zaintrygował mnie swoim metalowym brzmieniem, nawet growle (Sivy!) się w nim pojawiły, ale mnie od razu nasunęło się pytanie - dlaczego i po co?... Zachwiało to troszkę tym, jakby ustabilizowanym charakterem muzy i okolic, po jakich kapela się porusza, a tu wystrzeliła ona kolejny pocisk jakby z innej broni. Najwidoczniej zespół sam z siebie po prostu tak czuł i po prostu nagrał to celowo. Trzeba mocno pochwalić gitarzystę Bartka Bereskę za bardzo fajne solówki w przewrotnie zatytułowanym instrumentalnym utworze „David's Wasp” („Osa Davida” :-)). Następnym numerem w klimacie hard rocka i prog metalu jest „Mighty World”. Ta kompozycja przemawia do mnie także emocjonalnie, ma dobry ładunek, tempo i jest nośna... W zasadzie to ostatni numer (jest ich dziewięć na „Particles”), jaki zespół dla nas przygotował. Jako bonus dodano jeszcze, w jakże innej interpretacji, cover „Master Of Puppets” Metalliki. Osada Vida przedstawiła go w innej perspektywie, w innym obrazie dźwięków, bardzo fajnie brzmiących i ciekawie zinterpretowanych.

Podsumowując ten album zacznę od końca: cover jest dobry, zrobiony interesująco, to taki prawdziwy prezent i niespodzianka dla słuchaczy. Nie rozpatruję go poprzez pryzmat i charakter albumu, lecz tylko i wyłącznie jako gratkę dla fanów. Ponieważ w sferze tego, co wymyśliła i zrealizowała sama Osada Vida, nie wnosi on nic szczególnego i nie ma większego znaczenia, jeśli chodzi o zawartość płyty. Jeżeli zaś chodzi o podstawową zawartość „Particles”, to krążek podoba mi się bardziej niż poprzedni, może dlatego że jest bardziej poukładany i zróżnicowany, a zarazem prostszy i bardziej zapadający w pamięć. Zespół zagrał nową muzę z finezją i polotem, po prostu stworzył krążek z muzyką taką, jaką czuł i tyle... Zawsze polecam zespoły, które są „jakieś”, nie boją się eksperymentów, mieszania różnych nurtów muzycznych i nie zmieniają tylko tytułów i okładek do mniej lub bardziej takiego samego wnętrza, czyli muzyki... Słuchacz powinien szukać i mieć możliwość obcowania z ciekawymi dźwiękami, często chce być zaskakiwany tym, co zaprezentował i jak zaaranżował zespół, który wcześniej grał nieźle, a teraz nagrał płytę inną niż zostaliśmy do tego przyzwyczajeni. A tak właśnie jest w przypadku „Particles”. To „inny” album Osady Vidy. To „inna” Osada Vida.

„Particles” to dobry album, dobrze brzmiący, przejrzysty, a w konsekwencji dużo bardziej czytelniejszy dla odbiorców. Kapela nie zamyka się w jednym kanonie, nie jedzie tylko jedną drogą, a na wydawnictwie tym jest więcej kolorów niż tylko czarny i biały.
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!