Sunchild - Isolation

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImageNieczęsto mamy okazje pisać na łamach MLWZ o wydawnictwach docierających zza naszej wschodniej granicy. Zwykle nasze macki sięgają w inne rejony świata, nawet bardzo odległe od starego kontynentu. Tymczasem na Ukrainie wiele się dzieje w artrockowej materii. Pragnę, drogi czytelniku, zwrócić Twoją uwagę na formację Sunchild pochodzącą z kraju współgospodarzy Euro 2012. Podejrzewam, że jest tam wiele do odkrycia, a Sunchild to tylko wierzchołek góry lodowej.

Mózgiem zespołu Sunchild jest wszechstronnie wykształcony, niebywale inteligentny i wrażliwy multiinstrumentalista Antony Kalugin. Studiował on architekturę, co nie pozostało bez wpływu na tworzoną przez niego muzykę. Czytając o jego rozległych zainteresowaniach możemy się dowiedzieć, iż również zainteresowanie historią odgrywa ogromną rolę w jego muzycznej egzystencji. Antony to ze wszech miar ciekawa osobowość. Wśród swoich faworytów, którzy nadali kierunek jego muzycznej drodze, wymienia m.in. Camel, Pink Floyd i Focus. Kiedy usłyszał album „Metropolis” The Flower Kings, zdecydował, że będzie muzykiem. Wybrał estetykę artrockową, gdyż tak samo jak oglądając piękny obraz dostrzegamy za każdym razem nowe szczegóły, które zaskakują nas i zachwycają, tak słuchając rocka progresywnego wielokrotnie możemy przeżywać zawarte w tej muzyce emocje, dosłuchując się raz po raz interesujących smaczków dyskretnie ukrytych w każdej z kompozycji. Taki stan rzeczy umożliwia nam nieustanne delektowanie podarowanymi nam przez artystę dźwiękami. Taką właśnie piękną wizję sztuki ma Antony Kalugin. Pod wpływem swojego ojca założył najpierw formację Karfagen (Kartagina), z którą wydał m.in. recenzowane na naszych łamach albumy „Continium” i „The Space Between Us”. Angażował się także w inne muzyczne projekty, a od kilku ładnych lat dostajemy regularnie albumy sygnowane nazwą Sunchild.

„Isolation” to już piąta płyta zespołu i zaryzykuję twierdzenie, iż jest to najciekawszy album, jaki wyszedł spod pióra Antony’ego. To 56 minut bardzo eklektycznego, soczystego, melodyjnego i energetycznego artrocka, pełnego odniesień do klasyki, lecz również nowatorskich rozwiązań brzmieniowych. „Isolation” to tygiel, w którym mieszają się różne style, gatunki i wpływy. Przyrównując tę płytę do wielu innych nagrywanych w podobnej estetyce, nie odczuwamy tutaj chaosu, jaki zwykle powstaje na wydawnictwach zespołów prezentujących podobny sposób myślenia o muzyce. Daleko nie szukając, za przykład podać można grupę The Flower Kings, która również miesza style i gatunki, ale efekt często jest zgoła odmienny od zamierzeń. Powstają dzieła tak niestrawne i ciężkie w odbiorze, że aż trudno pokusić się o ponowne sięgnięcie po słuchaną płytę, o nowej już nawet nie wspominam. Antony Kalugin osiągnął niespotykaną dzisiaj równowagę pomiędzy rytmem, melodią, wokalem, a poszczególnymi partiami instrumentów. Zadziwiająca jest także świeżość muzyki Sunchild. Już nie chcę rozpisywać się o pasji, emocjach, zaangażowaniu lidera i jego przyjaciół w tworzoną przez siebie muzykę, ponieważ słychać to w każdej minucie ich twórczości.

Album „Isolation” otwiera dość tajemnicza kompozycja o równie frapującym tytule „No Name Town”. Wchodzimy miękko w ten album. Towarzyszą nam wichry czasu, ciepłe klawisze przypominające trochę swym brzmieniem muzykę Manfred Mann’s Earth Band (czy ktokolwiek pamięta ten zespół?). To brzmienie elektrycznego fortepianu towarzyszy nam przez całą płytę. Tajemniczy, na granicy szeptu i krzyku głos Antony’ego potęguje jeszcze mroczny charakter tej kompozycji. „Shall We Run” aż prosi się, aby wbić go na playlistę do jakiejś inteligentnej rozgłośni radiowej, ale czy takie jeszcze istnieją? Zwarty, dynamiczny, melodyjny, przeuroczy utwór. Piękna pieśń, często chodzi mi po głowie. Utworów „64” i „The Great Man” nie powstydziłby się żaden z rockowych gigantów. Dużo tu klasycznych klawiszowych brzmień kontrastujących z bardzo nowoczesną linią rytmiczną basu i perkusji. Dużo interesującej gitary. Myślę, iż bezcelowe jest wywodzenie źródeł, z jakich Antony czerpie garściami. Porównań, skojarzeń jest tutaj tak dużo, że tekst musiałby mieć kilka stron. Na MLWZ zaglądają sami fachowcy, więc wykładanie Ci, drogi czytelniku, moich wizji jest tu zupełnie niepotrzebne. Zresztą każdy, kto sięgnie po ten album, będzie miał swoje prywatne skojarzenia. „Berlin & Leningrad” to najjaśniej lśniący diament na tej płycie. Długa, wielowątkowa kompozycja, pełna historycznych odniesień w warstwie literackiej, bardzo przejmująca w swojej wymowie. Dzieła dopełnia 27-minutowa, czteroczęściowa suita „Isolation”, będąca błaganiem o zrozumienie dla odmienności jednostki ludzkiej. Przy tym utworze pragnę zwrócić waszą uwagę na żeńskie wokale. Nie jestem zwolennikiem kobiecych głosów w muzyce progresywnej. No może z kilkoma wyjątkami: Annie Haslam, Kate Bush. Generalnie jednak zawsze wolałem męskie wokale. W tym przypadku muszę jednak wyrazić swój zachwyt nad damskimi, cudnymi i nieprzesłodzonymi głosami, zarówno tymi w chórkach, jak i tymi solowymi. Wszak to Słowianki przecież: śliczne i obdarzone ciekawymi głosami. Ten długi utwór wcale nie przytłacza swoimi rozmiarami. Płynnie prześlizguje się przez naszą świadomość, zostając w niej na bardzo długo i prosząc o ponowne jego przypominanie. Można pokusić się o umiejscowienie tej muzyki gdzieś w obozie The Flower Kings czy Spock’s Beard, bo chyba najbliżej brzmieniowo jest stylistyce Sunchild do tych zespołów. Jednak takie zaszufladkowanie jest mało precyzyjne i nie oddające dokładnie charakteru artystycznego zespołu. Odnoszę wrażenie, iż na bazie całej palety artrockowych brzmień Antony wypracował własny, oryginalny styl. Po wnikliwym zapoznaniu się z tym najnowszym, piątym już wydawnictwem, mogę to śmiało stwierdzić.

Antony Kalugin pracował nad materiałem od lipca 2011 roku do kwietnia bieżącego roku. Słychać, że zespół przykłada się solidnie do swojej pracy. Muzyka jest przemyślana, starannie zaaranżowana, z dbałością o każdy szczegół. Została po mistrzowsku zarejestrowana z analogowym duchem, mastering również został zrobiony bardzo przemyślanie.

Płyta „Isolation” nie przygniata słuchacza nadmiarem ornamentów, ozdób, skomplikowanych rytmów i zakręconych solówek. To bardzo inteligentnie i z umiarem ułożona muzyczna i literacka opowieść. Z czystym sumieniem polecam tę płytę. Proponuję także sięgnięcie po poprzednie albumy. Ręczę, że są równie ciekawe.

Jako że Sunchild nie jest może aż tak znany, przedstawię teraz całą załogę grającą na najnowszej płycie. Antony Kalugin – lider pełną gębą, śpiewa, obsługuje instrumenty klawiszowe i syntezatory, a także wszelkiego rodzaju perkusjonalia, oczywiście odpowiedzialny jest za wszystkie kompozycje i realizację albumu. Wokalistki to Zhenya Lenkov i Viktoriia Osmachko. Nadwornymi gitarzystami Anthony’ego są Andrey Kobylyanskiy, Alexandr Pavlov i Max Velichko. Sekcja rytmiczna to Sergiy Balalayev grający na perkusji oraz Oleg Prokhorov – gitara basowa. Roman Gorielov dopełnia brzmienia subtelnie grając na gitarze akustycznej. Sergey Kovalov użycza na tym krążku swojego głosu w chórkach.

Mam nadzieję, że sięgniecie po ten krążek. Sunchild prezentuje na nim muzykę na bardzo wysokim poziomie. Ta muzyka zadowoli nawet najbardziej wymagającego i wybrednego słuchacza. No oczywiście pomijam tych z Was, którzy kręcą nosem na wszystko, czego nie dotykał np. Steven Wilson. Ale na szczęście współczesny rock progresywny to nie tylko Porcupine Tree i Dream Theater. To o wiele szerszy zakres wykonawców, niż może się pozornie wydawać. Ci, którzy wieszczą koniec progresywnego rocka, są w wielkim błędzie. Dzięki takim postaciom jak Antony Kalugin ten gatunek będzie istniał.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!