Wydana niemal dokładnie rok temu płyta “An Hour Before It’s Dark – Live In Port Zelande”, zawierała (w wersji audio) zapis sobotniego koncertu zagranego w ramach Marillion Weekend 2023 w holenderskim Port Zélande. W recenzji tego wydawnictwa napisałem, że pamiątki z dwóch pozostałych wieczorów tego wydarzenia mają ukazać się w roku następnym. Zapowiedzi zmaterializowały się pod koniec października, gdy do naszych rąk trafiły krążki pod wspólnym tytułem „The Remains Of The Weekend”. Zanim to nastąpiło, wydawca grupy, EAR Music, opublikował wspomniany na początku zestaw na płytach kompaktowych, winylowych, DVD i Blu-Ray, dzięki czemu trafiło ono do szerokiej dystrybucji (pierwotnie ukazało się pod szyldem należącego do zespołu labela Racket Records). W wersji video różniło się ono trochę on pierwszej wersji, ale o tym w dalszej części tekstu.
Koncertowy album „The Remains Of The Weekend” został wydany przez Racket Records w postaci płyty Blu-Ray, dwóch dysków DVD oraz osobnych podwójnych zestawów płyt kompaktowych, zawierających odpowiednio zapisy z piątkowego i niedzielnego (17 i 19 marca 2023 roku) występu.
Friday Night
Zasadnicza część krążków z zapisem audio-wizualnym oraz dwie pierwsze płyty kompaktowe zawierają rejestrację pierwszego występu grupy w tradycyjnie zbudowanym na ten cel namiocie w holenderskiej miejscowości Port Zélande. W odróżnieniu do pozostałych dwóch setów, gdy na scenie oprócz zespołu pojawili się goście, tym razem na scenie zaprezentował się wyłącznie kwintet Steve Hogarth – Steve Rothery – Pete Trewavas – Mark Kelly – Ian Mosley. Panowie rozpoczęli wieczór od otwierającego album „F.E.A.R.” rozbudowanego nagrania „El Dorado”, czym porwali licznie zgromadzoną (tradycyjnie bilety rozeszły się bardzo szybko) publiczność. Po tym 17-minutowym kolosie przyszedł czas na bardziej zwarte formy. I tak, ze sceny wybrzmiał „This Train Is My Life” z albumu „Happines Is The Road – Essence”, a zaraz po nim jeden z lepszych fragmentów płyty „Holidays In Eden”– „The Party”. Z „Marbles” grupa zaproponowała nastrojową pieśń „Fantastic Place”, po zakończeniu której publiczność chóralne zaśpiewała melodię z gitarowej partii. Na chwilę przenosimy się w bardzie popowe rejony, za sprawą dwóch singli z drugiej płyty z Hogarthem za mikrofonem („Holidays In Eden”) – „No One Can” z wydatnym wsparciem wokalnym publiczności oraz Trewavasa i Kelly’ego, a także „Dry Land”. Temperatura w namiocie sięgnęła zenitu, gdy Rothery zaczął grać pierwsze dźwięki utworu „Warm Wet Circles”, który potem przeszedł w „That Time Of The Night”, oczywiście z płyty „Clutching At Straws”. Tu znów publiczność mogła wykazać się wokalnie towarzysząc Hogarthowi w wykonywaniu partii oryginalnie śpiewanych przez wysokiego Szkota. Zasadnicza część koncertu kończyła się drugim obszernym fragmentem płyty „F.E.A.R” w postaci suity „The Leavers”, w której w pewnym momencie Hogarth zbliżył się mocno do publiczności. Inna sprawa, że nie było to do końca zamierzone, po prostu zachwiał się przy krawędzi sceny i musiał z niej zeskoczyć. Takie nieprzewidziane sytuacje na pewno dodają występowi klimatu, tym bardziej, że po kilku uściskach wokalista wrócił w podskokach (dosłownie!) na swoje główne miejsce. Tym razem w finałowej części („One Tonight”) zabrakło konfetti (pojawia się jedynie na ekranie), za to tradycyjne zaśpiewy w wykonaniu zgromadzonych na wydarzeniu widzów zabrzmiały potężnie.
