Brytyjska wokalistka Heather Findlay przez długie lata związana była z grupą Mostly Autumn i nagrywając z nią liczne albumy osiągnęła sporą popularność w progrockowych kręgach.
Dave Kerzner dał się poznać szerszej publiczności jako klawiszowiec projektu Simona Collinsa, Sound Of Contact, a następnie jako autor cieszącej się sporym wzięciem solowej płyty „New World” (2014).
Mantra Vega to powołany do życia przez ich oboje zespół, który przed kilkoma dniami zadebiutował albumem zatytułowanym „The Illusion’s Reckoning”. Obok wspomnianej dwójki naszych bohaterów w jego nagraniu wzięli udział m.in. Dave Kilminster (g), Chris Johnson (g), Stu Fletcher (bg), Alex Cromarty (dr), Troy Donockley (dudy), Irene Jansen (v), Angela Gordon (v), Remko Landmeter (fl) oraz Arjen Anthony Lucassen (g).
Album „The Illusion’s Reckoning” był jedną z najbardziej wyczekiwanych premier początku 2016 roku i myślę, że ci którzy czekali nań z mocno bijącym sercem nie zawiodą się. A właściwie nie zawiedzie się część z nich. Konkretnie ta część, która nie liczyła na jakieś przełomowe wydawnictwo z progrockowymi fajerwerkami, a czekała raczej na efektowny powrót Heather Findlay z muzycznego niebytu (nie liczę jej akustycznych minialbumów „The Phoenix Suite” (2011) i „Songs From The Old Kitchen” (2012)), w jaki popadła po opuszczeniu szeregów Mostly Autumn.
Bo trzeba jasno podkreślić, że na „The Illusion’s Reckoning” znacznie więcej jest Findlay niż Kerznera, a co za tym idzie znacznie więcej jest klimatów a’la wczesne Mostly Autumn niż pełnego rozmachu prog rocka, jakim niedawno na „New World” uraczył nas Kerzner. Na pewno niemały wpływ ma na to obecność muzyków, którzy działali niegdyś razem z wokalistką w jej popularnej grupie (Alex Cromarty, Chris Johnson oraz dawno niesłyszana Angela Gordon). Ale pewnie na taki, a nie inny odbiór materiału wypełniającego tę płytę mają też wpływ same kompozycje (autorstwa Findlay i Kerznera), skrojone jakby wprost na miarę głosu i talentu Heather. Cała płyta, być może za wyjątkiem dwóch jej fragmentów: otwierającego całość „Every Corner”, w którym Heather recytuje, a nie śpiewa, oraz finałowego i najbardziej epickiego w swoich rozmiarach (blisko 10 minut muzyki) nagrania tytułowego, utrzymana jest w klimacie starych nagrań Fleetwood Mac czy akustycznego projektu Odin Dragonfly, w którym swego czasu udzielała się nasza bohaterka. Stąd raczej trudno rozpatrywać „The Illusion’s Reckoning” jako płytę na wskroś progresywno-rockową. To, co na niej słyszymy to raczej akustyczny classic rock z naciskiem na „rock” i „akustyczny”. W dodatku większość nagrań utrzymanych jest w sennym i bardzo melancholijnym nastroju. Dla jednych okaże się to zaletą, dla innych – wadą.
Daleki byłbym jednak od konstatacji, że płyta „The Illusion’s Reckoning” rozczarowuje. Przyznam jednak, że spodziewałem się czegoś więcej. Albo ciut innej muzyki. O ile jeszcze sam początek albumu – wspomniane już intro „Every Corner”, a także utwory „Island”, „Veil Of Ghosts” (jak dla mnie, to utwór nr 1 na tej płycie) czy też jeszcze „Mountain Spring” – potrafią na dłużej przykuć uwagę słuchacza, to już dalej (począwszy od „In A Dream” aż po sam koniec płyty) robi się nad wyraz sennie, by nie powiedzieć łzawo. A już na pewno spokojnie. Zbyt spokojnie…
Tak więc tę długo oczekiwaną premierę intrygująco zapowiadającego się projektu Mantra Vega mamy już za sobą. I choć Heather Findlay pokazuje na tym krążku, że jest klasową wokalistką i że nadal znajduje się w bardzo wysokiej formie wykonawczej, to jednak muszę powiedzieć, że… z dużej chmury mały deszcz. Ciekaw jestem czy zespół ten będzie żyć własnym życiem, a jeśli tak, to jak długo i czy doczekamy się kiedyś płyty nr 2?