„Czas dojrzewania” to muzyka filmowa i zarazem muzyka niezwykła. Niestety o filmie nic nie mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że przyjdzie ta chwila i kiedyś zobaczę ten obraz.
Jeśli ktoś zna pierwszy solowy album Edgara Froese „Aqua”, będzie samym początkiem płyty oraz utworem numer 6 po prostu oczarowany. Motoryczny sekwencer Skrzeka i ta sama aura mistycyzmu i tajemniczości bardzo charakterystyczna dla prekursorów muzyki elektronicznej z lat 70., czyli Tangerine Dream. Fragment nr 6 to mój ukochany kawałek, wprost nie mogę się uwolnić od tych dźwięków, nie tylko z racji mojego uwielbienia do twórczości solowej Edgara Froese. Faktem jest to, że Józef Skrzek był swego czasu pod mocnym wpływem herosów el-rocka, czego dowodem jest ta muzyka. Sporo tu niesamowitości, a nawet grozy. Co ciekawe, Skrzek tworzy tu niepowtarzalną magię za pomocą analogowego sprzętu i, jak łatwo się domyślić, oczywiście dominuje tu cudowne brzmienie mooga.
Gdy ta muzyka była tworzona na świecie panowała już moda na "cyfrę". Skrzek pozostał jednak wierny starym analogom i w umiejętny sposób stworzył te frapujące miniatury muzyczne. Jeśliby wniknąć głębiej w warstwę brzmieniową, to czuć tu także ducha wielkiego Greka – Vangelisa. Te liryczne fragmenty, zresztą bardzo nostalgiczne, wprawiają mnie w zachwyt. To tak jakbym w kilka minut przesłuchał uduchowione nagrania słynnego Greka z lat 70., zwłaszcza z albumów „Ignacio” i „Albedo”.
Jedynym mankamentem tych miniatur muzycznych Skrzeka jest ich krótki czas łączny, ale pamiętajmy, że muzyka filmowa ma swoje ograniczenia. Lecz i tak szkoda, że artysta nie pokusił się o długą suitę, choć ja mam wrażenie, że i tak muzycznie i stylistycznie mamy tu do czynienia z koncept albumem.
Gorąco polecam to wydawnictwo fanom SBB i Józefa Skrzeka, a także wszystkim tym, którzy szukają w muzyce czegoś frapującego, oryginalnego i… uduchowionego.