Nova Cascade - The Navigator

Olga Walkiewicz

Nie łatwo pisać jest recenzję albumu, z którym wiąże się tak wiele emocji i to nie tylko muzycznych. Płyta „The Navigator” jest hołdem złożonym wspaniałemu muzykowi, jakim był Eric Bouillette - utalentowany skrzypek, pianista, gitarzysta i kompozytor. Pasja twórcza nie opuszczała go do ostatnich chwil życia. Życia, które celebrował i uwielbiał, jak muzykę, rodzinę i swoich przyjaciół. Jak świat, który go otaczał. Eric odszedł w ubiegłym roku po przegranej walce z rakiem trzustki.

Dave Hilborne powiedział w jednym z wywiadów: „Chciałem uczcić życie naszego drogiego przyjaciela w jedyny znany mi sposób. Patrząc na całość obiektywnie widzę jak bardzo jego odejście wpłynęło na mnie i nadal to robi, ale jestem też niezmiernie dumny z płyty jaką wyprodukowaliśmy...”.  

Smutne okoliczności wpłynęły na kierunek muzyki, którą stworzył zespół Nova Cascade. Nie znajdziemy tu jednak oceanu łez. Eric miał w sobie łagodność i ciepło. Roztaczał wokół aurę serdeczności. Wszystkich obdarowywał uśmiechem. Dlatego w muzyce została osiągnięta tak doskonała równowaga pomiędzy melancholią i pięknem. Jak to powiedział Charlie Bramald: „To była naprawdę ekscytująca podróż, podczas której każdy z nas był w stanie przyczynić się do czegoś absolutnie wyjątkowego...”.

„The Navigator” to czwarty album w dorobku Nova Cascade (po „Above All Else” z 2018, „A Dictionary of Obscure” z 2019 i „”Back from the Brink” z 2021 roku). Dochód z jego sprzedaży sfinansuje badania nad rakiem trzustki prowadzone przez Pancreatic Cancer UK. To kolejny niesamowity i wzruszający sposób uhonorowania pamięci Erica. Na każdym kroku czuje się zażyłość pomiędzy członkami zespołu. Ten zwarty krąg przyjaciół tworzą: Dave Hilborne (wokal, syntezatory, programowanie), Dave Fick (bas), Charlie Bramald (flet), Lorenzo Poliandri (perkusja) i Colin Powell (gitary), który dołączył do grupy w trakcie nagrywania albumu. Oczywiście jest tu też mnóstwo muzyki nagranej przez Erica Bouillette (skrzypce, gitary). Trzeba przyznać, że był on niesamowitym człowiekiem i kochał muzykę w sposób absolutny. Pomimo walki z bólem potrafił do ostatnich dni swojego życia tworzyć, zamieniać sny w dźwiękowe ewolucje i dodawać otuchy swoim bliskim.

Na płycie znalazło się trzynaście kompozycji, stanowiących barwną i niepowtarzalną podróż pod banderą Nova Cascade. Przeważają kompozycje instrumentalne, z których każda jest inna. Są w nich wspomnienia i uczucia. Melancholia zdobi rzęsy brylantami łez, a radość rozgrzewa twarze żarem słońca. Esencja emocji ukryta jest w dwóch piosenkach: „Any Minute Now” i „Weightless”. Album otwiera utwór „Sleeping Dog” z majestatycznym chórem i przejmującym wokalem Dave’a. Soprany wypełniają przestrzeń miękkim aksamitem marzeń, nadają barw niebu i powierzchni morza. Zmysłowy dźwięk skrzypiec prowadzi nas do bezpiecznej przystani.

„Safe Haven” to kolejna kompozycja wyłaniająca się z ambientowej toni. Cudowny dźwięk fletu Charlie Bramalda porusza do głębi, wchodzi w błyskotliwy dialog z gitarą. Instrumenty malują pejzaż z przystanią w tle, otoczoną laguną spokoju. Z tym utworem scala się koloryt okładki, wtopionej w lazury, błękity, fiolety i senne amaranty morza, wirujących planet i balonu przemierzającego bezkres nieboskłonu.

Kolejne utwory są jak etapy wędrówki żeglarza, który poszukuje swojego miejsca na ziemi. Jak kadry filmu oplecionego w emocje i marzenia. „A Walk Along the Canal” zaklina spokojem i kojącym dźwiękiem skrzypiec. Te partie Eric Bouillette nagrał przed swoją śmiercią. Takich brzmień nie powstydziliby się nawet członkowie słynnych rodów lutniczych Amati czy Guarneri. Skrzypcowy poemat przechodzi płynnie w świetną linię gitarową Colina Powella.

