Christmas 9

Hogarth, Steve with RanestRane and Flowin Chords Choir – S.P.Q.R.

Tomasz Dudkowski

Tradycją są już przedświąteczne koncerty Steve’a „h” Hogartha pod szyldem „h natural”, na których występuje on sam akompaniując sobie na pianinie, a setlisty często układane są na bieżąco, zgodnie z życzeniami publiczności. Sporadycznie zdarza mu się także grać solowe przestawienia w innych okresach roku. I właśnie zapis takiego wyjątowego koncertu, z 3 lutego 2024 roku, z pięknej Sali Sinopoli znajdującej się w Parco della Musica w Rzymie, ukazał się właśnie na dwóch płytach kompaktowych oraz jednej Blu-Ray pod wspólnym tytułem „S.P.Q.R.”, czyli „Senatus Populusque Romanus” („Senat i Lud Rzymski”).

Nie jest to pierwszy album nagrany przez wokalistę Marillion w Wiecznym Mieście. W 2015 roku wystąpił on w tym samym kompleksie, ale w mniejszej sali (Petrassi), a na scenie w części utworów wystąpił z nim rzymski zespół RanestRane. Rejestrację tamtego koncertu można zobaczyć i wysłuchać na wydawnictwie „Friends, Romans” wydanym w roku następnym.

Roland Stephen Hoggarth, jak brzmi prawdziwe nazwisko artysty, rozpoczął od, w większości mówionej, luźnej interpretacji utworu „Thankyou Whoever You Are”, podczas której wita się on z licznie przybyłą publicznością. Potem przychodzi czas na tytułowe nagranie z płyty „Afraid Of Sunlight”. Nie ukrywam, że bardzo je lubię, a w takiej surowej aranżacji brzmi równie przepięknie, co w wykonaniu całego zespołu. Nastrój pozostaje bez zmian podczas prezentacji pieśni „White Paper” czy zagranego po niej coveru utworu z repertuaru Leonarda Cohena, „Famous Blue Raincoat”. Przy okazji Steve zdradza, że ten występ będzie się różnił od innych jego solowych koncertów, gdyż tylko krótki jego fragment może mieć spontaniczną setlistę. Ożywienie wprowadzają pierwsze takty „Cover My Eyes” i zagrany zaraz po nim „Three Minute Boy”, w którym tradycyjnie sporo do zaśpiewania miała publiczność. Z tego też powodu „h” często po niego sięga. Tu jednak postanowił zaskoczyć publiczność i po fragmencie zakończonym słowami „It’s like a dream, like Elvis and The Beatles” rozpoczął wykonywanie utworu „All You Need Is Love” z repertuaru tych drugich, by potem powrócić z finałem pieśni z płyty „Radiation”. To właśnie jest ta magia występów pod szyldem „h natural” – nigdy nie wiadomo czym wokalista zaskoczy zgromadzonych przed sceną.

Podobnie jak miało to miejsce na płycie „Friends, Romans”, w trakcie wykonywania utworu „The Deep Water” z solowej płyty „Ice Cream Genius” do Steve’a dołączyli panowie Maurizio Meo (kontrabas), Daniele Pomo (perkusja, instrumenty perkusyjne), Massimo Pomo (gitary akustyczne) oraz Riccardo Romano (instrumenty klawiszowe, gitara, mandolina, harfa), czyli grupa RanestRane, dodając kompozycji transowo – orientalnego klimatu. Już razem z nimi wokalista zaprezentował pieśń „Sounds That Can’t Be Made”, w którym solo Rothery’ego zastąpione zostało partią graną przez Riccardo na harmonium, a widzowie mogli ponownie rozgrzać swoje gardła wykrzykując melodię wykonywaną, tym razem przez Massimo Pomo, na gitarze. Po chwili „h” zapowiada „coś starszego” i, słysząc entuzjazm zgromadzonych, dodaje, że „nie aż tak starego”, mając oczywiście na myśli coś z repertuaru z pierwszych czterech płyt Marillion, w której to grupie część fanów uważa go wciąż za „tego nowego”. Już od… 35 lat. Muzycy rozpoczynają absolutnie rewelacyjną wersję „Waiting To Happen”, w której sympatyczny włoski klawiszowiec, a właściwie multiinstrumentalista, sięga po harfę. Kolejny utwór zadedykowany został wielkiemu fanowi zarówno Marillion, jak i RanestRane, Norbertowi Stefaniemu, który zmarł nagle 1 października 2023 roku. Ze sceny wybrzmiała pieśń „Estonia”, której słowa refrenu (“No one leaves you when you live in their heart and mind. And no one dies, they just move to the other side”) nabrały dodatkowego znaczenia.

Po tej dawce emocji muzycy udali się na krótką przerwę, po której pojawili się na scenie w towarzystwie ośmioosobowego chóru Flowin Chords pod dyrekcją Margherity Flore. W tak licznym składzie zaprezentowali przepiękny song z ostatniej płyty Marillion inspirowany twórczością wspomnianego wcześniej Leonarda Cohena, czyli „The Crow And The Nightingale”. Udział dodatkowych wokalistów ewidentnie jeszcze bardziej podnosi urodę tej pieśni, podobnie jak kolejnej, stanowiącej najciekawszy fragment solowej płyty pana „h” – „Nothing To Declare”. Po nim artyści sięgnęli po najstarszy w tym zestawie utwór napisany przez Steve’a – „Acid Rain” z płyty „Reccuring Dreams” formacji The Europeans, w której występował on w latach 80. Podstawowy set kończy magiczna interpretacja utworu „Go!”, a na bis wybrzmiewa nagranie, w którym oryginalnie słychać chór, z tym że dziecięcy, czyli „Man Of A Thousand Faces”. Jak sam artysta przyznaje, było to dla niego dziwne doświadczenie, bo po raz pierwszy śpiewał go… na siedząco. Na finał muzycy przygotowali kolejny bardzo lubiany przez fanów song, „Easter”. Tym razem w końcowej części możemy usłyszeć wreszcie wykonaną na żywo partię chóru, zamiast wspomaganych taśmą głosów Pete’a Trewavasa i czasem Marka Kelly’ego, jak zazwyczaj ma to miejsce podczas koncertów Marillion. Tu ponownie solo gitarowe zostało zastąpione partią harmonium w wykonaniu Romano. Może to nie to samo, ale brzmi to co najmniej interesująco. Jeszcze ukłon czternastu osób występujących na scenie i wieczór z „tym drugim” wokalistą Marillion dobiega końca.

W wersji video zamieszczonej na Blu-Rayu nie otrzymujemy żadnych fajerwerków. Skromne, statyczne oświetlenie tworzy intymny klimat. Tu ma rządzić muzyka i tak właśnie jest. Zaproponowane aranżacje pokazują nieco inne oblicze zarówno pieśni z repertuaru Marillion, coverów, jak i nagrań solowych. Przez to wydawnictwo prezentuje się nieco ciekawiej od niemal corocznie publikowanych płyt koncertowych jego macierzystego zespołu. Dwie godziny spędzone w towarzystwie Steve’a i jego przyjaciół z Rzymu mijają niepostrzeżenie.

Rok się kończy. Podsumowania ulubionych płyt w różnych kategoriach zasadniczo mam już wybrane. Wśród wydawnictw „live” na pewno w czołówce znajdzie się miejsce dla „S.P.Q.R.”, bo to naprawdę doskonały album, którego ostatnio słucham niemal bez przerwy.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok