Ta płyta ukazała się równo rok temu, ale tylko w wersji cyfrowej i kasetowej. Zdążyła nawet uczestniczyć w Małoleksykonowym Plebiscycie 2017 uzyskując pojedyncze głosy w kategorii ‘Najlepszy album zagraniczny’. Jednak dopiero w tym roku, dokładnie 9 marca, album „Jord” ukaże się po raz pierwszy na płycie kompaktowej. Stanie się to za sprawą niezawodnej wytwórni płytowej Karisma Records, pod skrzydłami której skupia się ostatnio prawdziwe ‘créme de la créme’ norweskiej sceny progrockowej.
Jordsjø to zespół, w skład którego wchodzi tylko dwóch muzyków: multiinstrumentalista Hakon Oftung oraz perkusista Kristian Frøland. Mówią o sobie, że zafascynowani są starymi angielskimi horrorami, polskimi powieściami z gatunku science fiction i fantasy, niemiecką muzyką syntezatorową lat 70., norweską naturą oraz klasycznym szwedzkim prog rockiem. Te dwa ostatnie elementy wydają się być kluczem do tego, co możemy usłyszeć na płycie pt. „Jord”. Nie chcę po raz kolejny w pisanej przez siebie recenzji przywoływać teorii o fenomenie skandynawskiego progresywnego rocka oraz o tym, czym oddychają tamtejsi muzycy, ale album grupy Jordsjø wydaje się być potwierdzeniem tezy o wyjątkowo dobrym klimacie dla muzyki progresywnej panującej w tamtej części świata.
Duet Jordsjø po wydaniu kliku kaset demo przedstawia się teraz szerszej publiczności zbiorem siedmiu kompozycji, które są jego pierwszym krokiem ku przyszłej sławie. Tak naprawdę są też właściwym debiutem płytowym zespołu. Album nie jest długi (trwa zaledwie 37 minut), a zawarta na nim muzyka nawiązuje do starych, tradycyjnych progresywnych brzmień z licznymi odniesieniami do złotych lat 70.: słyszymy tu analogowe syntezatorowe brzmienia połączone z przestrzennym klimatem przesączonym dźwiękami fletów i delikatnie potraktowanej elektroniki (elektronikę tę najlepiej słychać w finałowej kompozycji „Postludium”) oraz pierwszorzędnymi partiami gitar. Wszystko to buduje klimat, którego nie powstydziłyby się takie legendy skandynawskiej sceny, jak Änglagård, Sinkadus czy Wobbler. Utwory śpiewane są w ojczystym języku Norwegów, co niewątpliwie dodaje walorów całej muzyce zamieszczonej na tej płycie.
Wydaje się, że z płyty „Jord” oraz w ogóle z formacji Jordsjø będziemy mieli w tym roku (i nie tylko w tym!) wielką pociechę…