Widownia jest też jednym z głównych aktorów podczas wykonywania, w trakcie pierwszego bisu, pieśni „Three Minute Boy”. Początkowo to właśnie ona oraz głos Hogartha i jego gra na pianinie wypełnia całą przestrzeń. Po dołączeniu kolegów z zespołu robi się jeszcze bardziej magicznie – publiczność początkowo wspiera basistę i klawiszowca w chórkach, a podczas wyciszonej części gra już niemal główną rolę, wydatnie przyczyniając się do tego, że czas trwania kompozycji rozrasta się do ponad 12 minut. Końcówka to już prawdziwie improwizowana rockowa jazda, a całość składa się na chyba najbardziej spektakularne wykonanie nagrania, które pierwotnie ukazało się na płycie „Radiation”.
Drugim bisem była tytułowa pieśń z albumu „This Strange Engine”. Jest ona dla fanów jedną z ulubionych reprezentantek całej dyskografii Marillion, nic zatem dziwnego, że ponownie nie szczędzili oni swoich gardeł robiąc tło dla zespołu, czy też wyrażając aplauz dla jednej z najpiękniejszych solówek gitarowych Rothery’ego. Tak potężną dawką emocji zespół zamknął pierwszy wieczór Weekendu.
Sunday Night
Drugi zestaw płyt kompaktowych zawiera rejestrację niedzielnego (19 marca 2023 roku) występu. Nagrania umieszczone na pierwszym dysku pojawiły się już w wersji z obrazem na wydawnictwie “An Hour Before It’s Dark – Live In Port Zelande” (wyłącznie na krążkach wydanych przez Racket Records), a jako zapis audio stanowiły większość programu ubiegłorocznej świątecznej płyty dla członków fanclubu – „Web Christmas 2023”.
Na scenie do grupy dołączył portugalski muzyk, Luis Jardim, który wspomógł zespół grą na instrumentach perkusyjnych. Poza niewielkimi fragmentami jego obecność nie wniosła jednak zbyt wiele do brzmienia Marillion, który tego wieczoru zdecydował się zaprezentować utwory rzadziej prezentowane na żywo, a w jednym przypadku wręcz nigdy wcześniej nie grane na scenie.
Poniżej pozwolę sobie przypomnieć Państwu, co napisałem rok temu na temat zawartości pierwszego dysku: „W charakterze intro wykorzystano nagranie „River” autorstwa producenta całości, Michaela Huntera, po którym zabrzmiał cudowny set z płyty „Brave” , czyli po kolei – „Bridge”, „Living With The Big Lie”, „Runaway” i „Hollow Man”. Po tym przepięknym rozpoczęciu otrzymujemy jeszcze jeden z ciekawszych urywków z płyty „Radiation”, czyli „Born To Run”, cudowny „White Paper” z „F.E.A.R.” i jedyne nagranie z czasów, gdy wokalistą w grupie był wysoki Szkot, odśpiewany w większości przez publiczność, „Sugar Mice”. Jest także kompozycja „Genie”, oryginalnie z płyty „Marbles”, ale ta akurat nie należy do moich faworytek”.
Krążek numer dwa rozpoczyna jedno z piękniejszych nagrań z płyty „Anoraknophobia” - „Fruit Of The Wild Rose”, które w setlistach pojawia się zdecydowanie rzadziej niż „Quartz”, czy „This Is The 21st Century”, a szkoda, bo to wyjątkowej urody pieśń. Po niej wybrzmiewa ballada “Older Than Me” (tu zatytułowana “She’s Older Than Me”) z płyty „Happiness Is The Road – The Hard Shoulder”, która tego wieczoru została zaprezentowana na żywo po raz pierwszy. Nastrój podtrzymuje jeszcze jedna wolna pieśń – „Afraid Of Sunrise” z płyty „Afraid Of Sunlight”. W ramach ożywienia klimatu po tej spokojnej części w setliście pojawił się utwór „Map Of The World” z „Anoraknophobii”, z wyświetlanymi na ekranie czarno-białymi filmikami przedstawiającymi fanów z różnych zakątków świata. Jest to jednak tylko chwilowe przyspieszenie tempa, bo za chwilę do naszych uszu dociera pieśń „Pour My Love” z albumu „Songs That Can’t Be Made”. Na finał otrzymujemy najciekawsze fragmenty płyty „Somewhere Else” – „Voice From The Past” oraz nagranie tytułowe. Pod koniec pierwszego z nich uszkodzeniu uległ werbel w zestawie perkusyjnym Iana Mosleya. By dać czas ekipie technicznej na naprawę, Trewavas i Hogarth, wspierani przez Jardima, spontanicznie wykonali specjalną wersję pieśni „Bell In The Sea”, pochodzącej z drugiej strony singla „Uninvited Guest”. Takie nieprzewidziane zdarzenia dodają atrakcyjności występom, pozwalając jednocześnie docenić profesjonalizm muzyków (oraz ich techników).
Na bis grupa zaprezentowała przejmujący song „A Few Words For The Dead”. Finałowe nagranie z płyty „Radiation”, z Pete’em Trewavasem grającym na swoim dwugryfowym Rickenbackerze i Hogarthem śpiewającym z karabinem trzymanym w jednej ręce, robi spore wrażenie. W końcówce jest jeszcze bardziej magicznie, gdy za sprawą wyświetlanej na ekranie za sceną oraz na kartonach trzymanych przez członków ekipy zespołu i fanów pojawia się sentencja „Or You Could Love” w wielu językach. To wraz z trzymanym przez wokalistę karabinem, tym razem z wetkniętą w lufę różę, tworzy niesamowity klimat. Jeszcze tylko ukłony i Marillion Weekend 2023 w Holandii dobiegł końca.
Na płycie Blu-Ray oraz dwóch krążkach DVD zamieszono cały materiał z piątkowego występu oraz… drugą połowę niedzielnego show. To oznacza, że żeby mieć pełny zapis holenderskiego Weekendu trzeba zakupić wizyjne dyski wydane przez Racket Records. Całość ogląda się bardzo dobrze. Wrażenie robią wyświetlane na ekranie wizualizacje oraz świetna gra świateł. Jedyne do czego można mieć zastrzeżenie jeśli chodzi o wyreżyserowany tradycyjnie przez Tima Sidwella film jest widok z kamery, z której pokazywane są zbliżenia na Stevena Rothery’ego. Niestety obraz z niej drga w rytm wybijany przez bęben basowy Iana Mosleya. Jednak jest to tylko niewielki dyskomfort.
W przyszłym roku zespół zaplanował aż osiem Weekendów. Muzycy wystąpią oczywiście także w Port Zélande. Będzie to miało miejsce w dniach 12 – 16 marca. Niestety tym razem (podobnie jak w 2023 roku) zabraknie polskiej odsłony. I tu nachodzi mnie smutna refleksja. Nie wiem, czy jeszcze będziemy mieli szansę zobaczyć kwintet Steve Hogarth – Steve Rothery – Mark Kelly – Pete Trewavas – Ian Mosley w naszym kraju. W social mediach można przeczytać sugestie, że muzycy woleliby się skupić na kilkudniowych wydarzeniach zamiast jeździć w trasy, które i tak od pewnego czasu omijają Polskę. Mam nadzieję jednak, że się mylę. Na razie cieszmy się z, kolejnego już, zestawu koncertowego tej niezwykle zasłużonej dla muzyki grupy, który można nabyć na stronie zespołu (www.marillion.com).