„Closer To Daylight” jest drugim dziełem w dorobku włoskiej progmetalowej grupy Soul Secret. O debiutanckim krążku „Flowing Portraits” pisaliśmy obszernie na naszym portalu tutaj i tutaj. Po czterech latach przerwy Włosi powracają z nowym krążkiem nagranym już jednak w odrobinę zmienionym składzie. Na basie gra Claudio Casaburi, a miejsce za mikrofonem zajął Fabio Manda (skład grupy uzupełniają jeszcze Luca Di Gennaro – instrumenty klawiszowe, Antonio Mocerino - perkusja oraz Antonio Vitozzi - gitary). Szczęśliwym trafem udało się im zaprosić do gościnnej współpracy bliskiego współpracownika Jamesa LaBrie, Marco Sfogliego (efektowne solo na gitarze w utworze „River’s Edge”) oraz znanego z grupy Subsignal, a jeszcze wcześniej z Sieges Even, wokalistę Arno Mensesa, który produkuje się w najdłuższej (ponad 16 minut) na płycie kompozycji zatytułowanej „Aftermath”. Także gościnnie usłyszeć można śpiewającą kilka linijek tekstu w utworze „If” Annę Assentato, która na chwilę wprowadza (umiejętnie i z gracją!) element liryki w progmetalowy świat muzyki grupy Soul Secret.
No właśnie, repertuar i styl, w którym specjalizują się Włosi, to nic innego jak czysty i, rzekłbym, klasyczny prog metal z licznymi odniesieniami do twórczości Dream Theater (a jakże!), Treshold czy Haken. Nowy wokalista obdarzony typowym, utrzymanym w wysokich rejestrach głosem, bezbłędnie wpisuje się w tę konwencję. Dynamiczne, często zagrane z dużym polotem i rozmachem, partie instrumentalne nadają całości typowo metalowego smaczku. No cóż, mógłbym właściwie powiedzieć, że płytą „Closer To Daylight” zespół Soul Secret nie wykracza poza „przeciętną” progmetalowego gatunku, choć muszę też przyznać że Włosi czynią od czasu do czasu starania, by ich muzyka nie przypominała zwykłej łupanki i grania w stylu „jak zaczęli, tak skończyli”. Z przyjemnością obserwuję próby wprowadzania przez zespół elementów liryczno-balladowych do swoich kompozycji. Wspomniany już wcześniej wstęp do utworu „If” jest tego dobrym przykładem. Jeszcze lepszym jest akustyczna ballada „October 1917” będąca hołdem złożonym bohaterom I wojny światowej. Ciekawie brzmią też elementy flamenco, a nawet muzyki klasycznej słyszalne we wstępie do „Pillows Of Sand”. W tym samym utworze Antonio Vitozzi „rzeźbi” na swojej gitarze jazzrockowe nuty, co przypomina, nie przymierzając, brzmienie a’la sam mistrz Alan Holdsworth. Kiedy indziej, jak na przykład w końcówce „Behind The Curtain”, ciekawe wrażenie robią partie instrumentów klawiszowych. Brzmią epicko, porywająco, majestatycznie… I niekoniecznie „metalowo”…
Wszystkie te przykłady, to tylko małe elementy, które ubarwiają mocną, potężnie brzmiącą, choć trzeba oddać to grupie Soul Secret, że nigdy nieocierającą się o ekstremum, machinę progmetalowego grania. I tu właściwie mogłaby skończyć się ta recenzja. Chyba precyzyjnie oddająca to, co można usłyszeć przez większość czasu spędzonego z płytą „Closer To Daylight”. Ale jest jeszcze jeden utwór w tym zestawie, i to utwór o niebagatelnej długości – 16 minut 43 sekundy – który nie tylko wspaniale zamyka to wydawnictwo, ale jest bardzo udaną próbą przełamywania konwencji. Zastanawiam się, co sprawia, że ta właśnie kompozycja, choć najdłuższa i z racji tego najtrudniejsza w odbiorze, jest zdecydowanie najciekawszym się punktem programu nowej płyty Włochów. Przecież zasadniczo na tle innych wyróżnia się tylko swoim rozmiarem. Czy to najlepsze linie melodyczne czy też intrygujące brzmienie (długimi chwilami nasuwające skojarzenia z Haken) czy najciekawsze partie solowe (solówka zagrana na syntezatorze w 10. minucie – palce lizać!) czy przepuszczone przez interkom i vocoder głosy czy w ogóle świetne, tak, zdecydowanie najlepsze na płycie, linie wokalne, sprawiają, że to utwór podnoszący, i to wyraźnie, końcową ocenę całego albumu. Myślę, że zaproszenie do udziału w tym utworze Arno Menesa było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Jego mocny, a przy tym ciekawy wokal, niekojarzący się tak jednoznacznie z progmetalowym stylem, w otoczeniu niezłego, potężnie brzmiącego instrumentarium dodaje tej kompozycji, a tym samym całemu albumowi, nowego, jaśniejszego blasku…