Kalandra – A Frame Of Mind

Maciej Niemczak

Są albumy, które wydają się czymś więcej niż tylko zbiorem piosenek – stają się lustrem, odbijającym części nas samych, z którymi czasami trudno nam się zmierzyć. Takim albumem jest “A Frame of Mind” norwesko-szwedzkiego kwartetu Kalandra. Zanim jednak opiszę płytę, przybliżę Wam nieco ten zespół, bo pomimo kilku wizyt w naszym kraju jakoś nie zaistnieli jeszcze na naszej stronie.

Po raz pierwszy świat usłyszał o nich dokładnie 11 lat temu wraz z wydaniem singla ''Sell Your Voice''. W marcu 2017 r. ukazała się świetna EP-ka ''Beneath the Breaking Waves'', ale ich kariera nabrała rozpędu dopiero trzy lata później, kiedy to nagrali i wydali na singlu cover utworu ''Helvegen'' z repertuaru Wardruny. Zespół został poproszony o stworzenie dwóch kompozycji do popularnego w Norwegii serialu s-f ''Beforeigners''. W październiku 2020 r. wydali pełnowymiarowy debiut pt. ''The Line''. To piękna płyta dla miłośników przestrzennej, w większości melancholijnej muzyki z cudnymi melodiami i nordyckim powiewem. W 2022 r. zaprezentowali natomiast autorski soundtrack do gry strategicznej "Kingdom Two Crowns: Norse Lands (Extended)", pokazując, że czują się dobrze w każdej roli. Aby przekształcić oryginalną ścieżkę dźwiękową gry w album, zespół rozszerzył niektóre utwory i nadał im nowy miks, aby dać słuchaczom (i osobom niegrającym) bardziej intymne doświadczenie muzyki. Zespół współpracował z lokalnymi norweskimi muzykami ludowymi, takimi jak John Stenersen i Kenneth Lien, używając starych instrumentów, takich jak hurdy-gurdy, nyckelharpa i moraharpa. No i dochodzimy do bieżącego roku, a konkretniej do września 2024, a tu czeka na nas świetny album ''A Frame Of Mind'', który został nagrany w następującym składzie: Katrine Stenbekk – wokal, Florian Döderlein Winter – gitara, drugi gitarzysta Jogeir Daae Maeland i Oskar Johnsen Rydh grający na perkusji.

O czym jest ta płyta? Najlepiej będzie jak zacytuję Kalandrę: ''Album można opisać jako introspekcyjną podróż opartą na doświadczeniach życiowych i o tym jak kształtują one sposób, w jaki postrzegamy świat. Eksploruje to, co umieszczamy w ramach naszego codziennego życia, ale także to, co jest wykluczone. Powróciliśmy do swoich wspomnień i napisaliśmy o przeszłych traumach, pielęgnowanych momentach z dzieciństwa i niepokoju o przyszłość oraz o stan świata''.

A muzycznie? ''A Frame Of Mind'' wykorzystuje ten sam dynamizm i delikatność co ''The Line '', ale nasyca go nowymi perspektywami kruchości i siły, których wszyscy potrzebujemy w trwającej podróży uzdrawiania i odkrywania siebie. Brzmienie zespołu wykorzystuje unikalną mieszankę nordyckiego folku, skandynawskiego popu, rocka alternatywnego i prog metalu. To czyni ich wyjątkowymi, ponieważ żaden z tych stylów nie jest dominujący, a i trudno jednoznacznie do kogokolwiek innego porównać te dźwięki. Niektóre z ich utworów są akustyczne i emocjonalne, podczas gdy inne zawierają sporo gitarowej szorstkości i orkiestrowego majestatu. Kompozycje te nie są ani obojętne ani przesadnie teatralne, a każda sekunda ich muzyki wydaje się być bardzo wrażliwa i autentyczna. Muzycy przyznają się do inspiracji zaczerpniętych z twórczości Eivør, Anny Von Hausswolff, Jenny Hval i zespołów Pink Floyd, Tool, Mastodon, Radiohead, TesseracT, Wardruna, Gåte, IRAH i Sigur Rós. Przyznacie, że rozpiętość bardzo duża, ale tak po prawdzie - na ''A Frame Of Mind '' ja tych wpływów zbytnio nie słyszę i bardzo dobrze!

Jeśli miałbym Kalandrę gdzieś stylistycznie umiejscowić, to pomiędzy trzema płytami, które w tym roku już recenzowałem na małoleksykonowych łamach. Chodzi o albumy Midas Fall, TVINNA i Iterum Nata. I pewnie dlatego tę płytę tak bardzo lubię. Muzyka Kalandry może wydawać się prosta, ale jak powie Wam większość muzyków, najtrudniej jest napisać właśnie proste (ale genialne) piosenki.

Płyta zawiera dziesięć utworów i wszystkie (w większym lub mniejszym stopniu) mnie fascynują. Opener ''I Am'' prezentuje się jako idealny opis typowej Kalandry. Utwór rozpoczyna się spokojnym anielskim głosem Katrine Stenbekk, a wraz z kolejnymi taktami dodaje coraz więcej elementów, aż kończy się błyskotliwą kulminacją. Dryfuje od folku po fragmenty o brzmieniu orkiestrowym, co daje przedsmak tego, co wydarzy się na tym albumie. Opowiada o bólu i smutku, które wszędzie za tobą podążają, oraz o błędach, które się powtarzają. Muzyka podkreśla emocje, które mogą towarzyszyć takim sytuacjom.

Następny utwór to cudownie nastrojowy “Untie The Knot''. Mogę go słuchać w nieskończoność. Nieskazitelne piękno w najczystszej postaci. Całość prowadzi słodki głos Katrine, ale równie ważne jest współgranie gitary akustycznej z elektryczną, które współpracują ze sobą, aby stworzyć nieziemsko potężną atmosferę kompozycji.

''Are You Ready?'' pokazuje metalową stronę zespołu, z polirytmicznymi riffami i przepełnioną groove'em perkusją. Świetnie kontrastuje z poprzednim utworem i początkiem następnego.

''The State Of The World'' zaczyna się jako cicha kołysanka ze smyczkami i fortepianem. Przejmujący wokal i tradycyjne instrumenty głęboko poruszają duszę słuchacza. Ten niezwykle piękny utwór mówi o tym jak bardzo staliśmy się nieczuli na nienawiść i przemoc na świecie i że często uważamy za głupie lub nierozsądne mieć nadzieję na pokojowe istnienie. Ten kawałek niewinnej i pełnej nadziei poezji naprawdę porusza. To akustyczna, magiczna kompozycja, która skruszy najbardziej zatwardziałe serca .

''Bardaginn'' (Bitwa) jest pierwszą z piosenek śpiewanych po norwesku. Zaczyna się bardzo spokojnie, ale to chyba najbardziej dynamiczny utwór na płycie, z większą ilością basu w miksie i bardziej agresywnymi tonami gitary. Zespół nie zapewnia wiele w zakresie wirtuozerii lub solówek, lecz ogólny efekt jest potężny i skupia się na bardzo dobitnym przekazie wokalnym Katrine. To pyszna wyprawa w industrialny metal wzbogacona o mroczne folkowe melodie.

Nagranie zatytułowane ''A Life Worth Living'' jest, muzycznie rzecz biorąc, bardziej ambitne, z dynamiczną zmiennością w całym instrumentarium, w tym wiolonczeli i skrzypiec. To utwór z powściągliwym, ale niespokojnym rytmem, który początkowo pozostaje w tle, ale powoli narasta w trakcie utworu.

W następnym utworze, ''I'll Get There One Day”, fortepian, perkusja i smyczki tworzą wspaniałą podstawę dla piosenki o rodzaju niepokoju, który może prowadzić do rozwoju osobistego. W przypadku smyczków zastosowano skalę tonową, która brzmi tęsknie i przechodzi w melodię fortepianu, co łatwo i pewnie prowadzi do wniosku, że cel w końcu zostanie osiągnięty. Początkowo brzmi jak wędrówka przez niekończącą się pustynię - jest bardzo jednolita i czasami przerywana partiami smyczkowymi, które brzmią jak ścieżka dźwiękowa ''Dune''. W środku utworu następuje zmiana tempa i nastroju, którą wprowadzają dźwięki fortepianu i lekkiej perkusji, a które ucichną pod koniec kompozycji.

''Hytta''... Hmm... Uruchomię wyobraźnię... Ktoś budzi się rano w pięknym miejscu na łonie natury. Spokojne śniadanie, a następnie kąpiel w cicho płynącej rzece lub jeziorze w słoneczny dzień. To jest właśnie piękno muzyki. Może być wszystkim, czego chcesz. Słuchasz ścieżki dźwiękowej i sam tworzysz świat. To przepiękny ambientowy utwór, który łagodnie unosi się nad dźwiękami morza.

''Segla'' (Żagiel) to kolejny spokojny i piękny utwór wybuchający oszałamiającą atmosferą stworzoną przez różne instrumenty strunowe i syntezatory. Jest śpiewany po norwesku, co dodaje mu dodatkowego kolorytu. Przemyślany, nieco dramatyczny w środkowej części, no i melancholijny, biorąc pod uwagę, że niektóre sytuacje są jednocześnie ograniczeniem i szansą.

''I Remember A Time” to ostatni utwór na płycie. Jest akustyczną balladą o potrzebie wspólnoty, miłości, przebaczenia, ale także o tym, że nadzieja również może budzić strach. Śpiew składa się z kilku głosów i towarzyszy mu jedynie gitara. Konkluzja trafna zarówno pod względem muzycznym, jak i poetyckim. Esencja piękna folkowej muzyki. Wraz z ''Hyttą'' i ''Seglą'' tworzy sekwencję zapewniającą kilka spokojnych chwil na refleksję i jednocześnie w cudowny sposób kończy to niezwykle udane wydawnictwo .

Reasumując, ''A Frame Of Mind'' to pod wieloma względami rollercoaster emocji pomiędzy nadzieją, podziwem, a także introwertyczną autorefleksją. Dzięki niesamowicie udanemu połączeniu progresywnego rocka, rytualnego folku i powściągliwej elektroniki Kalandra urzeka swoimi kompozycjami. To doskonała płyta dla melomana o otwartym umyśle, który wie jak smakować mieszankę powyższych stylów. ''A Frame Of Mind'' to rozmowa, lustro i przewodnik. A w świecie, w którym tak często gubimy się w hałasie, znalezienie muzyki, która sprowadza cię z powrotem do twojej własnej prawdy, jest darem. Bardzo lubię taką muzykę i dlatego ta płyta z pewnością znajdzie się w moim Top 10 albumów 2024 roku. Mam nadzieję, że zachęciłem Was do zapoznania się z twórczością tego norwesko-szwedzkiego kwartetu i polubicie go w niemniejszym stopniu niż autor tych słów.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok