Dziś coś dla fanów rodzimego metalu.
Historia powstania zespołu Tommy Say No sięga 2003 roku. Jednak ostateczne ukształtowanie się składu tej bielsko-bialskiej kapeli, nabranie odpowiedniego brzmienia i wydanie debiutanckiego albumu zajęło jej członkom blisko dziesięć lat. Teraz nareszcie marzenia się spełniają i jako ich efekt otrzymaliśmy krążek zatytułowany „Dream Of California”.
I co możemy powiedzieć o tej produkcji? Na pewno jest moc, jest metal, są growle, jest amerykańskie brzmienie i jest naprawdę bardzo solidnie. I co? Polski band, a jednak da się zrobić coś intersującego! Hardcorowa metalowa łamigłówka, jaką proponują nam chłopaki z Bielska-Białej w składzie: Łukasz Kalinowski (Tiki) - wokal, Paweł Rymgayłło (Rymek) - gitara, Kacper Szafran (Suchy) - bas, Paweł Olearczyk (Olek) - perkusja i Bartek Waluś (Slayer) - gitary ołowiane, w stu procentach rozpycha nasze mózgi do granic możliwości. Mówiąc slangiem młodzieżowym: jest czad! Przypomniały mi się dokonania grup tworzących w latach 90. (np. Flapjack). Panowie, duży szacunek za takie bezkompromisowe, a przy tym tak odważne podejście do granej przez Was muzyki!
Trzeba powiedzieć, że zespół kombinuje, gra niby rap-core, ale pewne dodatki i sposoby śpiewania kierują ten zespół w nieco bardziej wysublimowane gusta słuchaczy. Na pewno koncertowo zespół musi prezentować się wybornie, ponieważ cała piątka muzyków przez cały czas mocno naparza, nie ma czasu na otarcie potu, cały czas prą do przodu. Chociaż nie odkryli oni niczego nowego, nic czego jeszcze nie było, to trzeba przyznać, że słyszymy na „Dream Of California” kawał porządnego, często posuniętego aż do ekstremum, grania. Materiał zamieszczony na tym albumie charakteryzuje się bardzo ciekawą rytmiką wokalną i interesującą barwą głosu wokalisty, co dodatkowo podkreśla walory tego wydawnictwa, tym bardziej, że wszystko to dobrze współgra z warstwą muzyczną albumu. Tematyka utworów to pełne połączenie motywów dosyć często poruszanych przez wielu muzyków: od buntu, złości i problemów społeczno-kulturowych począwszy, a na tematach bardziej osobistych skończywszy. Generalnie produkcja ma swój charakter i równie charakterne liczne ciekawe rozwiązania techniczne.
Polecam gorąco płytę „Dream Of California” i niecierpliwie czekam na koncerty grupy Tommy Say No!