Chris - Days Of Summer Gone

Artur Chachlowski

ImageHolenderskiego multiinstrumentalistę Christiaana Bruina znamy doskonale z wielu przedsięwzięć, w które ostatnimi czasy jest zaangażowany. Gra on bowiem na perkusji w zespole Sky Architect (polecam nasze małoleksykonowe recenzje obu płyt zespołu: „Excavation Of The Mind” (2010) i „A Dying Man’s Hymn” (2011)), na instrumentach klawiszowych w  Nine Stones Close (album „One Eye On The Sunrise” z 2012 roku), a także  działa czynnie jako artysta solowy funkcjonujący jako Chris.

Wydany 7 października przez wytwórnię Progress Records „Days Of Summer Gone” jest już piątym albumem w solowym dorobku Chrisa (dwa z nich „Making Sense” z 2011r. oraz „City Of Light” z 2012r. omawialiśmy na naszym portalu). Jak pamiętamy, praktycznie na każdym swoim solowym krążku Bruin eksploruje nowe terytoria. O ile debiutanckim albumie przedstawił swoje fascynacje stylistyką a’la The Beatles i The Beach Boys, na drugim dały się wychwycić wyraźne inspiracje twórczością Klaatu, na trzecim słychać było wpływ bardziej nowoczesnych, syntezatorowych brzmień, a na czwartym w osnowę progresywnych kompozycji umiejętnie wplótł on poprockowe klimaty przełomu lat 60. i 70., to teraz na swoim najnowszym krążku najgłębiej zanurza się w stylistykę progresywnego, a nawet symfonicznego rocka. A przy tym fenomenalnie inkorporuje w swoje kompozycje brzmienia klasycznych instrumentów, jak skrzypce, wiolonczele, obój, trąbki i flety, co czyni muzykę, którą słyszymy na „Days Of Summer Gone”, chyba najambitniejszą, a przy tym najciekawszą ze wszystkich jego dotychczasowych solowych produkcji.

Warto podkreślić, że jak na multiinstrumentalistę przystało Chris sam gra na wszystkich typowo rockowych instrumentach (od perkusji po syntezatory i gitarę basową), lecz tym razem dopuścił do głosu sporą gromadkę gościnnie biorących udział w nagraniach muzyków. Są to w przeważającej  mierze młodzi holenderscy artyści, którzy obsługują wymienione powyżej „klasyczne” instrumenty. I jeszcze jedno: na płycie „Days Of Summer Gone” nie ma gitar. Nie ma, bo akurat w tym przypadku nie są one potrzebne. A ich brak jest praktycznie niezauważalny, bowiem tyle dzieje się na tym krążku, że ewentualne dodatkowe gitarowe partie byłyby już chyba tylko niepotrzebnym zbytkiem.

Na tracklistę płyty składa się sześć kompozycji. Najlepsze wrażenie już przy pierwszym przesłuchaniu sprawiają dwie z nich: „Out In The Night” oraz tytułowa „Days Of Summer Gone”. Spinają one klamrą cały album, odpowiednio rozpoczynając i zamykając jego program. Tak, to dwa zdecydowanie najciekawsze fragmenty płyty i, co zapewne ucieszy miłośników epickich klimatów, każdy z nich trwa po kilkanaście minut. Kaskady symfonicznych dźwięków czynią  z nich małe muzyczne arcydzieła, które długimi chwilami zahaczają o terytoria zastrzeżone dla muzyki poważnej. Gdyby tak zamknąć oczy i poddać się tym wyczarowywanym przez Chrisa dźwiękom, to można odnieść wrażenie, że przebywa się w filharmonii na koncercie muzyki poważnej. Przynajmniej do momentu, kiedy nie rozlegną się partie wokalne (Chris to również bardzo dobry wokalista), które przypominają o tym, że słuchamy ambitnej wokalno-instrumentalnej muzyki rockowej, czerpiącej ile się da z wielu innych gatunków. Jak to na rock symfoniczny przystało.

Przyjemny to album. No, może niekoniecznie pokroju ponadczasowych dzieł czy kamieni milowych rocka, ale na pewno też nie z gatunku tych, co zawierają dźwięki, które wpadają jednym, a wypadają drugim uchem… To album do uważnego, spokojnego słuchania, do wyciszenia, do przemyśleń, do refleksji…

Acha, i jeszcze jedno. Kolorową i z lekka abstrakcyjną okładkę zaprojektował artysta o swojsko brzmiącym nazwisku: Leszek Kostuj. Nasi górą!
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!