Deep Limbic System - Katharsi

Rysiek Puciato

Czy zdarza się Państwu, że płyty znajdują Was same? Ot, nagle gdzieś przypadkiem ktoś podpowie, doradzi czy też wpadnie w ucho jakiś muzyczny motyw lub, może prozaicznie, spodoba się okładka płyty. I tak od nitki do kłębka zaczyna się proces zgłębiania kolejnych dźwięków. Mam nadzieję, że tak, bowiem moim zdaniem warto czasami zdać się na zrządzenie losu. W moim przypadku tak właśnie się stało z wydaną w 2024 roku płytą pod tytułem: „Katharsi”.

Przywędrowała z dalekiego Meksyku, co już samo w sobie jest dobrym pretekstem do posłuchania, bowiem nie za często mam okazję do poznawania kompozycji z tego, bądź co bądź, egzotycznego kraju. I zawsze w takich przypadkach pojawia się pytanie: i jak oni tam grają? Najkrótsza odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: grają bardzo nowocześnie, stylowo i wciągająco.

Płyta „Katharsi” to drugi w kolejności album zespołu Deep Limbic System powstałego w Meksyku w 2012 roku. To, co ją wyróżnia to fuzja różnych elementów i stylów muzycznych, wielość gitarowych solówek, melancholijnych wokali i struktur ze zmianami tempa i melodyjnymi kompozycjami. Warto także podkreślić, że fani zespołów Opeth, Porcupine Tree i… Riverside powinni kilkukrotnie przesłuchać każdą z ośmiu kompozycji, żeby wychwycić wszelkie nawiązania i inspiracje wymienionymi wyżej zespołami. Chciałby od razu użyć tu właściwego określenia: inspiracje, nie naśladownictwa. A czy wspomiałem już o Pink Floyd? Jeśli nie, to proszę posłuchać pierwszego utworu z płyty – „Days”. To raptem dwie minuty psychodelii z floydowskim znamieniem. I proszę nie liczyć tylko na to, że tak będzie dalej, bo choć muzycznie płyniemy na falach psychodelicznych dźwięków, to narracyjnie otrzymujemy zapowiedź tego, o czym będzie dalej: „(…) Dni mijają / Zagubiony i zabłąkany / Przygnębiony, naładowany lekami / Rozdarty wewnętrznie/ Pochłonięty gniewem”. Takim „przesłaniem” rozpoczyna się ten album.

I choć drugi w kolejności utwór „Regression” rozpoczyna budowanie napięcia od spokojnego i melodyjnego gitarowego solo, to dalsza część to już bardzo współcześnie zagrana kompozycja z ponad dwuminutowym instrumentalnym wstępem nadającym całości zdecydowanego i dość szybkiego tempa. I znowu proszę się nie sugerować początkiem, bo od drugiej minuty piosenka wraca na niespieszne i melodyjne tory, by ponownie bardzo wolnym frazowaniem wyśpiewać pełen smutku tekst: „(…) Nigdy nie pozwól, aby mój prawdziwy głos / Został zapomniany / Ugaś moje pragnienie wiedzy / Nakarm mnie / Nie pozwól, aby mnie zabrali”. Smutek i zarazem gniew – bo niczym potężny riffowy walec w szóstej minucie powraca ostra gitara i ponownie rozpoczyna się zdecydowana, kojarząca się z prog metalem, aranżacja. I bardzo proszę, by zapamiętać riff gitary z ostatniej minuty tego utworu.

Ostatnia linijka tekstu utworu „Regression” to: „(…) Go on, join the herd (w dosłownym tłumaczeniu: No dalej, dołącz do stada – tłum. RP)”. I taki tytuł ma następna piosenka – „Herd”. A jej wymowa jest właściwie jednoznaczna i zawarta, ponownie, w ostatnich dwóch linijkach tekstu: „(…) I wszyscy jesteśmy owcami / Podążającymi za inną owcą”. Aranżacyjnie to gitarowa piosenka i proszę zwrócić uwagę na brzmienie wokalu na początku. Czy głos wokalisty nie jest jakoś tak brzmieniowo znajomy? Proszę dodać do tego skojarzenia ostatni riff z poprzedniego utworu i… przypomnieć sobie zespół Riverside.

