Część II: Multiplatyna (1976-1978)
Leftoverture (1976)
„Leftoverture” to najważniejszy album w całej karierze Kansas. Najważniejszy, bo pierwszy, który przebił się do czołówki list przebojów, bo wprowadził Kansas do panteonu sławy, bo jest arcydziełem i ma bezdyskusyjne miejsce w historii rocka. Na tej płycie Kansas wspiął się na wyżyny swoich możliwości twórczych. „Leftoverture” jest kontynuacją stylu zaprezentowanego na poprzednich wydawnictwach. Zespół dalej gra złożoną, skomplikowaną formalnie muzykę. Tym razem jest ona jednak bogatsza w ładne i szybko zapadające w pamięć melodie. Pierwszą tego próbkę mamy już na samym początku. „Carry On Wayward Son” – pierwszy i od razu wielki przebój Kansas. To w dużej mierze sukces tego utworu był przepustką do sukcesu całego albumu. Spory komercyjny potencjał wykazują również: patetyczna, symfoniczna ballada „The Wall” ze wspaniale równolegle prowadzonymi dwoma motywami melodycznymi skrzypiec i wokalu czy też rozbudowany, misternie zaaranżowany, będący esencją stylu Kansas - „Miracles Out Of Nowhere”. Zresztą dynamiczny „What’s On My Mind” i rozmarzony „Opus Insert” niewiele im ustępują.
Dwa najpoważniejsze nagrania tworzą finał płyty: hymn (zgodnie z tytułem) „Cheyenne Anthem” i w prawie w całości instrumentalna i w znacznej mierze improwizowana, ponad 8-minutowa monumentalna kompozycja zespołowa “Magnum Opus”. Prawdziwe wielkie dzieło wieńczące ten niezwykły album. Popis wszystkich muzyków Kansas.
Prawie cały materiał na płytę skomponował Kerry Livgren, co nie powinno dziwić, bo od początku istnienia grupy tworzył najwięcej. Zwykle jednak komponował on te najdłuższe i najbardziej złożone utwory. Te krótsze i prostsze formalnie były domeną Steve’a Walsha przy współpracy z innymi muzykami Kansas. Na „Leftoverture” Kerry Livgren zaprezentował całą skalę swojego niebywałego talentu, pozostali we wspaniały sposób zinterpretowali pomysły lidera. Efekt jest rewelacyjny.
Jak już wspomniałem, album zyskał ogromną popularność, do chwili obecnej w Stanach Zjednoczonych sprzedał się w ilości 5 milionów egzemplarzy.
Point Of Know Return (1977)
Wielki sukces poprzedniej płyty spowodował, że muzykom trochę zakręciło się w głowach. W czasie pracy na kolejnym albumem główny wokalista Steve Walsh trzasnął drzwiami i na krótko rozstał się z grupą. Na szczęście pozostali przekonali go do powrotu i Kansas zrealizował kolejny wielki album, a Walsh był współkompozytorem prawie całego materiału. Na płycie umieszczono aż 10 kompozycji. Były one krótsze i bardziej zwarte od tych z poprzednich albumów. Wszystkie skrzą się od wspaniałych pomysłów melodycznych, popisy solowe stały się krótsze, ale bardziej intensywne.
Pierwszą stronę (jak zwykle) rozpoczynają utwory bardziej przebojowe z chwytliwymi liniami melodycznymi: tytułowy „Point Of Know Return”, a następnie „Paradox”, po których otrzymujemy pierwszą instrumentalną kompozycję w dorobku grupy - „The Spider”, będącą jakby wstępem do dłuższej suity. A jest ona tylko barwnym przerywnikiem przed kolejnym hitem „Portrait (He Knew)”. To 4 i pół minuty świetnego rocka. Aż się prosi o rozwinięcie tego tematu, ale nie było na to czasu, bo musiało go starczyć na ostatnią, czyli jak zwykle najdłuższą i najpoważniejszą na stronie A czarnego krążka kompozycję - refleksyjną pieśń o odchodzeniu wielkich postaci historii - „Closet Chronicles” z patetycznymi partiami organów.
Druga strona zawiera mniej komercyjny materiał. Hardrockowe „Lightning’s Hand” z długimi popisami skrzypiec, gitary i organów oraz „Sparks Of Tempest”, przedzielone krótką delikatną, akustyczna balladą „Dust In The Wind”. Tylko głos, gitara akustyczna i delikatne dźwięki skrzypiec i bębnów. Wspaniałe. Prawdziwa perła. Drugą balladą jest: „Nobody’s Home”. Zrealizowana według klasycznych rockowych recept: wyciszona z głośniejszym motywem głównym, ozdobiona pięknym i delikatnym solo skrzypiec na tle fortepianu. Na koniec Kansas zaserwował kolejny mocny utwór. Zrealizowany z rozmachem, rozbudowany, patetyczny „Hopelessly Human” z mocnymi organami i klasycznie brzmiącymi skrzypcami.
Album, podobnie jak poprzednik, cieszył się niezwykłą popularnością. Ugruntował pozycję Kansas jako gwiazdy. Wylansował kolejny wielki przebój - „Dust In The Wind”. Kompozycja tak bardzo różna od pozostałego repertuaru zespołu stała się jego prawdziwą wizytówką.
„Point Of Know Return” był ostatnim (na wiele lat) albumem Kansas wyprodukowanym przez Jeffa Glixmana, który odpowiadał za produkcję wszystkich najwyżej cenionych płyt formacji.
Two For The Show (1978)
Po kilku bestsellerowych albumach studyjnych przyszedł czas na zdyskontowanie sukcesu i wydanie zbioru najlepszych utworów zarejestrowanych na żywo. Strategia znana i jakże często stosowana z niemałym sukcesem. Album „Two For The Show” wypełniają nagrania zrealizowane na trzech trasach koncertowych w latach 1977-78. Powstał świetny album podsumowujący dotychczasową działalność grupy Kansas. Zawiera on najważniejsze hity formacji (m.in. „Point of Know Return”, „Carry On Wayward Son”, “Paradox”) w brawurowo zagranych wersjach. Co prawda w nagraniach na żywo pominięto pewne niuanse osiągalne tylko w studio, zrekompensowano to jednak niezwykłą dynamiką i żywiołowością. Spośród dłuższych kompozycji zaprezentowano m.in. "Journey From Mariabronn" czy nieco skróconą wersję „Song For America”. I to jest kolejna atrakcja tego materiału - muzycy nie trzymają się kurczowo wersji studyjnych, pozwalają sobie na zmiany. Czasem zespół rozwija swoje utwory, jak np. dodatkowa partia gitary akustycznej kończąca „Dust In The Wind” czy fortepianowa introdukcja do „Lonely Wind”.
To idealna płyta na początek dla kogoś, kto nie zna Kansas, idealna także dla kogoś, kto chce mieć tylko jeden album formacji. Podobno album pozbawiony jest jakichkolwiek dogrywek w studio. Słysząc kilka potknięć Walsha, można odnieść wrażenie, że to prawda.
Oryginalnie był to podwójny album winylowy. Na kompakcie wydano go w formie jednopłytowej, pomijając jedno nagranie („Closet Chronicles”). W 2008 roku, celebrując 30-lecie ukazania się „Two For The Show” przygotowano wersję dwukompaktową, zawierającą prawie dwa razy tyle muzyki, co na wydaniu winylowym. Pierwsza płytka tego wydania była dokładnie taka sama jak pierwotna wersja kompaktowa. Druga zawierała brakujące na poprzednim wydaniu „Closet Chronicles” oraz 10 innych kompozycji. Ta druga płytka jest zdecydowanie mniej znana, warto więc poświęcić jej trochę uwagi. Stanowi ona wspaniały „drugi” album koncertowy. Obok hitów nieobecnych na pierwotnym wydaniu ("Miracles Out Of Nowhere" czy „Cheyenne Anthem”), klasyków („Belexes”, „Child Of Innocence”), otrzymaliśmy kilka trochę mniej znanych i można by nawet powiedzieć zapomnianych kompozycji ("Down The Road”, "Bringing It Back"). Płytka rozpoczyna się od mocnego uderzenia w postaci majestatycznie brzmiącego "Hopelessly Human" i wydłużonej wersji hardrockowego „Child Of Innocence”. I tak już do samego końca. Kapitalne rockowe granie. Drugi krążek prezentuje zdecydowanie mniej komercyjne oblicze zespołu.
Jak przystało na ciążący w kierunku hard-rocka koncertowy album nie mogło na nim również zabraknąć sola na perkusji, które jest wstępem do „The Spider”. Atmosferę ciężkiego rockowego grania rozbijają kapitalnie interpretacje wzmiankowanych już „zapomnianych” utworów: wydłużone wersje blues-rockowego "Lonely Street", jednego z chyba dwóch coverów w repertuarze Kansas - "Bringing It Back" J.J. Cale’a z szalonymi improwizacjami na skrzypcach oraz krótki i energetyczny blues "Down The Road” (u nas znany także z równie żywiołowej interpretacji grupy Krzak).
Słuchając tych nagrań można tylko żałować, że nie zdecydowano się na publikację większej ilości płyt koncertowych Kansas ze złotego okresu. „Two For The Show” prezentuje zespół u szczytu sławy, jak i możliwości twórczych.