Watch Me Bleed - Kingdom

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageW moje ręce trafiła niedawno produkcja panów z zespołu Watch Me Bleed. To kapela pochodząca z Niemiec, prezentująca cięższe, death/trashowe brzmienie, grająca w składzie: Chris Rodens (screams & whispers), Alex Gindu (growls & grunts), Markus Pohl (guitars), Steffen Theurer (drums) i Mark Knaus (bass). Na album zatytułowany „Kingdom” załadowano 14 armatnich kul i oddano nimi prawdziwy strzał armatni.

Faktycznie, armata odpala, kula leci hen wysoko i w coś lub w kogoś trafia. Jest krew, czyli jakiś cel został osiągnięty. Osobiście próbowałem zmierzyć się z tą płytą w domowych warunkach, ale nie wypaliła. Jednak dużo bardziej przypadła mi do gustu w wersji samochodowej.

Na płycie „Kingdom” jest ostro i czadowo, ale wydaje mi się, że gitary na tym wydawnictwie są za mało wyeksponowane. By osiągnąć efekt większego ciężaru można by je  bardziej pokazać, podkręcić i dać na przód. Czasem mam wrażenie, że pałker nie potrafi zagrać nic elastycznego, oprócz naparzania podwójnymi stopami, jednak na szczęście są momenty gdzie daje rade i wychodzą wtedy fajne smaczki i rytmy. Wokale to już jest zupełna zagadka, albowiem jest growl, jest i drugi growl połączony ze screamem. Brzmią one dość energetycznie, jednak po trzecim-czwartym numerze zaczynają męczyć. Zespół nie wnosi do muzyki nic świeżego i na tyle nowego, by zaintrygować słuchacza. I to jest największa słabość tego wydawnictwa. Niby jest przyzwoicie, ale czegoś jednak brakuje. Czego? W moim odczuciu brakuje polotu, mocnej energii i konkretnych aranży.

Kilka słów o książeczce. Na froncie widzimy czachę, koronę, skrzydła, jednym słowem idealny logotyp na zloty motocyklowe, oczywiście jest i flaga kraju, z którego panowie pochodzą. W środku mamy zachętę do wspólnego palenia tytoniu razem z paniami, które do kościoła bynajmniej nie przyszły... Hmm, to chyba taki estetyczno-marketingowy zabieg, by zwabić potencjalnych kupujących. Jest tylko jeden mały problem: te panie są w środku książeczki, nie widać ich, może następny krążek będzie przedstawiał owe niewiasty w jakimś fajnym blasku, płomieniach, na plaży (kiedyś już, na okładce produkcji „Souldrinker”, pokazali płeć piękną na okładce).

Mam bardzo mieszane uczucia co do tej produkcji, dlatego oceniam ją tak pośrodku mojej skali. Nic nie umniejszając umiejętnościom zespołu, ale w reklamie swego krążka piszą, że ich płyta jest skierowana do fanów takich kapel jak: Lamb Of God, Pantera czy Amon Amarth, ale panowie, chyba jeszcze nie teraz...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!