Końcowe minuty utworu „Herd” i następna w kolejności kompozycja pt. „The Chaotic Frenzy Of The Mind” pokazują, że Deep Limbic System nie jest zespołem „przetwarzającym” różne inspiracje, ale rozwija swój własny muzyczny styl. Może jeszcze nieco opethowski (patrz początek), ale poprzez ciekawie zaaranżowaną grę klawiszy i wykorzystanie gitary akustycznej ten ponad ośmiominutowy utwór nie jest ani przez moment nudny. Co więcej, Hammondowsko brzmiące klawisze dodają całości swoistego kolorytu, przez co utwór nabiera nieco jazzrockowego charakteru.

Jeszcze bardziej zaskakujący jest utwór „Descendants” ze swoim latynoamerykańskim początkiem zagranym na gitarze akustycznej. Gdy później bardzo płynnie zastępują gitarę akustyczną klawisze i solo gitary elektrycznej otrzymujemy medytacyjną, uduchowioną kompozycję o możliwym odkupieniu, o odrodzeniu – „(…) Bez duszy / Wkraczamy w nieznane / Słabość zniknęła /Prowadzę siebie do odkupienia”. Dopełnieniem tego wyznania wiary w możliwość przemiany jest piękne gitarowe solo.

Niespełna pięciominutowy utwór „Oblation” to kolejna bardzo ładna kompozycja z oszczędną aranżacją i „powolnym” wokalem. Tę „powolność” burzy, nadając przy okazji nowego charakteru kompozycji, końcowe solo saksofonu w połączeniu ze zdecydowanym rockowym brzmieniem gitary.

„Umbral” to po hiszpańsku „próg” i jednocześnie tytuł przedostatniego, najdłuższego utworu na płycie. To prawie jedenaście minut muzycznej podróży meandrami pomiędzy życiem a śmiercią: „(…) Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się dlaczego /Twoje zmiażdżone serce wciąż krwawi?”. Pomiędzy początkiem i końcem: „(…) Widziałem, jak rozkwitasz / I widziałem, jak więdniesz / Człowiek w lustrze / Porzucił wszelkie nadzieje”. To piosenka o dwóch stronach życia oddzielonych „progiem”, który kusi by go przekroczyć: „(…) Pamięć, zbawienie / Wezwanie przebudzenie / Powolne schodzenie / W pustkę”. To jednocześnie, moim zdaniem, najlepszy utwór na płycie, a urwane zakończenie podkreśla tylko jego tragiczne przesłanie.

„Ωmega” (w tytule z „Ω”- ostatnią literą greckiego alfabetu) to końcowy akord tej płyty. Łagodne brzmienie fortepianu i przypominający nieco Gilmurowską gitarę początek stanowią wspaniałe wprowadzenie do słów pełnych nadziei i jednocześnie wiary w możliwość uleczenia wszelkich smutków i ran: „(…) Ulecz mnie teraz /Jestem zmęczony i zagubiony / Dotarłem do końca moich dni / Usiądę na klifie nad morzem”. Jednocześnie to bardzo gitarowa kompozycja będąca, w moim odczuciu, jakąś końcową refleksją o konieczności akceptacji śmierci jako nieodłącznego składnika życia. Polecam uwadze Państwa środkową część tego utworu – akustyczno-elektryczne, przeplatające się sola gitar oraz, następujący po nich, moment „metalowego” buntu wraz z kończącym utwór saksofonem i gitarą akustyczną, która zdecydowanym, wyciszającym, ostatnim akordem zamyka płytę.

„Katharsi” to drugi w dorobku zespołu Deep Limbic System krążek. Panowie Sergio Sunga (wokal i gitary), Leonel Huerta (gitary), Carlos Bárcenas (klawisze), Ángel Natividad (gitara basowa), José Armengol (perkusja) nagrali bardzo dobrą płytę. Jest w niej melancholia i bunt, znajdziemy łagodne muzyczne pasaże i mocne metalowe riffy. W swej wymowie narracyjnej to smutna opowieść o kondycji ludzkiej z jednoczesną próbą wskazania na możliwość „odkupienia”, zmiany. Mimo szeregu inspiracji (np. zespołami Riverside czy Opeth) zespół wykreował odrębną muzyczną jakość, która powinna spodobać się fanom nieco mroczniejszej, zdecydowanie rockowej i nastrojowej muzyki. Tak, nastrojowej, bowiem niespieszny, utrzymany w niskiej tonacji wokal i pomieszanie elementów metalowych z akustycznymi na tej płycie sprawdzają się bezbłędnie. I przy okazji dobrze wiedzieć jak się gra w dalekim Meksyku.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok