Christmas 5

Nine Stones Close – Adventures In Anhedonia

Maciej Niemczak

Anhedonia to termin pochodzący z greki, który, tłumacząc niemal dosłownie, oznacza „brak przyjemności”. Jest to objaw różnego rodzaju zaburzeń psychicznych, który, najogólniej ujmując, polega właśnie na tym, że dana osoba nie jest w stanie czerpać przyjemności z tego, co dotychczas ją przynosiło lub poziom odczuwanej przyjemności jest znacznie mniejszy niż wcześniej. Nie o medycynie będę tu jednak pisał, a o najnowszym (drugim już w tym roku) albumie grupy Nine Stones Close zatytułowanym ''Adventures In Anhedonia''. Płyta zabierze Cię w podróż po muzycznym świecie tego świetnego zespołu i psychice jego lidera, Adriana Jonesa.

''Podróże w Anhedonii'' to bardzo osobisty album pod względem tekstów i odzwierciedla stan psychiczny w oparciu o osobiste doświadczenia i traumy z niedawnej przeszłości Adriana. On sam mówi: „…naprawdę odzwierciedla to, co działo się ze mną przez ostatnie lata, jaki miało to na mnie wpływ i jak starałem się z tym poradzić…” Muzyka na płycie „Adventures In Anhedonia” jest bardzo odmienna od tej zawartej na „Diurnal”, odzwierciedlając tematykę tekstów i uczucia, które zainspirowały piosenki, a jednocześnie zachowując wyjątkowe brzmienie Nine Stones Close. Zanim przejdę do omówienia poszczególnych utworów, proponuję żebyście przyjrzeli się uważnie okładce albumu, aby odkryć niektóre z zawartych w nim sekretów. To zdjęcie głowy mężczyzny o czarnych oczach i twarzy bez wyrazu pośród jasnych, tętniących życiem świateł miasta. To ktoś, kto czuje się samotny, być może pozbawiony praw. Bez względu na to, czym jest jego ból, on jest prawdziwy, a piosenki odzwierciedlają to w melancholijnych, pytających i pełnych udręki tonach. Autorem okładki jest Antonio Seijas, który wcześniej współpracował m.in. z zespołami Marillion, Gazpacho czy Silhouette.

''Adventures In Anhedonia'' to zbiór dziewięciu utworów, które w sumie trwają 45 minut i 27 sekund. Skład zespołu w zasadzie nie zmienił się i tworzą go: Adrian Jones (gitara, syntezator gitarowy, programowanie perkusji, gitara basowa, instrumenty dęte blaszane, wokal wspierający), Brendan Eyre (instrumenty klawiszowe), Adrian O'Shaughnessy (wokal), Pieter Van Hoorn i Lars Spijkervet (perkusja) oraz Joachim van Praagh (gitara basowa). Wspomogli ich Michel Simons (instrumenty klawiszowe) i Alex Blade Jones (gitara). Z Paulem van Zeelandem (produkującym i miksującym płytę) brzmienie zespołu ewoluowało w oszałamiający krajobraz dźwiękowy. Produkcja łączy spokojne, refleksyjne i piękne chwile ze strzelistą, potężną ciężkością, a wszystko to przy jednoczesnym podkreśleniu najwyższej jakości dźwięku i dynamiki. Zespół opisuje ten album jako jeden z najbardziej różnorodnych i wciągających zestawów, jakie kiedykolwiek stworzyli.

Otwierający album utwór "Beach Walker" wprowadza nas w surowy, ale bardzo powściągliwy krajobraz namalowany syntezatorem. Natarczywa nuta gitary zwiększa tempo, a perkusja dodaje ciężaru tej coraz bardziej napiętej kompozycji, przypominającej jeden z ulubionych zespołów Adriana Jonesa - Alice in Chains. Napięcie opada, a miękkie krople deszczu wyczarowane klawiszami fortepianu Brendana Eyre'a tworzą oko cyklonu. Głos Adriana O'Shaughnessy'ego buduje stopniowo emocje i jest jak nagłe wyrzucenie wypowiedzianego bólu. Muzyczna burza rozpętuje się w finałowej części, a ostre gitary Adriana Jonesa drapią niebo. W końcu wszystko zanika odsłaniając kawałek błękitnego nieba.

