Muzyka instrumentalna - magiczne dźwięki, esencja finezji, emocji i wyobraźni - to świat, jaki tworzy w swoich kompozycjach Distant Dream. Nie ma w nim gniewu i nie ma przemocy, jest rwąca rzeka myśli i stygmatów sztuki - niepowtarzalnej, zmysłowej w swojej ekspresji, eksplorującej labirynt ludzkiej duszy.
Distant Dream powstał w 2017 roku w Gdańsku jako jednoosobowy projekt gitarzysty i kompozytora Marcina Majerowskiego. Obecnie Marcinowi towarzyszy trzech muzyków: Andrzej Głowacki (gitara rytmiczna), Konrad Piątkowski (bas) i Marcin Kotarbiński (perkusja). „End Of TheWorld We Know” jest czwartym albumem zespołu (po „It All Starts From Pieces” z 2017, „You Own Story” z 2018 i „ Point of View” z 2020 roku) i kolejną podróżą przez krainę niezmąconych myśli. Wszechświat oglądany teleskopem wyobraźni nie posiada granic. Jak odbicie źrenicy w zwierciadle, jest nieskończonością. Płyta zawiera dziewięć utworów, trwających łącznie czterdzieści jeden minut.
Jaki to styl? Post rock, ambient metal… Nie lubię klasyfikacji i szufladkowania. Tak naprawdę, to muzyka zespołu żyje swoim życiem, ma niepowtarzalną tożsamość, swoje brzmieniowe logo. Tu nie ma reguł, czas płynie w swoim tempie i układa nuty w niepowtarzalne wzory na pięciolinii.
W nagraniu albumu wzięło udział grono zacnych gości: Jeff Loomis (Nevermore, Sanctuary, Conquering Dystopia, Arch Enemy), Marco Sfogli (James LaBrie, PFM, Icefish, Virgil Donati), Yannis Papadopoulos (Beast in Black, Wardrum), Henrik Danhage (Evergrey) oraz Maciek Meller (Riverside).
Album otwiera znakomita kompozycja „When Life Meets the Void”. Przestrzenne brzmienie jest znakiem rozpoznawczym Distant Dream. W tym utworze wystąpił gościnnie Jeff Loomis, wzmacniając partie gitar dawką metalowej energii. Instrumenty wchodzą ze sobą w artystyczną symbiozę, modelują pryzmat w którym dźwięk osiąga perfekcyjną przejrzystość.
„Spotlight” wita słuchacza rozkołysanym tematem. Nakładają się tu na siebie poszczególne warstwy brzmień gitar, perkusji i basu w sposób malarski. Tworzą fresk sprzężony mnogością barw i odcieni. W tym kawałku mamy kolejnego gościa, którym jest Marco Sfogli. Utwór ten znalazł się na pierwszym singlu promującym płytę. Ukazało się też wideo, którego autorem jest Paweł Grad.
Gitarowi herosi wyrastają tu jak grzyby po deszczu. Spokojny i nastrojowy „Celestial Horizon” zdobi solówka w wykonaniu greckiego mistrza Yannisa Papadopoulosa.
Niektóre z tytułów prowokują wyobraźnię, chociażby następujące po sobie utwory „Fragments of Eden” czy „Dark Matter”. Jest w nich lekkość i kojąca przędza spokoju. Każdy z nich jest diametralnie inny i w odmienny sposób otwiera wrota fantazji.
„Pulse of the Fading Light” jest kolejną wędrówką na granicy snu i jaźni. Kosmos, konstelacje, gwiazdozbiory, mgławice mogą być na wyciągnięcie ręki - kreślone dźwiękiem gitary, miękkim uderzeniem w bębny, drżeniem basu. Wszystko pojawia się i znika w kalejdoskopie przemijania. W tej kompozycji pojawia się gitara Maćka Mellera.
Na deser jeszcze jeden gość na płycie. Henrik Danhage w utworze „Whispers”. Gitarzysta Evergreya dodał pikanterii „szeptom”, które są burzą kontrastów, mistycznym esejem będącym efektem różnicy potencjałów elektrycznych.
Pamiętam twarz Marcina Majerowskiego po spotkaniu z Henrikiem Danhage, przed koncertem w poznańskim klubie 2Progi w listopadzie ubiegłego roku. Nie był to kontakt ucznia z mistrzem, lecz relacja mistrzów. Dwóch gitarowych guru. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że polscy muzycy są tak pozytywnie postrzegani na świecie. Świadczy to o bardzo wysokim poziomie naszych zespołów.
Wracając do albumu… Kolejny utwór to „Quantum Sky”. Pokazuje on, że można snuć tysiące opowieści o bezmiarze wszechświata, a każda z nich będzie inna. Gitarowe impresje są jak barwne szkiełka w kalejdoskopie. Tworzą miliony wzorów i kompozycji. Mogą być wszystkim - stalowym młotem i skrzydłem motyla.
Album kończy niesamowity „Where All Things End”, który jest podsumowaniem całości, rozszczepieniem białego światła na tęczę kolorów. Jest to zmysłowa kompozycja, lekka, przepełniona melancholią i spokojem.
Zespół Distant Dream potrafi zabrać słuchaczy w muzyczną podróż, w czasie której wszystko jest możliwe. Może dlatego, że to muzyka jest prawdziwą wolnością i będzie nią zawsze. Pomimo zmian, jakie dotykają nas i świat w którym żyjemy. Niezależnie od tego jak kształtuje się rzeczywistość, nasze życie i najskrytsze marzenia. Dlatego warto się oddać muzyce… To uwolnienie duszy i ciała...