"Alone" to pierwszy studyjny album włoskiego kwartetu Monkey Ranch, który ukazał się w tym roku nakładem wytwórni Red Cat Promotion. Zespół funkcjonuje w składzie: Jacopo Ferrari – wokal i gitara, Francesco Ceccarelli – gitara, Jacopo Geri – gitara basowa oraz Iacopo Sichi – perkusja. Wokalista Ferrari mknie bardzo trafnie i intrygująco, śpiewa jakby z lekkim przymrużeniem oka, na delikatnym wydechu. Zwracam też uwagę na gitarę. Brzmi naprawdę po mistrzowsku. Panowie proponują bardzo interesujący kawałek alternatywnego rocka. Przyznaję, że muzyka tego zespołu bardzo dobrze sprawdza się podczas jazdy samochodem, szczególnie, gdy jedzie się szybko. Muzycznie jest to niby rockowa alternatywa, ale nasycona jest ona echem dokonań muzycznych brzmieniowym idoli: Nirvany oraz Toola. W ogóle, w grze Włochów słychać fascynację latami 90. i muzyką grunge. Czasem zespół ucieka w klimaty żywcem wyjęte z kalifornijskiego disco, ale bardzo fajnie to wszystko hula, zazębia się i jest w sumie dość logicznie poukładane.
Na swoim debiucie panowie popełnili dziesięć kompozycji. Równych i dojrzałych. Ogólnie album jest bardzo luźny, melodyjny i… taneczny. Brzmienie i aranż – super. Moimi faworytami są utwory „Dance Of The Witch” i „Remember Me”. Trzymajmy kciuki za dalsze sukcesy tego młodego i wielce obiecującego włoskiego zespołu.