Christmas 2

Frost - Life In The Wires

Rysiek Puciato

Pierwszym zdaniem opisu najnowszego dzieła zespołu Frost* pt. „Life In The Wires” musi być cytat z wypowiedzi wokalisty (a także gitarzysty i keyboardzisty) zespołu, Jema Godfreya: „(…) Every prog band worth their salt really should do a double album, shouldn't they?” (Każdy zespół progresywny naprawdę powinien nagrać podwójny album, czyż nie? – tłum. R.P.). Dwie płyty to przecież co najmniej dziewięćdziesiąt minut muzyki. Skomponowanie tak obszernego materiału to... przysłowiowy kawał roboty. Trzeba także pamiętać, że poprzednia płyta zespołu („Day And Age”) ukazała się w 2021 roku i że w międzyczasie (w 2023r.) została także nagrana płyta koncertowa („Island Live”) Zatem praca nad dwupłytowym wydawnictwem musiała być szybka i… wytężona.

I chyba taka była, bo ostatecznie otrzymaliśmy wydawnictwo dwupłytowe z 14 utworami trwające ponad dziewięćdziesiąt minut. Wydaje się także, że z tej płyty będą zadowoleni zwłaszcza fani debiutanckiego albumu „Milliontown” (2006) widząc, jak zespół powraca do stylu, który uczynił ten debiutancki album jednym z najbardziej udanych albumów prog rocka ostatnich 20 lat. „(…) W przypadku ‘Day And Age’ potraktowaliśmy (proces nagrywania płyty – przyp. R.P.) bardzo poważnie: nie robimy solówek, robimy sprytne aranżacje. Podobała nam się ta dyscyplina, ale tym razem pomyślałem, że dobrze byłoby trochę się cofnąć. Chciałem tym albumem złożyć mały ukłon w stronę płyty ‘Milliontown’, bo minęło prawie 20 lat od jego wydania i nadal jestem z niej bardzo dumny. 15-minutowy utwór tytułowy zawiera kilka momentów z ‘Milliontown’, które naprawdę lubię” – dopowiada Godfrey. Dodałbym do tych słów więcej. Album ten jest kolejnym pełnowymiarowym, zrealizowanym w sposób bardzo udany, wydawnictwem koncepcyjnym. Nie jest to żadne „odkrycie Ameryki”, bowiem sam autor przyznaje: „(…) „(’Life In The Wire’ – przyp. R.P.) to właściwie kontynuacja albumu ‘Day And Age’ (…) pierwszy utwór na nowym albumie zaczyna się wraz z końcem ostatniego utworu z tego albumu ‘Repeat To Fade’, gdzie pojawia się szum i głos pyta: „Czy mnie słyszysz?” (…) Pamiętam, że umieściłem to, kiedy robiliśmy ‘Day And Age’, jako możliwy mały haczyk na przyszłość”.

Narracyjna strona albumu opowiada o losach głównego bohatera - Naio, pozbawionego celu dzieciaka zmierzającego w stronę pozbawionej znaczenia przyszłości w świecie sztucznej inteligencji. Pewnego dnia Naio słyszy głos DJ-a prowadzącego audycję w starym, analogowym radiu AM, które dała mu kiedyś matka, i postanawia wyśledzić źródło sygnału i je znaleźć, aby sprawdzić, czy istnieje lepsza przyszłość. Jednak czuwającemu ‘Wszechwidzącemu Oku’ systemu nie podoba się taka próba niezależnego myślenia. Wkrótce Naio jest ścigany po całym kraju przez oburzony tłum. Oczywiście śledzenie losów bohatera jest ważne, ale (podobnie jak w przypadku wielu albumów koncepcyjnych) nie trzeba w pełni poznawać historii stojących za muzyką, aby cieszyć się tym albumem. Nawet jeśli słuchacz nie jest do końca zainteresowany podróżą Naio, to i tak otrzymuje różnorodną, innowacyjną i niezwykle przyjemną kolekcję piosenek.

Powyższy akapit niejako narzuca sposób mojego opisu. Jest część narracyjna i jest część muzyczna. Ponieważ w przypadku tzw. koncept albumów uważam, że znajomość ‘treści’ pomaga w zrozumieniu zastosowanych rozwiązań muzycznych, tą drogą chciałbym razem z Państwem (o ile doczytacie do tego momentu) podążyć. Zaczynajmy.

Płyta nr 1:

„Skywaving” – to niejako wprowadzająca w nastrój płyty piosenka-marzenie głównego bohatera: „So I wait / Lying still with dust in my eyes / All through these years / Dreaming of the day we will fly”. Naio – to bezwolny, posłuszny element systemu, który tylko nocą, w sennych marzeniach pozwala sobie na bycie innym.

„Life in the Wires, Pt. 1” – to część pierwsza z dwuczęściowej tytułowej suity. Jej zadanie to zaprezentowanie głównego bohatera, kogoś kto żyje 7669 dni po narracyjnej katastrofie, która doprowadziła do przejęcia władzy przez „Eye” (Oko). „(…) War’s out so we war in other ways
Utopian cages, battery bait”
– wojna się skończyła, wpasujmy się w nową utopijną klatkę. Wpasujmy się w potok informacji, które wpływają do naszych uszu.

„This House of Winter” - to utwór o urodzinach głównego bohatera. Naio stara się przypomnieć sobie jak najwięcej o swojej rodzinie, czytając pamiętniki ojca sprzed swoich narodzin. Znajduje w nich takie słowa: „(…) W nocy siedziałem i obserwowałem światła Londynu, niebo świecące na czerwono od lamp na statkach, które przeszukiwały wody w poszukiwaniu satelitów, i zastanawiałem się, do jakiego świata cię wprowadzamy?”. Może do świata utopijnego szczęścia? Tylko jakiego? – „(…) All of us are in a picture / But looking back there’s only me / Remember when we were together? / The perfect absent family”. Na zdjęciu jesteśmy razem, ale gdy patrzę w przeszłość, to widzę doskonały obraz nieobecnej rodziny – taka refleksja wieńczy te piosenkę.

„The Solid State Orchestra” – ten utwór pełni kluczową rolę w tzw. przebudzeniu się bohatera. Naio wraca do domu po kolejnym dniu spędzonym w dużym budynku na sprzedaży rzeczy, których nikt nie potrzebuje, wraca do domu, by ‘spędzić przyjemny czas’ ze swoim ‘najlepszym przyjacielem’ - starym radiem analogowym, które jego matka dała mu do towarzystwa w wieczór poprzedzający katastrofę. Słyszy głos nawołujący do zmiany sposobu życia, do oderwania się od znanej codzienności. Czy to, zdaniem Państwa, nie może być analogia do wieczoru spędzonego przed komputerem, na internetowych łączach, czatach?… Czy tak się nie dzieje teraz, obok nas, u nas? „(…) I’ve nothing here, I’ve nothing left / I’m just a fading silhouette / Coz I played the game, but failed the test / In paradise we’re paralyzed / We’re blinded by those pretty lights / I see it everywhere I go”.

„Evaporate” – bohater znajduje drogę dla siebie, drogę do własnego wyzwolenia. Evaporate – w tym kontekście znaczy: znikam, uciekam, chowam się. „(…) I will leave no note / So you won’t find out / I am gone from this town, this town” – znikam i nie będzie po mnie żadnego znaku. Jeżeli w utworze poprzednim bohater przeżywa coś, co można by nazwać ‘przełomem duchowym’, to tutaj decyduje się na ucieczkę – „(…) Sometimes it feels like it’s too high a price / To pay for the madness we’re sold as a life / Sometimes it falls to a roll of the dice / Then everything’s gone in the blink of an eye. / Give me a reason to try / Now this is the season to fly / I’ve found a new way to survive. / And now you know that you are leaving / Don’t say a final word or look around / Just step right up and walk out through the door”.

„Strange World” – Naio znika, lecz nic i nikt nie schowa się przed ‘Wszechwidzącym Okiem’. Zaszczuty poszukiwaniami bohater jest znużony i zrozpaczony – „(…) You treat me with no regret / Won’t forgive and you won’t forget / I am trapped in a poisoned space / Think we’re losing this human race”. Wyrwanie ze znanej (choć może niezbyt przyjaznej) strefy komfortu, ze znanego (choć może niezbyt lubianego) otoczenia to zarazem konieczność rozpoczęcia wszystkiego od zera, od początku, a to przecież nie jest łatwe. To strata, którą trzeba przekuć w zysk, w coś nowego.

