Holon - The Time Is Always Now

Andrzej Barwicki

ImageW sierpniu miała miejsce premiera debiutanckiej płyty piosenkarza, autora tekstów i gitarzysty Ronny Pedersena. Jest to solowy projekt wcześniej nieznanego mi artysty, który teraz – jako Holon - wydał album nagrany z gościnnym udziałem znakomitych instrumentalistów, wokalistów i wokalistek. Wydawcą płyty jest Autumnsongs Records, co myślę niektórym słuchaczom nasuwa pewne skojarzenia (Mollmaskin, Silje Leirvik, Kakasus, Rysh Marsh, Mandala), a ukazała się ona na CD, w wersji cyfrowej, a z początkiem września będzie również dostępna na winylu.

Moją początkową uwagę zwróciła lista zaproszonych muzyków, których doceniam i miałem już przyjemność słuchać ich kompozycji nagranych jako Kaukasus, Mandala (Rhys Marsh), Jaga Jazzist (Ketil Vestrum Einarsen), Wobbler czy White Willow (Lars Fredrik Froislie) i zawsze byłem zachwycony tym co słyszałem w ich wykonaniu. Ta znajomość muzycznego tematu również pozwoliła mi mniej więcej przewidzieć czego mogę się spodziewać po Holon, choć przy pierwszym przesłuchaniu towarzyszyła mi pewna doza niepewności. Ale słuchając zawartości „The Time Is Always Now” nie rozczarowałem się ani trochę.

Pierwszy spośród ośmiu znajdujących się na płycie utworów, „The Belly Of Being”, od samego początku zabiera nas w inny świat za sprawą używanego tutaj tradycyjnego indyjsko –perskiego instrumentu muzycznego. Dosyć długi rozbudowany instrumentalny wstęp w tym nagraniu odkrywa przed nami wiele zaskakujących mocnych i niepokojących dźwięków, po których następuje olśnienie tym, co usłyszymy, również wokalnie, w kilkuminutowym zakończeniu tej kompozycji.  Kolejne nagranie, „The Times They Are A-Taming”, w którym główną ścieżkę wokalną wykonuje Rhys Marsh, oraz słyszane tutaj chórki zachwycą nas swym rewelacyjnym brzmieniem. Jest tu miejsce na trochę bardziej dynamiczne zagrywki, co osobiście również mi się podoba. Takie brzmieniowe zróżnicowanie uświadamia mi jak wiele pomysłów w materii aranżacyjno-kompozytorskiej Ronny Pedersen potrafił w trafny sposób uchwycić i przekazać nam, zresztą nie tylko w tym utworze. „Dancer In The Sky” utrzymany jest w spokojniejszej tonacji, ale jakże uroczo brzmi tutaj ścieżka wokalna, która jest zasługą głosu należącego do pani Kari Harneshaug. Nie sposób tutaj również nie docenić towarzyszących jej chórków i tej instrumentalnej otoczki tworzącej tak ładną i szybko wpadającą w ucho melodię. Od kompozycji zatytułowanej „Falling” trudno jest się uwolnić. To kolejny wykonany w wokalnym duecie fragment, którego siła i magia mocno wpływają na słuchacza, powodując niemal uzależnienie się od docierających do niego kolejnych partii instrumentów i tego niebiańskiego głosu. Jakich emocji dostarcza nam to nagranie poprzez swą improwizację, pewien chaos, z którego po chwili rodzi się tak miłe dla odbiorcy zakończenie i ten flet wraz z gitarą! Co za piękna muzyczna puenta, a to dopiero połowa płyty.

Ten wspaniały nastrój nie opuści nas w dalszej części albumu. W utworze „Time To Go” słyszymy wspaniałe solo na organach Hammonda i ten, można rzec, cięższy rockowy akcent przekłada się na realizowane z takim impetem i energią fragmenty kontrastujące z delikatnymi dźwiękami. Poprzez taką różnorodność u odbiorcy rodzi się uczucie zaskoczenia zmieniającym się charakterem poszczególnych kompozycji. Daje to wytchnienie i zadumę, jak też i pewną dramaturgię podkreśloną mocną progresywno rockową nutą. Utwór „Two Grains Of Sand” to nie tylko wspaniałe głosy, to także wygrywany tutaj na instrumentach perkusyjnych, silnie oddziaływujący na nas rytm. Tytułowe nagranie „The Time Is Always Now” wraz z przetworzonym wokalem, gitarową solówką i skrupulatnie realizowanymi poszczególnymi fragmentami, w tym szczególnie rozpoczynającym się od szóstej minuty, spotęguje nasze odczucia i jeszcze mocniej utwierdzi w przekonaniu, że to naprawdę jest świetna płyta. Ostania kompozycja to „A Drop Of Me”. Ostatnio ukazała się nawet w formie teledysku promującego ten krążek. Dzięki niej mamy na płycie efektowne, prawdziwie zaskakujące zakończenie. Warto uważnie słuchać i chłonąć tak wspaniale rozpływające się w uszach te instrumentalno-wokalne, po mistrzowsku zagrane dźwięki, których z jednej strony delikatność, a chwilami zaznaczona mocniejszym akordem moc, dają słuchaczowi tyle wzruszających emocji, że trudno oddać je samymi słowami…

„The Time Is Always Now” to płyta z gatunków takich, których można słuchać, słuchać i słuchać. Gwarantuję, że się nie znudzi się ona wcale, gdyż ciągle będzie odsłaniała przed nami swe niezwykłe muzyczne zakamarki obfitujące w tak przyciągającą naszą uwagę dźwięki, i to od początku do samego zakończenia płyty. Także interesujący jest jej liryczny przekaz, ta swoista duchowa i ewolucyjna podróż, marzenia o znalezieniu sobie miejsca i celu na tym świecie. Opiera się ona w dużej mierze na osobistych doświadczeniach kompozytora i jest wynikiem jego niezwykłej fascynacji filozofią buddyzmu.

Chapeau bas!!! Miłośniczki i miłośnicy przecudownych brzmień, otwórzcie się na tak ujmujący swą zawartością album, by doświadczyć w sferze emocjonalnej, jak i duchowej, wielkiego muzycznego mistrzowskiego kunsztu Ronny’ego Pedersena i towarzyszących mu artystów.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!