Gdy dwa lata temu recenzowałem płytę „Prove You Wrong” Iana Dantera napisałem, że było to wydarzenie takiej rangi jakby w Polsce ukazała się dobra (powtarzam: dobra!) rockowa płyta nagrana przez Tomasza Zimocha lub Dariusza Szpakowskiego. Bo trzeba wiedzieć, że Ian Danter to czołowy brytyjski dziennikarz sportowy prowadzący w każdy weekend popularny program „Football First” w TalkSPORT Radio, w którym relacjonuje przebieg każdej kolejki Premier League.
W 2013 roku ujawnił on swój niebywały talent muzyczny wydając ciepło przyjętą zarówno w środowisku sportowym, jak i rockowym, wspomnianą płytę „Prove You Wrong”. Jak się okazuje, nie był to jednorazowy wyskok formy muzycznej Dantera, bo niedawno na rynek trafił jego drugi album zatytułowany „Second Time Around”. „Pewność siebie, która obudziła się we mnie po wydaniu pierwszej płyty rozbudziła mój muzyczny instynkt. I to nie tylko dlatego, że bardzo szybko udało mi się napisać sporo nowych piosenek, ale okazało się, że nie tylko potrafię je zaśpiewać, ale też zagrać na wszystkich instrumentach. Poczułem, że mogę bez niczyjej pomocy sfinalizować te nowe utwory i ta nabyta dzięki dobremu przyjęciu poprzedniej płyty pewność siebie spowodowała, że podjąłem ryzyko i oto jest: mój nowy, jeszcze bardziej solowy album!” – tak o okolicznościach, w których powstał album „Second Time Around” opowiada jego autor. Faktycznie, tym razem Danter nie tylko zaśpiewał, ale i sam zagrał na wszystkich instrumentach, które słyszymy na tej płycie: na gitarze, na basie, na syntezatorach, na bębnach i na perkusji… Przyznacie, że nieźle, jak na dziennikarza sportowego. A co najważniejsze nie jest to muzyka „kategorii B” czy jakaś odmiana stadionowego „brytyjskiego disco polo”, ale dobry, rzetelny i mogący śmiało konkurować z innymi płytami nagranymi przez w pełni profesjonalnych muzyków.
Na „Second Time Around” znajdujemy jedenaście zwięzłych rockowych piosenek idealnie mieszczących się w kategorii „classic rock”. Nic dziwnego, bo Ian Danter wśród swoich ulubieńców i inspiratorów wymienia Ronnie Jamesa Dio, Wildhearts, Panterę, Journey i Aerosmith. Właśnie z tego rodzaju stylistyką mamy do czynienia na tej płycie. Znajdujemy na niej niesamowicie przebojowe kawałki (”If My Truth Is A Lie”, „Chinese Whispers”, „Simple As That”), chwytliwe rockowe numery („Mr. Poison”, „It All Comes To Rock”), trochę niezłego rock and rolla („Love Fatigue”), stylowe ballady („We Believed”, „Second Time Around”), a nawet typowe dla tego gatunku „pościelowy” („I Love You More”). Co tu dużo pisać. To nadspodziewanie dobra płyta zagrana na dużym luzie i ze sporym wykopem. Płyta pełna entuzjazmu i której słucha się wspaniale. Najlepiej głośno i w dobrze rozpędzonym samochodzie.