Coulson, Sam - Electric Classical

Artur Chachlowski

ImageSam Coulson to angielski gitarzysta młodego pokolenia (urodzony w 1987 roku), który robi błyskawiczną karierę. Wiele lat temu zamieścił na YouTube filmiki demonstrujące swoje przeogromne umiejętności, został tam zauważony przez Paula Gilberta, który zaoferował mu pracę nauczyciela w warsztatach Great Guitar Escape, następnie grał w koncertowym zespole znanego amerykańskiego bluesmana Waltera Trouta i dzięki takiemu CV został przed dwoma laty zrekrutowany do grupy Asia, kiedy to z zespołem rozstawał się Steve Howe. Coulson grał na wydanej w zeszłym roku płycie „Gravitas”.

Teraz debiutuje jako artysta solowy. Nie startuje jednak ze swoimi kompozycjami, lecz przedstawia własne interpretacje dzieł klasycznych kompozytorów w wykonaniu na gitarę elektryczną. Tytuł płyty mówi wszystko: „Electric Classical” to zbiór dziesięciu miniatur zagranych przez naszego bohatera na gitarach marki Fender i Charvel. A są to utwory, których autorami są m.in. J. S. Bach („Ave Maria”, BMV ANH 114” czy znane każdemu adeptowi gitary klasycznej „Preludium BMV 1007”), Ludwig van Beethoven („Księżycowa Sonata”), Fernando Sor („Op. 35 No. 22”), Francisco Tárrega („Wspomnienia z Alhambry”) i Antonio Lauro („Walc Wenezuelski nr 2”).

Ten album to niby nic nadzwyczajnego. Podobnych wydawnictw historia pamięta całkiem sporo. Adaptacje klasycznych dzieł na gitarę klasyczną i elektryczną było już bez liku. Płyta „Electric Classical” broni się jednak młodzieńczą energią, niezwykle precyzyjną i perfekcyjną wręcz grą naszego bohatera oraz niebanalnym repertuarem (no, może poza zbyt oczywistym tematem „Ave Maria”). Widać (i słychać), że młody muzyk chciał rozwinąć skrzydła i choćby na chwilę odlecieć od dość „sformatowanej” muzyki Asii. To dość odważne wydawnictwo, bo całkowicie zanurzone w klasycznym stylu retro: bez niepotrzebnych szarż i bez matematycznie precyzyjnych łamańców w stylu Yngvie Malmsteena, Steve’a Vai czy Joe Satrianiego. Za to wykonane precyzyjnie, z rozwagą i szacunkiem dla oryginałów. I zagrane wcale nie w sposób zachowawczy.

Przyjemnie słucha się tej płyty, choć prawdę powiedziawszy czekam na kolejny album Coulsona, tym razem z jego autorskimi interpretacjami własnych kompozycji. A tak naprawdę najbardziej czekam na nową płytę grupy Asia z jego (bardziej wyeksponowanym niż na „Gravitas”) udziałem.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!