King King - Standing In The Shadows

Andrzej Barwicki

ImageZespół King King zadebiutował w 2011 roku albumem „Take My Hand”. Okazał się on znakomitym krążkiem, który zwrócił uwagę krytyków, a przede wszystkim słuchaczy, a w 2012 roku został nawet wyróżniony przez The British Blues Awards w dwóch kategoriach: Best Band i Best Album. Poza własnymi premierowymi kompozycjami muzycy zaprezentowali na nim utwory z dorobku takich artystów, jak Eric Clapton i Robert Cray. Kompozycjami autorstwa duetu Nimmo/Coulson zwrócili uwagę na swoją autorską twórczość. Zdecydowało to o gorącym przyjęciu grupy na różnych festiwalach. Kontynuowanie dobrej passy przez młode i dopiero rozwijające się muzycznie zespoły nie jest łatwe, szczególnie, gdy osiągnie się tak znaczące wyróżnienia, stanowiące, co by nie mówić, wysoko postawioną poprzeczkę. Nowy materiał musi być tak samo wyróżniający się, jak na pierwszej płycie, a nawet powinien zwrócić uwagę jeszcze większej liczby fanów. Jest jeszcze jedna czyhająca na muzyków pułapka, w postaci uderzenia tzw. „wody sodowej” do głowy. Miejmy nadzieję, że nic takiego młodym muzykom z King King się nie przydarzy. Po dwóch latach od wydania wiele zmieniającego w ich życiu muzycznym debiutu nagrali drugą, na szczęście bardzo dobrą płytę.

Na „Standing In The Shadows”, bo taki tytuł nosi ich nowy studyjny krążek, znalazło się 10 kompozycji, trwających razem pięćdziesiąt minut. Album rozpoczyna się kompozycją „More Than I Can Take”. Jak dla mnie jest to potencjalny kandydat na radiowy hit. Nimmo zadziwia w nim słuchacza swoją gitarową grą, a brzmienie sekcji rytmicznej i klawiszy wspaniale podnosi atmosferę od samego początku albumu. Podobnie, choć może delikatniej, brzmi „Take What’s Mine”, który ładnie kołysze i wpada w ucho poprzez chwytliwy gitarowy riff pod koniec nagrania. Najdłuższa kompozycja, „A Long History Of Love”, to trwająca ponad siedem minut, przepięknie wykonana ballada. Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem talentu chłopaków, ich gry na gitarze, wokalu i rewelacyjnych partii klawiszy. Tworzą oni muzykę płynącą wprost z duszy, uwrażliwia nas ona swoim klimatem i nastraja do wysłuchania znakomicie zaśpiewanej długiej historii. Podczas takich brzmień serce na pewno zabije nam mocniej. Za sprawą kompozycji „Jealousy” nadal pozostajemy w pięknym i błogim nastroju. Ten wspaniały klasyk jest autorstwa szkockiego piosenkarza i gitarzysty Frankie Millera, który kiedyś śpiewał między innymi w duecie z Philem Lynottem. Następne nagrania znacznie ożywiają brzmienie. „What Am I Supposed To Do”, „One More Time Around”, „Can’t Keep From Trying” oraz „Come Home (Rest Your Eyes)” to bardzo rytmiczne kawałki. Bardzo miło słucha się takich gitarowo-rockowych, a przede wszystkim przebojowych, dobrze zaaranżowanych i zagranych utworów. W nagraniu „Heavy Load”, z repertuaru grupy Free, powracamy do klasyki rocka z lat 70. Po wysłuchaniu głosu Alana odnoszę wrażenie, że ma on zbliżoną barwę do doskonale znanego i rozpoznawalnego wokalisty Free - Paula Rodgersa. Nagranie „Let Love In”, utrzymane w gospelowym stylu, kończy album „Standing In The Shadows”. Mam nadzieję, że pozostanie on z nami na dłużej, ciesząc wszystkich rozmiłowanych w blues rocku słuchaczy swoją niezwykle ciekawą zwartością.

Najnowsza propozycja zespołu King King zawiera sporo odpowiednio napisanych, melodyjnych rockowych przebojów, urozmaiconych spokojnymi i wzruszającymi słuchacza nastrojowymi klimatami. Dlatego gorąco polecam zapoznać się z muzyką tych uzdolnionych chłopaków pochodzących z Szkocji.

Na koniec wymienię nazwiska muzyków uczestniczących w tym królewsko-królewskim muzykowaniu: Alan Nimmo (vocals, guitars), Bennett Holland (keyboards, backing vocals), Lindsay Coulson (bass), Wayne Proctor (drums, percussion) oraz chórki w wykonaniu The Butler Family, Elayne Foster i Liz Lucas.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok