Violent Silence - A Broken Truce

Artur Chachlowski

ImageWytwórnia Progress Records wydała właśnie nowy, trzeci w dorobku grupy Violent Silence album zatytułowany “A Broken Truce”. Album wydany po ośmiu latach przerwy od wydanej w 2005 roku i z lekkim opóźnieniem zrecenzowanej na naszym portalu płyty “Kinetic”. Te osiem lat to była faktycznie “złowieszcza cisza”, gdyż, choć nie byłem jakoś szczególnie zachwycony proponowanym przez Violent Silence repertuarem, jednak trzymałem kciuki za powodzenie, tym bardziej, że zespół ten posiada wystarczająco duże umiejętności, by wpisać się w dobrą tradycję szwedzkiej, a właściwie skandynawskiej szkoły progresywnego rocka.

Pisząc o poprzedniej płycie sugerowałem Szwedom kilka zmian niezbędnych moim zdaniem do pójścia o krok do przodu. I faktycznie, doszło do nich. Przede wszystkim zmieniono wokalistę. I jest to zmiana na lepsze. Martin Ahlquist obdarzony jest mocniejszym i przyjemniejszym głosem od swojego poprzednika. Co ważne, w jego śpiewie słychać emocje. A różnie to bywało na poprzednich płytach Violent Silence. Druga ważna osoba w zespole, grający na instrumentach klawiszowych i perkusji, znany ostatnio także z grupy Galleon, John Hedman, przejął funkcję głównego kompozytora, autora tekstów i stał się praktycznie kołem napędowym grupy Violent Silence. Postanowił on nową płytę zbudować w dość sprytny i przemyślny sposób. Otóż, na jej program składają się tylko cztery kompozycje. Ale każda z nich trwa ponad 10 minut. Długie formy muzyczne stały się teraz prawdziwym znakiem rozpoznawczym zespołu. Bogatsze jest też brzmienie, a precyzyjnie skrojone suity, z których każda posiada swój własny charakter i styl to domeny nowego wcielenia Violent Silence. Jedna z tych suit, trwająca równo kwadrans “The Kingdom Below”, rozpisana jest na wiele głosów i postaci i w efekcie stanowi centralny, wyróżniający się punkt programu tego albumu. Charakterystyczną cechą muzyki Violent Silence jest nieużywanie gitar. No i trzeba przyznać, że wcale ich na "A Broken Truce" nie brakuje.

Zespół pokazuje na płycie “A Broken Truce” nowe oblicze. To jakby nowe otwarcie. Być może nie zbliża się jeszcze do mistrzostwa neoprogresywnego gatunku (czasami odżywają stare błędy – niekiedy muzyka wydaje się błądzić i schodzi na manowce), ale muszę przyznać, że tego albumu słucha się znacznie przyjemniej niż wcześniejszych propozycji zespołu. To dobrze, bo jest szansa na przyszłość, że będzie jeszcze lepiej…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!