FM - Transformation

Artur Chachlowski

ImageNiedawno przy okazji recenzowania wydanej w 1980 roku płyty „City Of Fear” przypomnieliśmy losy kanadyjskiej formacji FM. Formacji trochę już niestety (niesłusznie!) zapomnianej. Ale tak zwykle się dzieje, gdy zespół po nagraniu kilku płyt na długie lata zapada się pod ziemię, a wskutek fatalnego zbiegu okoliczności jego płyty nie mogą być wznawiane na nośniku CD.

Takie nieszczęście spotkało właśnie zespół FM, który po zawieszeniu pod koniec lat 80. swojej działalności i bankructwie jego macierzystej wytwórni Passport Records (w 1985 roku), pomimo kilkakrotnych prób reaktywacji na długo zaprzestał swojej działalności i słuch o nim praktycznie zaginął.

Po nagraniu albumu „City Of Fear” (1980) grupę opuścił skrzypek Ben Mink i na krótko do składu powrócił oryginalny członek-założyciel Nash The Slash, z którym to przystąpiono do prac nad kolejną płytą (album „Con-Test” ukazał się w 1985 roku). Liczne roszady w składzie (m.in. w 1986r. grupę opuścił perkusista Martin Deller) i słabe przyjęcie następnego krążka („Tonight”, 1987) przepełniło czarę goryczy i zespół FM przestał istnieć.

Przerwa w działalności trwała ponad ćwierć wieku. Jakież było powszechne zdziwienie, gdy na plakatach reklamujących w 2006 roku słynny festiwal NEARfest pojawiła się nazwa FM jako główna atrakcja tego wydarzenia. Wprawdzie obok liderującego grupie od zawsze pianisty i wokalisty Camerona Hawkinsa w składzie FM pojawili się nowi instrumentaliści, lecz brzmienie zespołu (nadal konsekwentnie bez elektrycznych gitar w instrumentarium) pozostało takie samo. Po ciepło przyjętym koncertowym comebacku (na rynku dostępny jest album CD+DVD „NearFest 2006”) Hawkins zapowiedział zintensyfikowanie prac nad premierowym materiałem. Chciał też doprowadzić do powrotu do zespołu skrzypka Nasha The Slasha, ale niespodziewana śmierć tego muzyka (12 maja 2014 roku) pokrzyżowała te plany. Dlatego też najnowszy album, który pod symptomatycznym tytułem „Transformation” ukazał się kilka tygodni temu, jest tak naprawdę solowym dziełem Camerona Hawkinsa, któremu pod szyldem FM towarzyszą teraz: skrzypek Aaron Solomon, perkusista Paul DeLong oraz wiolonczelista i mandolinista grupy Druckfarben (na małoleksykonowych łamach recenzowaliśmy w 2012 roku debiutancką płytę tej grupy), Edward Bernard.

Płytę „Transformation” wyprodukował znany ze współpracy z Rush, Dream Theater i Fates Warning, legendarny Terry Brown. Jej omówienie warto zacząć od tego, że tak naprawdę to pierwszy album FM od wydanego w 1987 roku krążka „Tonight”. Minęło 28 lat, wiele się od tego czasu zmieniło, zmienił się zespół i zmieniła się jego muzyka. „Transformation” to już nieco inne granie. Delikatniejsze, bardziej akustyczne, ze zdecydowanie bardziej wyeksponowanymi partiami skrzypiec. Zdywersyfikowała się też sfera wokalna – śpiewają, często harmonicznie, panowie Hawkins, Solomon i Bernard. Rockowo i zadziornie brzmiące instrumenty smyczkowe zostały wysunięte do przodu, czego najlepszym przykładem może być instrumentalna część utworu „Tour Of Duty” odrobinę przypominająca swoim klimatem niektóre fragmenty pierwszej płyty grupy UK. Z drugiej strony, w niektórych utworach (a jest ich na „Transformation” co najmniej kilka) trudno rozpoznać charakterystyczne brzmienie FM i odnosi się wrażenie jakby to grał zupełnie inny zespół niż przed laty.

Jako całość płyta „Transformation” niestety nie zachwyca, zawarta na niej muzyka wydaje się jakoś dziwnie rozmyta i niewyraźna, jak postać na okładce płyty. Choć ma także swoje udane momenty. Do takich zaliczyć można utwory „Safe And Sound”, „The Love Bomb (Universal Love)” czy efektownie otwierające ten album nagranie „Brave New Worlds”.  Na osobną wzmiankę i ciepłe słowa zasługuje też finałowa, bardzo melodyjna kompozycja „Heaven On Earth”. I to chyba jej właśnie najbliżej jest do utworów znanych z wydanych w latach 80. albumów FM.

Niestety, albumowi „Transformation” brakuje tej magii, tej trudnej do opisania tajemnicy, tego „czegoś”, co potrafi zachwycić, oczarować i wcisnąć w fotel, powodując, że muzyki słucha się z zapartym tchem i z szeroko otwartymi ustami. Dobrze wiedzieć, że kanadyjski zespól FM powrócił. To dobra wiadomość. Trochę gorsza jest taka, że powrót nastąpił w nienajlepszej formie. Ale miejmy nadzieję, że forma będzie rosnąć, a na kolejne wydawnictwo tej formacji przyjdzie nam czekać zdecydowanie krócej niż 28 lat…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!