Tytułowy „The Navigator” to dziesięciominutowa, najdłuższa kompozycja na krążku. Ta przepiękna, epicka opowieść mogłaby stanowić soundtrack do filmu. Motyw przewodni delikatnie nawiązuje do ścieżki dźwiękowej z Jamesa Bonda, a dokładnie do początku utworu „You Only Live Twice”. Temat ten stanowi symbol nieśmiertelności. Drugiego życia. Przejścia przez zwierciadło czasu. Pojawia się on dwukrotnie i nadaje mistycznego wydźwięku tytułowej kompozycji. Misternie utkana sekwencja chóralna, przechodzi we frazy rysowane brzmieniem fletu i ekspresyjną linię gitary. Ten utwór to prawdziwe arcydzieło nastroju i formy. Gitara akustyczna podejmuje ponownie temat, prowadząc go wspólnie z fletem. Ponadto trochę oszałamiających wariacji na fortepianie i syntezatorach, którymi włada Dave Hilborne i otrzymujemy prawdziwy diamencik.

„The Night Crossing” przenosi nas w świat nocy. Gitara Colina Powella nadaje tajemniczości temu zmysłowemu obrazowi, a flet - pikanterii. Ta bardzo krótka, niespełna trzyminutowa miniaturka instrumentalna, lecz bardzo efektowna.

„The Fever Dream” rozpoczyna się sennym, nieco orientalnym motywem, który przeistacza się w wachlarz emocji wypływający spod strun gitary Colina i magię fletu. Mewy krzyczące w oddali, echo, szum fal i śpiew skrzypiec Erica - piękniejszy od syrenich głosów.

„Any Minute Now” to kompozycja będąca emocjonalnym rdzeniem albumu. Mówi o kruchości naszego istnienia, niepewności i bezwzględności śmierci. Smutek, szczery podziw i miłość do przyjaciela, zrodziły każdy dźwięk tego utworu. Niesamowitym jest fakt, że piosenka ta została napisana jeszcze za życia Erica. Zaczyna się od słów recytowanych przez Olivię Steele: „Any minute now. I said, just another moment to wait. Where did it all the years passed were taken before our time, the ties that bind move on...”. Wokal Dave’a wibruje emocjami, smutkiem i wrażliwością. To bardzo poruszający utwór z delikatną warstwą muzyczną.

„The Noble Lion” to utwór krótki, doskonały, z błyskotliwym tematem, ma w sobie tyle radości i ciepła. Namalowany paletą barw obraz człowieka, który przedwcześnie odszedł, choć kochał życie w każdym wymiarze.

„Submerged” wkracza w nowoczesne syntezatorowe brzmienia, na których wspierają się gitarowe ewolucje, a kontrastujący z nim „Weightless” sprowadza spokój i refleksję. Dave śpiewa w specyficzny sposób, jego głos drży i wibruje, przeistacza się w szept. Chór, znakomita gitara i nastrój są domenami tego utworu.

„Return to Haven” jest niczym powrót do domu. Do miejsca gdzie jest bezpiecznie po długiej podroży. Klimatyczne gitary i bajeczne skrzypce mieszają się z szumem morza. Sekcja rytmiczna nadaje rytmu falom odbijającym się od nadbrzeża. Zdumiewająca lekkość smyczka sprzymierza się z wołaniem wiatru.

„Somewhere Between Here And Now” nawiązuje recytacją Olivii Steele do „Any Minute Now”. Na zakończenie „Au Revoir” i powrót tematu z filmu o agencie 007. Tym razem w wersji na gitarę akustyczną, fortepian i skrzypce. I są w tym utworze kawałki nieba z gwiazdami, zorza polarna i rosa osiadająca na liściach. Jest miękki dotyk dłoni i ciepło spojrzenia. Są ślady, które pozostawili na ścieżce ludzie dla nas tak bardzo ważni… Dave Hilborne wypowiedział takie piękne słowa: „W życiu krzyżujesz ścieżki z ludźmi, a oni przychodzą i odchodzą. Czasem te ścieżki łączą się ze sobą i ta więź i przyjaźń, którą mamy, jest warta więcej niż całe złoto na tym świecie...”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!