Christmas 7

Kornmo - Vårjevndøgnsnatt

Artur Chachlowski

Niewtajemniczonym przypomnę: Kornmo to instrumentalny zespół progresywno-symfoniczny z muzycznymi korzeniami wrośniętymi w lata 70. XX wieku, z mocnym naciskiem na szlachetną melodykę i marzycielski klimat, często wręcz ilustracyjny, przypominający epickie soundtracki. Początki zespołu też sięgają połowy lat 70., kiedy basista Nils Larsen i gitarzysta/klawiszowiec Odd-Roar Bakken zaczęli razem muzykować. Pod nazwą Kornmo działają jednak dopiero od 2015 roku, a wspomaga ich perkusista Anton Larsen.

Na naszych małoleksykonowych łamach opisywaliśmy już poprzednie płyty tego norweskiego zespołu – „Fimbulvinter” (2021) oraz dwie wcześniejsze - „Svartisen” i „Vandring”, wznowione przez wytwórnię Apollon Records odpowiednio w 2022 i 2023 roku. Myślę, że na podstawie tych recenzji można w sposób przejrzysty wyrobić sobie zdanie na temat granej przez Kornmo muzyki.

W listopadzie br. Apollon Records wypuszcza na rynek nowy, czwarty już w dorobku Kornmo, album zatytułowany „Vårjevndøgnsnatt” („Noc równonocy wiosennej” – przyp. AC). I choć to już jesień, to klimat muzyki Kornmo faktycznie jest bardzo… wiosenny. Właściwie to odbijają się w nim wszystkie cztery pory roku, zapewne na dalekiej Północy nieco inaczej pokładane astronomicznie niż w naszym kraju.

Według informacji od zespołu wiem, że „Vårjevndøgnsnatt” jest albumem koncepcyjnym opartym na pewnej historii, która zaczyna się w Irlandii, a kończy się w głębokich norweskich lasach. Znajduje to odzwierciedlenie w ekspresji muzycznej, zarówno pod względem kompozycji, jak i poprzez wybór instrumentów. Nauka, filozofia, mity i folklor w malowniczy sposób ubarwiają tę historię, na której opierają się tematy przewodnie zawarte w pięciu utworach wypełniających płytę. Te dźwięki pobudzają wyobraźnię i podczas słuchania, pod półprzymkniętymi powiekami, malują się barwne sceny, obrazy, klapsy z nigdy nienakręconych filmów… Gdyby komuś tego było mało, by puścić wodze fantazji i zatopić się w ilustracyjnej muzyce Norwegów, może sięgnąć do książeczki towarzszącej płycie. Znajdzie tam spisaną ową historię, którą przy pomocy instrumentów opowiadają norwescy muzycy. Podzielili ją na pięć muzycznych rozdziałów, które łącznie trwają ponad 70 minut. Robi się z tego całkiem spory soundtrack… A historię tę, o której przed chwilą wspomniałem, można przeczytać zarówno po norwesku, jak i po angielsku. Wystarczy przeczytać raz… A potem znowu przymknąć oczy i dać porwać się tej pięknej, pastelowej, marzycielskiej muzyce.

https://apollonrecords.no

 

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok