Kilminster, Dave - Scarlet-The Director's Cut

Artur Chachlowski

ImageTego brytyjskiego gitarzystę zna chyba każdy fan progresywnego rocka. Grał w zespołach towarzyszących takim artystom jak Keith Emerson, Geoff Downes i John Wetton, a w 2006 roku wstąpił do koncertowego cyrku Rogera Watersa, z którym objechał pół świata przedstawiając sceniczną wersję „Ciemnej Strony Księżyca”. Kilka lat później powtórzył trasę z Watersem, tym razem ze słynnym przedstawieniem „The Wall Live”. To on wykonywał słynne solo w „Comfortably Numb” stojąc na szczycie wysokiej, budowanej w trakcie koncertów, ściany. To był fascynujący widok. Jak i sama gra Dave’a Kilminstera na tym pamiętnym tournee. Zresztą talent tego gitarzysty doceniono znacznie wcześniej. Już w 1991 roku fachowe pismo „Guitar Magazine” uznało go za Gitarzystę Roku. Aż trudno uwierzyć, że dopiero teraz Dave Kilminster debiutuje solową płytą.

Album „Scarlet – The Director’s Cut” zawiera 10 utworów, które odzwierciedlają muzyczne zainteresowania Kilminstera: „Lista moich inspiracji jest naprawdę eklektyczna. Lubię słuchać wszystkiego od Debussy’ego po Björk, od Cheta Bakera po Led Zeppelin i od Boba Marleya po Queen”. I tak w istocie jest. Na albumie znajdziemy piosenki (Dave nie tylko potrafi grać na gitarze, ale i nieźle śpiewa), które swoim stylem tworzą bardzo szeroko rozpostarte spektrum - od funky, poprzez hard rock, balladę, alternatywę, RIO, pop rock, po energetyczne rockowe granie. Nie za bardzo wiem, który z utworów mógłbym z czystym sumieniem polecić Czytelnikom Małego Leksykonu, bo muzyki na wskroś progrockowej raczej na tym krążku nie znajdziemy. Najbardziej chyba urzekło mnie niepozornie rozpoczynające się nagranie „Rain… (On Another Planet)”, które w efekcie niespodziewanie rozrasta się do 10-minutowych epickich rozmiarów. Podoba mi się też efektowny, w pełen rozmachu sposób zamykający całość, utwór zatytułowany „Harkness”. Reszta? No powiedzmy sobie szczerze: taka sobie.

Do nagrania albumu Dave zatrudnił sekcję rytmiczną w osobach Phila Williamsa (bg) oraz Pete’a Rileya (dr), a także znaną w artrockowych kręgach Anne-Marie Helder (śpiew w chórkach) oraz London String Quartet, który ubarwia swoją grą kilka zebranych na płycie piosenek (najwspanialej czyni to w utworze „Brightest Star”, we wstępie do „Angel” oraz w klimatycznej, choć niepozbawionej dynamicznych momentów, zamykającej ten album słodko-gorzkiej kompozycji zatytułowanej „Harkness”).

Na koniec jeszcze kilka słów o tytule płyty. Oddajmy głos samemu Kilminsterowi: „Uwielbiam te wszystkie obrazy, które rodzą mi się w wyobraźni na samą myśl o słowie „Scarlet” (po polsku: szkarłat). Z jednej strony to kolor, przy którym budzą się emocje, z drugiej to choćby taka postaci, jak Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem”, piękna aktorka Scarlett Johansson, a także tytuł opowiadania Conana Doyle’a „A Sudy in Scarlet”, w którym po raz pierwszy pojawia się Sherlock Holmes. Szczególnie to ostatnie skojarzenie wydaje mi się bardzo trafne, ponieważ czuję się jakby ten album był moim pierwszym, przynajmniej na własny rachunek, prawdziwym wprowadzeniem w świat mojej własnej muzyki…”.  
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!