Okoliczności takie jak ta, uświadamiają mi jak szybko płynie czas. Przed kilkoma dniami ukazał się nowy, drugi w dorobku Apple Pie, album zatytułowany „The Gates Of Never”. Z ciekawości sięgnąłem do małoleksykonowego archiwum i przeczytałem recenzję pierwszej płyty tego rosyjskiego zespołu – „Crossroad”. I co od razu rzuciło mi się w oczy? Data publikacji tamtej recenzji: 9 maja 2007 roku. A więc było to równo 6 lat temu! Czy to możliwe? No bo wydawało mi się, jakby to było „wczoraj”. Tym bardziej, że o grupie Apple Pie wcale nie zapomniałem i przez te lata od czasu do czasu wracałem do jej debiutanckiej płyty. Bo – przypominam – zawierała ona dużo bardzo dobrej muzyki. Sięgnijmy na chwilę do tamtej recenzji: „(…) Muzyczny „core buisness” to dla grupy Apple Pie klasyczny rock progresywny z wieloma epickimi elementami, akustyczną delikatnością i progmetalową drapieżnością (…). Większość kompozycji na płycie to rozbudowane, a przy tym bardzo melodyjne utwory, które idealnie wpisują się w stylistykę znaną z płyt Spock’s Beard (...). Wszystkie utwory na płycie „Crossroad” śpiewane są po angielsku i nie sposób doszukać się w nich jakiegokolwiek śladu obcego akcentu (…). Brzmienie zespołu Apple Pie nawiązuje do najlepszych tradycji angielskiego i amerykańskiego (prog)rocka (…).”.
Po wysłuchaniu płyty „The Gates Of Never” (premiera 5 kwietnia!) mogę właściwie powtórzyć to wszystko raz jeszcze. O nowej płycie mogę mówić w samych superlatywach. Znajdujemy bowiem na niej siedem pompatycznych, zagranych z prawdziwym wykopem i z nieczęsto spotykanym u „młodych progresywnych” polotem i finezją. Płyta jest bardzo kolorowa i plastyczna. Jest też bardzo spójna i utrzymana w dobrym, melodyjnym i wyrazistym progmetalowym stylu.
Dobrze wiedzieć, że te 6 lat dzielące oba albumy Apple Pie zostało przez zespół doskonale spożytkowane. W tym czasie doszło do kilku, rzekłbym dość zaskakujących, zmian personalnych. O ile nadal o sile grupy stanowią Vartan Mkhitaryan (v, g, k) i Andrey Golodukhin (dr), to w składzie jest nowy basista – Max Zhdanov. Mało tego, w charakterze zaproszonego gościa na płycie występuje sam… Derek Sherinian. Niech nikogo nie zdziwią więc progmetalowe konotacje Apple Pie z muzyką formacji Dream Theater. Słychać to szczególnie w otwierającej płytę kompozycji tytułowej. To prawdziwe, trwające blisko 10 minut metalowe tour de force, które nadaje albumowi niesamowicie energetycznego wyrazu. To świetnie wykonany, pełnokrwisty progresywny metal, w którym czai się mnóstwo niezwykłych rozwiązań melodycznych oraz strukturalnych niespodzianek. Nie brakuje tu też growlu! Ale jest on wykorzystywany przez Mkhitaryana z umiarem i właściwie tylko w tym jednym utworze. Bo jako druga na płycie umieszczona jest wielowymiarowa i wieloczęściowa suita zatytułowana „Letters Of A Deadman”. To właściwie cztery, połączone w jedną, trwającą 24 minuty całość, utwory, które po prostu zapierają dech w piersiach. I to zarówno, gdy jest to dynamiczny, instrumentalny wstęp („Demon’s Waltz”), pełna hardrockowej galopady, niezwykle finezyjna część („Don’t Look Back”), prawdziwie progresywno-rockowa „Memories”, czy też finałowy utwór „Question”, który jako żywo przypomina pompatyczne zakończenia suit w wykonaniu Neala Morse’a, Spock’s Beard i Transatlantic.
Ale to jeszcze nie koniec płyty. Przed nami jeszcze dwa nagrania. Oba do bólu progresywne, oba wspaniale brzmiące, finezyjnie wykonane i, pomimo swoich sporych rozmiarów, lekkie, łatwo przyswajalne i po prostu niesamowite. „No Reason For This War” to kompozycja najbardziej przybliżająca się do formatu (prog)rockowej ballady, natomiast wieńcząca całość i trwająca kwadrans kompozycja „Strange Feeling Called Love” to epik nad epikami, w której można usłyszeć wpływy Genesis, Marillion, Moon Safari, Kansas (ach te skrzypce!), no i przede wszystkim Spock’s Beard. Tak, bo gdybym miał próbować przyrównać do czyich dokonań jest grupie Apple Pie najbliżej, to wskazałbym właśnie na Spock’s Beard. Niedawno zachwycaliśmy się ożywczym powiewem wpuszczonym do muzyki tego amerykańskiego zespołu przez nowego wokalistę Teda Leonarda (małoleksykonowa recenzja albumu „Brief Nocturnes And Dreamless Sleep” znajduje się pod tym linkiem), więc powiem tak: jeżeli komuś podobał się nowy, tegoroczny album Spock’s Beard, ten powinien koniecznie sięgnąć też po płytę „The Gates Of Never” grupy Apple Pie. Będzie po prostu zachwycony!
P.S. Uwaga! Album „The Gates Of Never” dostępny jest aktualnie w formie cyfrowego downloadu i osiągalny jest na wszystkich najważniejszych portalach muzycznych: CDBaby, iTunes, Amazon, Google Play, Emusic, Rhapsody, Spotify i wielu innych, a także za pośrednictwem strony internetowej zespołu. Dopiero za kilka miesięcy ukaże się on w formie fizycznego krążka CD.