Docker's Guild - The Heisenberg Diaries. Book A: Sounds Of Future Past

Artur Chachlowski

ImageTrzy lata temu opisywaliśmy na naszych łamach pierwszy krążek Douglasa R. Dockera, który miał być początkiem pięcioczęściowego cyklu albumów pod wspólnym tytułem „The Mystic Technocracy”. W tym kontekście sporym zaskoczeniem jest wydany w styczniu tego roku album „The Heisenberg Diaries – Book A: Sounds Of Future Past”, który jest… zaczątkiem innej serii płyt, które mają ukazywać się naprzemiennie z zapoczątkowanym przed kilkoma laty cyklem. Bohaterem nowego serialu jest niejaki doktor Jack Heisenberg, dniami i nocami pracujący nad badaniami, których wyniki miałyby zwalczyć manipulacje genetyczne, jakie opanowały życie na Ziemi.

Dziwny, by nie rzec, że dziwaczny to pomysł, by prowadzić dwa równoległe płytowe cykle wydawnicze. Od razu w głowie rodzi mi się pytanie: ile lat zajmie Dockerowi doprowadzenie obu serii do końca, skoro obie pierwsze płyty dzieli trzyletnia przerwa? Moje zdziwienie jest jeszcze większe po wysłuchaniu tego nowego albumu. Zawiera on opracowane na nowo soundtracki, a właściwie fragmenty soundtracków do słynnych filmów i seriali z gatunku science fiction. Mamy więc tutaj m.in. nowe wersje ścieżek dźwiękowych do „Barbarelli”, „Czerwonego Karła”, popularnych w latach 70. seriali „Kosmos 1999” i „Doktor Who”, „Duny”, „O czym szumią wierzby”, „Niekończącej się opowieści” oraz „Flash Gordona”. Przyznam szczerze, że w tym ostatnim z niemałym zdumieniem usłyszałem wykorzystany słynny motyw wylansowany przez grupę Queen, uszy zaczęły mi więdnąć, gdy rozległa się „podróbka” Bowiego z tytułowego tematu z filmu „O czym szumią wierzby”, a z jeszcze większym zażenowaniem odnotowałem wykorzystaną na nowo piosenkę Limahla pt. „The Neverending Story”. No cóż… Nic na to nie poradzę, ale w niektórych przypadkach trąci to sporym kiczem.

Przedziwny to album, więc może zamiast opisywać samą muzykę poprzestanę jedynie na najistotniejszych faktach. Wśród wykonawców, oprócz Douglasa R. Dockera, znajdują się same panie. Śpiewają Elise Ryd z grupy Amaranthe i Amantha Somerville z Avantanasii i Epiki. Na gitarach grają Nita Strauss (z zespołu Alice Coopera), Mio Jäger (z Frantic Amber) i Yasi Hofer. Na basie gra Anna Portalupi (z koncertowego zespołu Tarji Turunen), a na perkusji Roxy Petrucci (z Vixen i Madame X) oraz Elisa Montin (z grupy Corrupted Minds).

Przyznam, że nie do końca „czaję bazę” i nie za bardzo wiem jaki był sens wydawania takiej właśnie płyty oraz jak ma ona być (jest?) powiązana z cyklem „The Mystic Technocracy”? Może nie wszystko rozumiem, a może wyjaśni się to dopiero przy okazji premiery kolejnego albumu Gildii Dockera? Póki co czuję się mocno zdezorientowany. Piszę więc tę recenzję po to, żeby raczej odnotować premierę tej płyty niźli cieszyć się zamieszczoną na niej muzyką.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!