„Idiot Box” – w swej ucieczce Naio spotyka różnych ludzi i różne opinie. „(…) And in a moment everything has changed around me once again / The smiling eyes no longer smiling and my friends are not my friends” – wszystko się zmieniło, wszyscy się zmienili. Ale tak może powiedzieć tylko ‘buntownik’, ‘odmieniec’, ‘inny’. Dla systemu ktoś taki jest elementem do skasowania, unicestwienia. Można by powiedzieć: nie pasuje do obowiązującego matrixu. „(…) You wanna win the war on thought with your indoctrination / Change the game, change my name, my story, make me the enemy of the nation” – niesubordynacja wobec systemu kończy się wyklęciem… Towarzyskim, społecznym, koleżeńskim.

„Absent Friends” – zmęczony tym, co zobaczył i usłyszał bohater (teraz uznany za wroga ‘państwa’) zasypia na swej drodze do nowej rzeczywistości. W swym śnie wraca do przeszłości – „( …) Looking back at my so-called life / It all looked so easy / Broken toys to broken hearts / Fell apart so slowly” – kiedy to wszystko było proste, zwyczajne, bezmyślne. Czy było łatwiej? Z pewnością. Jak mawia stare powiedzenie: lubimy to, co już znamy, boimy się tego, co nowe. Co pozostaje bohaterowi? – „(…) Keep on walking / Time can heal, but nothing really lasts forever”. Czyż nie mówimy tak często?

Płyta nr 2:

„School (Introducing the All Seeing Eye)” – jak wskazuje sam tytuł, ten utwór to prezentacja ‘Wszechwidzącego Oka’, a może raczej patrzącej na naszą współczesność ‘Totalnej Sztucznej Inteligencji’: „(…) I’m not a teacher, I’m a school / I’m not a teacher, but I can teach you” – podobno rodzimy się jako niezapisana tablica, a wszystko co wiemy, cała ta nasza wiedza pochodzi od społeczeństwa, od rodziny, od grupy przyjaciół… Od ‘systemu’.

„Propergander” – ten utwór to dialog pomiędzy Naio i Wszechwidzącycm Okiem, które widząc jego niesubordynację decyduje o unicestwieniu niepasującego elementu. „(…) You will not find your sanctuary / It’s only in your head / We’ll burn it all out / Burn it all out. / Our army will defend The Word / Destroy the things you said / We’ll shoot it all down / Shoot it all down”.

„Sign of Life” – uciekając przed pogonią bohater dociera do małego bunkra na skraju klifu. Dociera do żródła głosu, który ‘otworzył’ mu oczy i pozwolił zauważyć własne zniewolenie. Dociera do… zaprogramowanego nadajnika, który automatycznie nadaje nagrane audycje. Ów inny świat, nowa rzeczywistość okazuje się kolejnym systemem, kolejnym ‘Okiem’ tyle, że nowym i kuszącym. „(…) I’m hoping that I’ll find a sign of life / But you are just a siren / No nothing but a siren”.

„Moral and Consequence” - Pokonany, sam i bez szans na ucieczkę – taki jest obraz bohatera przedstawiony w tym utworze. I gdy wydawać by się mogło, że tropiący go tłum wygrał, Naio nagle zostaje ‘wciągnięty’ w wir iskrzących się fal nadajnika. Znika. To on staje się ‘źródłem nowej transmisji”, nowym głosem nawołującym do zmiany – „(…) You are just one more machine oh / Came up short my circuit hero / Reel to real now back to reel, so / End transmission, time to go now”.

„Life in the Wires, Pt. 2” – ta najdłuższa kompozycja na płycie to niemal koniec historii, koniec opowieści o losach ‘poszukiwacza samego siebie’. „(…) Thank you for watching / My travelling show / No time for applause / It’s the end of the road”. Tak na koniec otrzymujemy kilka rad i spostrzeżeń, które można, ale nie trzeba wykorzystać – „(…) Hey, you live life through a camera / Your face is a mirror / And I’m holding, holding, and I’m holding out my hand / Hey, this world is a weapon / And they’re pulling the trigger”. A narracyjnym wnioskiem jest stwierdzenie, że przecież nigdy nie będziemy tak naprawdę wiedzieć, czy ktoś lub coś nas nie zwodzi, nie okłamuje, czy zło nie podszywa się pod dobro, czy w ogóle jest szansa na ‘prawdziwą prawdę’. „(…) So here we go / Is it laughter or slaughter? / Backs against the garden wall / Do you know? / Is he Satan or Santa?”.

