Festiwal "Covenant XVI" - Kraków, Klub Fabryka, 26.05.2012

Paweł Świrek

ImageFestiwal Covenant jest cykliczną imprezą metalową odbywającą się każdego roku w Krakowie. Po sukcesie 15. edycji w klubie Kwadrat postanowiono dać fanom odpocząć od blackmetalowej zaduchy na rzecz czegoś spokojniejszego.

I tak, jako pierwsze na scenie pojawiły się zespoły Heart Attack i Gallileous. Ich brzmienie i styl gry niezbyt przypadły mi jednak do gustu, choć jeden z tych zespołów momentami brzmiał jak wczesny Behemoth. Tuż przed godziną 19:00 na scenie zainstalował się zespół Hipgnosis. Wystąpił on w nieco okrojonym składzie, a mianowicie bez własnych gitarzystów, ale za to z gościem specjalnym. Początkowo miał nim być Goolary (gitarzysta kapeli Hellias), lecz w ostatniej chwili zmieniono plany i gitarę zastąpiono growlującym wokalem, który wykonał syn basisty zespołu. Wniosek z tego taki, że jak ciężko jest znaleźć muzyków chętnych do zagrania z kapelą na zewnątrz, to szuka się w rodzinie ;-). Hipgnosis swój występ rozpoczął utworem „Tired – The Sand Storm Around”. Trochę brakowało w nim gitary, ale już w połowie utworu udanie zastąpił ją… growling. Potem przyszła pora na utwory z najnowszej płyty zatytułowanej „Relusion”. Na początek grupa wykonała kompozycję „Dr What”. W tym przypadku growlu było niewiele, zespół więcej zastosował go w wykonanym potem „Cult of Cargo” – tam zdecydowanie zabrakło riffów gitarowych i nawet całkiem udane „warczenie” ich nie zastąpiło. Partie growlowe były niczym innym jak tylko „przedrukiem” tekstów z płyty. Po chwili „Cult of Cargo” przeszedł w „Cold”. Jego wykonanie było równie poprawne z growlem zamiast gitarowego rzężenia w 12-tej minucie utworu. I tym kawałkiem zespół Hipgnosis zakończył swój występ. Na jego zakończenie - po ogłoszeniu, że stała się rzecz niebywała, gdyż ojciec i syn razem wystąpili na scenie - grupa otrzymała owację od publiczności.

Kolejnym zespołem, który zaprezentował się krakowskiej publiczności był Forgotten Souls. Odpuściłem jednak ich występ. Za to wart większej uwagi był koncert grupy Lacrima z nowym perkusistą. W ciągu godzinnej prezentacji zagrali 9 utworów. Ich wykonanie było ogólnie poprawne i, jak to powiedziano podczas wykonywania utworu „Epilog”, jedynym muzykiem, który ani razu się nie pomylił na koncercie był Grzesiek – nowy perkusista kapeli.

Po tym występie na scenie zainstalował się zespół Kathaarsys z Hiszpanii. Gra on bardzo mroczną muzykę. Trochę na minus działa to, że perkusja odtwarzana jest z automat…  Niestety. Ta instrumentalna mroczna muzyka oscylująca między progmetalem a rockiem progresywnym była uświetniana wizualizacjami wyświetlanymi na ekranie.

Trochę szkoda, że cała impreza zanotowała godzinne opóźnienie. Z żalem musiałem wyjść w połowie ich koncertu, by mieć możliwość dotrzeć jakoś do domu. Tym samym odpuściłem sobie również występ zespołu Fleshworld.

I jeszcze jedno spostrzeżenie. O ile pogoda znakomicie dopisała, o tyle z publicznością było już zdecydowanie gorzej. Niektóre zespoły grały przy prawie pustej sali. Doszło nawet do tego, że wokalista zespołu Lacrima pytał się, ile osób jeszcze zostało. Ta nieco złośliwa aluzja była jak najbardziej prawdziwa. A szkoda, bo na taką imprezę warto się wybrać. Pomimo dobrej reklamy i całkiem sporej liczby osób zdecydowanych brać udział w tym wydarzeniu, czego wyraz mogliśmy zaobserwować na Facebooku, przyszła zaledwie garstka widzów. Na szczęście występujące zespoły stanęły na wysokości zadania i zaprezentowały dobrą muzykę.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!