''Anhedonia'' ma wprowadzić słuchacza w melancholijny trans swoim powolnym, tlącym się tempem. Niespieszna melodia prowadzi w głąb samotności, ucieleśniając soniczny smutek, który wyraża swoim głosem Aio. Czym jest anhedonia, opisałem we wstępie i chwała Adrianowi za to, że zdecydował się na opowiedzenie o tej niezbyt przyjemnej przypadłości, z którą zmaga się w dzisiejszych czasach coraz więcej osób. Miękka gitara i cudowny fortepian łączą się w tym utworze z ekspresyjną, momentami drapieżną perkusją i niesamowitym wokalem. To świetna kompozycja bez charakterystycznej solówki Jonesa, za to z licznymi muzycznymi fajerwerkami w tle.

Osadzony w przestrzeni między rzeczywistością, a rozpaczą ''Binary'' to przepiękny, pełen nostalgii utwór, w którym czuje się przede wszystkim cudowną magię gry na klawiszach Brendana Eyre. Spokojna perkusja znakomicie współgra z delikatną gitarą i subtelnymi uderzeniami w klawisze fortepianu. Znakomity wokal i bajeczne chórki w tle potęgują uczucie błogostanu (pomimo powagi tekstu) i sprawiają, że to mój ulubiony fragment tego wydawnictwa.

Instrumentalny ''The Mind'' rozpoczyna się słodkim brzmieniem gitary akustycznej. W tle słychać ambientowe klawisze i kojące smyczki. Na początku drugiej minuty utwór eksploduje ognistą solówką, wspartą dynamicznymi uderzeniami pałeczek w bębny. Ostatnie 40 sekund to spokój, który wprowadzają wysuwający się na pierwszy plan fortepian i delikatnie dryfujący w tle suntezator.

Równie spokojnie zaczyna się ''Walk Towards The Sun''. Nastrojowa gitara i delikatne klawisze podprowadzają do emocjonalnego głosu Aio, który wspaniale brzmi na tle rytmicznej perkusji i urzekających skrzypiec. Po krótkim popisie Brendana, znakomitą solówką raczy nas Adrian Jones. To mój drugi ulubiony utwór z tej płyty.

''Landwaster'' to wspólna kompozycja Jonesa i Michela Simonsa. Mnóstwo tu mrożącej krew w żyłach elektroniki. Surowe, perkusyjne rytmy i warcząca groza wokalu O'Shaughnessy'ego potęgują przytłaczające poczucie przygnębienia i osamotnienia, które zrodziły się w najmroczniejszych miejscach naszych lęków. Panują tu bardzo ciężkie i mroczne, wręcz upiorne klimaty.

''The Moment I Stopped Caring'' daje wytchnienie po wysłuchaniu poprzedniej kompozycji. Jest to krótki, instrumentalny utwór oparty na wirujących dźwiękach gitary akustycznej.

''Hole'' to mój trzeci faworyt z tego albumu. To cudowna romantyczno-melancholijna ballada, której piękno jest nie do opisania. To Nine Stones Close w pełnej krasie ze wspaniałymi skrzypcami, znakomitą sekcją rytmiczną, olśniewającymi klawiszami, cudownym głosem Adriana ‘Aio’ O'Shaughnessy'ego i magiczną solówką Adriana Jonesa (w stylu mojego ukochanego ''Faceless Angel''). Moi Dodzy, po prostu usiądźcie i delektujcie się tym utworem!

Nieuchronnie zbliżamy się do finałowego utworu najnowszego dzieła Nine Stones Close. Jest nim epicki, blisko ośmioipółminutowy ''Plastic Animals''. Rozpoczyna się powolnymi, niemal sielankowymi tonami, które po trzech minutach przemieniają się w mocarnego molocha zrodzonego z bębnów Larsa Spijkerveta i wspaniałego dudniącego basu Joachima van Praagha. Jak zwykle niesamowity Aio a to krzyczy, a to na koniec kokietuje delikatnością. Z gitary Adriana Jonesa emanuje energia, która w połączeniu z intesywnymi dźwiękami wydobywanymi przez palce Brendana Eyre tworzy muzyczną erupcję, która kończy pytę ''Adventures In Anhedonia''. W tym właśnie utworze najwyraźniej słychać moc całego zespołu.

Są takie chwile w moim życiu, że tylko kilka rzeczy może sprawić mi radość. Muzyka jest zawsze jedną z nich. Mogę czuć się szczęściarzem, że obcuję z takimi artystami, jak muzycy Nine Stones Close i słucham dzięki nim wspaniałych płyt, a ''Adventures In Anhedonia'', jak również wydany wiosną ''Diurnal'', takimi właśnie są. Jeśli chcesz posłuchać albumu, który jest tyleż spokojny, co bolesny, który koi Cię muzycznie, a jednocześnie wokalnie eksploruje brutalną rzeczywistość, to ''Podroże w Anhedonii'' są właśnie dla Ciebie. Goraco polecam.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok