Maciek Balcar – muzyk, poeta, kompozytor, aktor, wokalista, charakterystyczna postać i niesamowity talent, na co dzień występuje z grupą Dżem, już od ponad dekady. Krakowski koncert artysty był ostatnim z trasy promującej jego najnowszy krążek.
Zanim Balcar wraz z towarzyszącymi mu muzykami pojawił się na scenie zagrał zespół Lethe – laureat minikonkursu „Rozgrzej scenę przed Balcarem”. Wcześniej zespół ten widziałem w ramach trzeciej edycji Classic Rock Nights. Muzycy z Lethe pojawili się na scenie o 19:50, czyli 10 minut przed planowanym koncertem Maćka Balcara. Chociaż ich występ trwał dość krótko (raptem kilka utworów) i momentami na scenie było bardzo ciekawie, to jednak publiczność nie ruszała się z krzeseł. Ale ich granie wywołało entuzjazm, co dowodzi, iż słusznie Lethe wygrało konkurs. Syntezatory Korga, które na Classic Rock Nights były dość charakterystycznym elementem zespołu, tym razem nie rzucały się zbytnio w oczy – upchnięto je bardziej na tył robiąc tym samym więcej miejsca dla gitarzystów i wokalisty. Ciekawie wyglądały po ich koncercie reakcje paru młodych dziewczyn na widok Pawła Synowca – gitarzysty Lethe… :-).
Tymczasem po dość krótkiej przerwie na scenie zainstalował się Maciek Balcar ze swoją ekipą. Początkowo nie zapowiadało się nic konkretnego, czyli koncert jak koncert. Widząc miejsca siedzące można było odnieść wrażenie, że fotografowie będą przeszkadzać publiczności – nic bardziej mylnego. Już w drugim utworze pojedyncze osoby zaczęły podchodzić pod scenę, a chwilę później mało kto pozostał na krzesłach. Bardzo szybko pod sceną zrobiło się tłoczno. Reakcje na poszczególne utwory artysty były coraz bardziej żywiołowe. Chociaż wszyscy muzycy siedzieli na scenie, to jednak zaczarowali oni widownię graną przez siebie muzyką. Ogromne wrażenie robiły popisy gry Janka Gałacha na skrzypcach. Ale na prawdziwe niespodzianki przyszło nam poczekać. W niektórych utworach Jan Gałach zmieniał instrument ze skrzypiec na gitarę akustyczną, a czasem na małą grzechotkę. Pod sam koniec koncertu Maciek Balcar z ekipą pozwolili sobie na większe muzyczne fantazje. Niektóre kompozycje poprzez improwizacje oraz popisy solowe zostały rozciągnięte nawet do parunastu minut. Współpraca Jana Gałacha i Macieja Mąki tworzyła świetny instrumentalny duet, który znakomicie wypadał przy solówkach. Było także dłuższe solo perkusyjne. Artysta z ekipą bisowali dwukrotnie, przy czym drugi bis został wspaniałomyślnie rozciągnięty poprzez improwizacje i popisy solowe aż do kilkunastu minut. I takim sposobem koncert zakończył się parę minut po 22-giej.