T - Anti-Matter Poetry

Artur Chachlowski

ImageTrochę za dużo w tej muzyce filozofii… „Sztuka to rzecz niewdzięczna. Literatura, muzyka, poezja pokazują nam światy, które leżą poza naszym zasięgiem. Przez to stają się destrukcyjne dla naszej codzienności. Każą nam tęsknić za rzeczami, za którymi w istocie sami z siebie nigdy byśmy nie tęsknili. Dla naszego prywatnego życia poezja posiada głęboką moc destrukcyjną. Jest antymaterią. Dlatego moja płyta mówi o tych wszystkich frazesach, których używamy, gdy czujemy się niepewni czego tak naprawdę pragniemy. Gdy zaczynamy czegoś chcieć wyłącznie dla potrzeby posiadania. Kiedy wymieniamy promienie słońca na czarną dziurę, gdy umieramy po trochu, by poczuć, że żyjemy. Ten album opowiada o głupocie, która za tym wszystkim stoi. O tym, że jesteśmy bezsilni w racjonalnym pojmowaniu świata. To taki mój prywatny monolog „pod prąd”. To taka antymateryjna poezja…” - tak o swojej nowej płycie pisze „T”.

„T” to Thomas Thielen. Kiedyś działał w grupie Scythe, a od kilku lat raczy nas solowymi albumami, które lapidarnie firmuje literą będącą inicjałem jego istnienia i nazwiska. W 2002 roku wydał płytę „Naive”, która, jak pamiętam, urzekła mnie swoim somnambulicznym, a przy tym bardzo minimalistycznym charakterem. Przed 4 laty ukazał się mniej ciekawy album pt. „Voices”, a teraz Thomas powraca kolejnym krążkiem, zatytułowanym „Anti-Matter Poetry”. To 68-minutowy koncept album, na którym gra on na wszystkich instrumentach oraz wykonuje wszystkie partie wokalne. To taki produkt jednego człowieka. Produkt, którym Thielen porzucił nostalgiczne i natchnione klimaty na rzecz bardziej rockowego brzmienia. Wprawdzie całość rozpoczyna się od mieszaniny ambientowych dźwięków, sampli, loopów oraz przekształconych elektronicznie głosów (to początek utworu „The Wasted Lands), ale reszta płyty to – choć nie brak na niej licznych komputerowo generowanych dźwięków – w przeważającej mierze rockowe granie z lekka nasączone elektroniką spod znaku Briana Eno z płynnie przechodzącymi w siebie tematami i połączonymi w jedną całość utworami.

Przyznam szczerze, że pomijając nie do końca przekonywujący aspekt literacki tej płyty, to z muzycznego punktu widzenia mam z nią niemały problem. Bo nie jest to płyta w gruncie rzeczy zła. Ale jakoś nie rzuca też na kolana. Ma swoje momenty (na przykład chyba najlepszy w tym zestawie temat „I Saved The World” wraz z wypływającą z niego równie dobrą trzyczęściową suitą „The Rear View Mirror”, w których to T w sposób zdumiewający przybliża się wokalnie do Andy Latimera, a chwilami śpiewa nawet jak sam Peter Hammill), ale jakoś nie przekonuje mnie ona do tego stopnia, co na przykład debiutancki krążek naszego bohatera. Być może nie zadziałał w przypadku „Anti-Matter Poetry” efekt zaskoczenia, którym przed laty zachwycił mnie album „Naive”, być może trzeba tej płycie dać więcej szans, być może trzeba poświęcić jej znacznie więcej czasu i uwagi (choć jej 68-minutowy rozmiar nie zachęca, by często wciskać przycisk PLAY), a być może to po prostu album świadczący o wyraźnej, niestety, obniżce kompozycyjnej formy Thielena?

Na okładce (której autorem konceptu jest nie kto inny jak… T) po raz kolejny podziwiać można kobiece nogi. Czyżby to jakiś artystyczny fetysz naszego bohatera? Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nie są to, delikatnie rzecz ujmując, najzgrabniejsze nogi pod słońcem. Niby intrygują, ale nie zachwycają. Tak samo jest z muzyką wypełniającą to wydawnictwo. Niby coś w niej jest, ale już podczas słuchania odnosi się wrażenie, że większość dźwięków przemyka między uszami, nie zatrzymując się na dłużej w pamięci odbiorcy.

Dlatego na koniec powtórzę raz jeszcze: nie jest to płyta zła. Ale nie byłbym w zgodzie sam ze sobą gdybym powiedział, że chciałbym często do niej powracać. Jako całość, nie przemawia do mnie. Czy to może kwestia wpływu jakiejś dziwnej antymaterii?...

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok