Marillion - Clutching At Straws

Przemysław Stochmal

ImageWydarzyło się w 1985 roku – zespół Marillion wydał album „Misplaced Childhood”, który okazał się opus magnum w jego dyskografii, największym sukcesem zarówno pod względem  artystycznym, jak i komercyjnym, do czego walnie przyczynił się wydany na singlu megahit „Kayleigh”. Zespołowi będącemu wówczas wyraźnie na fali wznoszącej nie pozostawało nic innego, jak udowodnić, że stać go na jeszcze więcej.

Praca nad wydanym ostatecznie w połowie 1987 roku albumem była zatem procesem, który pochłonął dużo więcej czasu, aniżeli miało to miejsce w przypadku wcześniejszych dzieł Marillion. Powstała w konsekwencji płyta perfekcyjna - niezwykle udana i przy tym bardzo dojrzała. To ponownie oparte na formule koncept albumu dzieło, choć w pewnym stopniu stylistycznie tożsame z wcześniejszymi dokonaniami grupy, jest jednak również i pewnym krokiem naprzód. „Clutching at Straws” jako całość stanowi dowód, że zespołowi najwyraźniej nie wystarczała łatka „drugiego Genesis”, czy choćby grupy proponującej odbiorcom rock progresywny „w starym stylu”. Marillion tą płytą wyraźnie pokazał, że jest na tyle silną artystycznie formacją, by generować gatunek w rodzaju „marillionowskiego stylu progrocka”. Bo choć jest to muzyka wciąż jeszcze bliska czerpanym z lat siedemdziesiątych, a eksponowanym na wcześniejszych płytach grupy progresywnym schematom kompozycyjnym, to tu, silniej niż na którejkolwiek z poprzedniczek, ukazuje się jej uniwersalność, która, jak pokazała przyszłość, stała się poważaną przez zespół artystyczną przesłanką w jego dalszej karierze, kontynuowanej już bez Fisha. Sama struktura kompozycyjna konceptu, znacznie bardziej luźna aniżeli na „Misplaced Childchood”, głównie integrowana za pomocą tekstów utworów, wskazuje, że zespół uskrzydlony sukcesami komercyjnymi próbował stworzyć muzykę „dla wszystkich”.

Mimo swojego wyjątkowego jak na wczesny Marillion uniwersalnego charakteru, powstała płyta na bardzo wysokim poziomie artystycznym, śmiało dająca się zestawić z najwybitniejszymi klasykami rocka progresywnego. Całość sprawia wrażenie starannie wypracowanego, wręcz luksusowego artystycznego produktu – znakomicie wyprodukowanej, opatrzonej tradycyjnie zdumiewającą warstwą liryczną dawki muzyki. Muzyki, trzeba ponownie podkreślić, wyjątkowo starannie wykoncypowanej i dojrzałej. „Clutching at Straws” to spośród wszystkich płyt Marillion nagranych z Fishem w składzie materiał najbardziej refleksyjny, miejscami nawet posępny. Niejednokrotnie do bólu egzystencjalne teksty znakomicie uzupełniają się z wieloma stonowanymi, niekiedy wręcz balladowymi fragmentami, („Warm Wet Circles”, „Going Under”, „Sugar Mice” czy quasi-bluesowy, „knajpiany” „Torch Song”), stwarzając niepowtarzalny, „nocny” klimat. Nie cały album ma jednak przygaszony charakter, ekspresyjne teksty Fisha bowiem nie mogłyby obyć się bez nie mniej ekspresyjnej muzyki i wykonawstwa samego wokalisty, o czym doskonale świadczą choćby takie kompozycje, jak „Slàinte Mhath” czy „White Russian”. Niedawno namaszczeni „spece od przebojów” nie powstrzymali się również od umieszczenia na płycie bardziej luźnych, dowcipnych piosenek, zrobionych jednak ze smakiem i świetnie pasujących do reszty materiału („Incommunicado”, „Just for the Record”).

Czas pokazał, że „Clutching at Straws” stał się ostatnim studyjnym albumem Marillion z premierowym materiałem, w którego nagraniu wziął udział Fish. Jako że swoją karierę w zespole zakończył on na tak doskonałym i prezentującym najwyższą klasę dziele, tym trudniejsze stało się zadanie przekonania fanów do nowego oblicza Marillion, które niecałe dwa lata później miało się ujawnić. Choć nie ulega wątpliwości, że „Clutching at Straws” to nie jedyny gigantyczny argument w raczej dość naiwnych osądach typu „Marillion Fisha czy Marillion Hogartha?”, to jednak z pewnością spora część sympatyków grupy właśnie tę płytę wskazałaby jako szczytowe osiągnięcie nie tylko pierwszej ery w karierze Marillion, ale i w całej dyskografii zespołu.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok