Caufield, Tom - Things I Heard While In The Womb

Artur Chachlowski

ImageZaskakująco piękna płyta. Instrumentalna, pełna wspaniałych melodii zagranych na akustycznej gitarze (wraz z towarzyszeniem innych instrumentów) przez Toma Caufielda. Styl tego muzyka często ociera się o klimaty ambientowe, ale są one jedynie osnową, na których lśnią niczym słońce na błękitnym niebie przepiękne linie melodyczne. Melodie płynące spokojnym strumieniem, który swoim nieśpiesznym, delikatnym nurtem pozwala słuchaczowi zanurzyć się w marzycielskiej, pełnej kontemplacji, atmosferze.

„Wychowałem się na tradycyjnym rocku, ale także na muzyce pop, folk i soul. Moimi mistrzami od zawsze byli Eric Clapton i Carlos Santana, a ulubionym albumem wszech czasów jest dla mnie „The Dark Side Of The Moon” Pink Floyd” – tak o swoich muzycznych fascynacjach mówi nasz bohater. I w jego słowach odnaleźć można całą prawdę o granej przez niego muzyce. Chociaż nie. Muzyki powinno się słuchać, a nie o niej opowiadać. Dlatego też koniecznie posłuchajcie produkcji Toma Caufielda. Wydany w tym roku album pod wiele mówiącym tytułem „Things I Heard While In The Womb” (w wolnym tłumaczeniu „Muzyka wyssana z mlekiem matki” – wewnątrz digipaka można znaleźć czarno-białą fotografię młodej dziewczyny. Domyślam się, że to matka Toma w młodości i to dzięki niej miał on możliwość „słuchania” dźwięków muzyki jeszcze przed swoimi narodzinami) jest już szóstym wydawnictwem w dorobku tego utalentowanego gitarzysty. W programie płyty znajdujemy zaledwie trzy kompozycje. Całość rozpoczyna się od trwającej 24 minuty absolutnie wspaniale prezentującej się kompozycji „Waif Among The Reeds”, po której znajdujemy krótki (3:47) utwór „Rubies On Fallen Leaves”, a płytę wieńczy jedenastominutowe nagranie „Palace Of Broken Mirrors”. A więc dla każdego coś miłego: długas, średniak i kawałek do grania w radiu (tylko które radio gra taką muzykę?).

Dźwięki akustycznej gitary Caufielda otulone delikatnym brzmieniem fortepianu, organów Hammonda, syntezatora Fender Rhodes oraz odzywającymi się od czasu do czasu smyczkami przywodzą na myśl skojarzenia z klimatami znanymi z płyt „Music For Airports” Briana Eno czy „Ommadawn” Mike’a Oldfielda. Ale w tych niezwykle subtelnych, wysmakowanych i marzycielskich kompozycjach Toma Caufielda odnaleźć też można echa twórczości Tony Banksa, Vangelisa, Harolda Budda, a także klasycznych kompozytorów pokroju Andresa Segovii.

Dźwięki wyssane z mlekiem matki… Marzycielska, spokojna, kontemplacyjna muzyka… I te prześliczne, pastelowe melodie… I delikatne dźwięki nylonowych strun gitary… Piękna to płyta. Zaskakująco piękna.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!