„Starting Fires” – to swoiste narracyjne outro. Wszystko pryska, rozwiewa się i znajdujemy się znowu w pokoju, gdzie na podłodze leży analogowy odbiornik radiowy – jedyny ‘przyjaciel’ bohatera tego koncept albumu. Ale to, co się zaczęło nie może się skończyć. Jak kropla drąży skałę, tak wiadomość, idea, głos rozpoczyna niekończący się pożar – „(…) We’re making waves / We’re starting fires / We can’t go back / To paradise”. Bo wszystko ma swoją kontynuację, także bunt – „(…) I’m lost on a wave / No lacking in purpose / But feeling inertia the same / As time passes by / I’m coming alive with a better disguise just for you”.

I tak jak napisałem przed zaprezentowaniem historii Naio, koncept albumy przynoszą ze sobą dwie możliwe drogi słuchania: śledzenie historii bohatera/bohaterów lub słuchanie linii melodycznych. Ideałem jest oczywiście połączenie tych dróg. A skoro już było o narracji, to teraz zajmijmy się muzyką.

Już podczas pierwszego przesłuchania daje się odczuć fakt, że z dużą rozwagą, ale jednocześnie dość często posłużono się syntezatorami, które w wielu utworach budują ścianę dźwiękową, na tle której prowadzona jest linia wokalna. Przykładami są: „Life in the Wires, Pt. 1”, „This House of Winter”, „Idiot Box” z płyty pierwszej oraz ouse Of Winter”, „„Starting Fires” z płyty drugiej. Na uwagę zasługują dwa fortepianowe utwory, które przełamują dominujące metalowo-elektroniczne aranżacje swoją akustycznością i wolnym metrum. „Strange World” i „Absent Friends” spodobają się tym, którzy lubią prowadzenie takiej czystej i wyraźniej linii melodycznej fortepianu. Na płycie drugiej takim balladowym utworem jest „Sign Of Life”. Warto przy okazji zauważyć, że taki ‘balladowy’ sposób aranżacji towarzyszy utworom, które w swojej warstwie narracyjnej poruszają temat odkrycia przez bohatera własnej samotności, złego oblicza świata i rozczarowania spowodowanego zawiedzionymi nadziejami.

Gitarowo-elektronicznie brzmią „The Solid State Orchestra” i „Moral And Concequence”. Oczywiście linia melodyczna dwóch kompozycji, w których mowa o Wszechwidzącym Oku musi brzmieć metalowo. „School (Introducing the All Seeing Eye)” i następujący po nim utwór „Propergander” grzmią gitarowymi riffami i potężnymi klawiszami.

Na osobną uwagę zasługuje najdłuższy, piętnastominutowy utwór – „Life in the Wires, Pt. 2”. To jak najbardziej progresywna, można by rzec: typowa, wielorytmiczna suita. Zawiera wszystkie wyżej wspomniane elementy aranżacyjne wymieszane w bardzo zrównoważony sposób. Jeżeli ktoś chciałby potraktować tę kompozycję jako zupełnie osobny utwór, niemal ‘singlowy’, to śmiało może go dodać do zbioru pt. najładniejsze suity progrockowe 2024 roku.

Czytając po drodze różne opinie na temat tego wydawnictwa spotkałem się z tezami, że słychać tu wpływ ELO (w utworach „Life in the Wires Part 1” i „Part 2”), zespołu ABBA (w utworze „Absent Friends”), Tony’ego Banksa, Big Big Train (z ich muzycznymi pasażami), że używanie tzw. głosu ‘starego radia’ przypomina aranżacje zespołu Queens of the Stone Age, że słychać wpływ Radiohead… Pewnie należy się z tym zgodzić, bo ile uszu, tyle opinii. Osobiście cieszy mnie powrót do gitar (John Michell), pełne rozmachu wykorzystanie przez Jema Godfreya elektroniki i zastosowanie przez niego efektownych partii fortepianowych w balladach oraz wyrazista sekcja rytmiczna (Nathan King – bas / Craig Blundell – perkusja). No i na koniec trzeba odpowiedzieć na zasugerowane we wstępie pytanie: czy każda grupa progresywna powinna nagrać album dwupłytowy? Jeżeli to będzie taki album jak to nowe dzieło zespołu Frost*, to odpowiedź może być tylko jedna: tak, z całą pewnością!

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok