Małoleksykonowe Drogowskazy, czyli przegląd płyt z ostatniego tygodnia

Sławek Dziennik

Przygotowanie czwartego wydania Małoleksykonowych Drogowskazów było jak dotąd najtrudniejszym wyzwaniem. Niewiele ukazało się w ostatnim tygodniu dobrych płyt wpisujących się stylistycznie w małoleksykonowe ramki.

Żywię więc nadzieję, że siedem kolejnych dni będzie bardziej płodne w naszą ukochaną muzykę, a ja w kolejny wtorek podzielę się z Wami tym wszystkim, co najlepsze. W tym wydaniu w planach były jeszcze krótkie recenzje płyt zespołu Miriodor i Paula Wardinghama, niestety nie udało mi się dotrzeć do premierowego materiału. Podobnie jak do nowej płyty grupy Magenta, ale o niej będzie jeszcze okazja wspomnieć.

Anima Morte

Anima Morte - Serpents in the Fields of Sleep (28.10.2022)

Szwedzki zespół tworzący muzykę inspirowaną atmosferą klasycznych horrorów. Założyli go w 2004 roku klawiszowiec Fredrik Klingwall oraz basista Stefan Granberg (teraz zastąpiony przez Gustafa Hielma), którzy wkrótce zaprosili do składu gitarzystę Daniela Cannerfelta i perkusistę Teddy'ego Möllera. W latach 2019-22 stworzyli mnóstwo muzycznych ilustracji inspirowanych powieściami H.P. Lovecrafta. Na nowej płycie pojawia się wielu gości (w większości anonimowych), grających na instrumentach dętych drewnianych i blaszanych oraz na instrumentach skrzypcowych. Dzięki temu słyszymy bardzo bogate orkiestracje i tym samym dostajemy najbardziej epickie dzieło z dotychczas wydanych płyt zespołu. Krytycy porównują dźwięki tworzone przez Anima Morte do włoskiego zespołu Goblin, ale są to jednak dźwięki mniej subtelne i nieco bardziej ciężkie.

BrianBrian! - The Cataclysmic Engine (28.10.2022)

Amerykański zespół założony w 2009 roku i ich czwarta płyta w dyskografii. Avant-prog, rock eksperymentalny, jazz-rock. Momentami z melodią, momentami kakofoniczne dźwięki. Gdybym miał do czegoś (kogoś) porównać to tak naprawdę już od pierwszych nut nasuwają się odniesienia do King Crimson, do tych dzieł trudnych, rytmicznie połamanych, sporo jest też zapożyczeń z solowych albumów Roberta Frippa. Trudna płyta, jeśli lubicie KC jedynie w takich utworach jak „Epitaph”, to ta płyta Was rozczaruje. 

Brant BjorkBrant Bjork - Bougainvillea Suite (28.10.2022)

Brant Bjork to bardzo utalentowany perkusista mający za sobą występy i nagrania płytowe z naprawdę wieloma zespołami, ale wystarczy wymienić te najbardziej znane jak Fu Manchu czy Kyuss. Nowa, już 15 płyta perkusisty pokazuje nam inne oblicze stoner rocka. Zaprawionego dużą dawką psychodelii (momentami wręcz przeważa), fragmentami bardzo zmysłowymi, innym razem mocno zrelaksowanymi, dającymi nam błogie chwile wytchnienia i odpoczynku. Niekiedy wyobrażam sobie, że tak mogliby dziś grać The Doors (słuchając takiego „So They Say” trudno nie mieć takich skojarzeń). Także kolejny utwór na płycie „Broke That Spell” to psychodeliczny numer żywcem przeniesiony z drugiej połowy lat 60. Następne cztery kawałki są nieco żywsze, gdzie staromodnie brzmiące klawisze ustępują miejsca stonerowo-psychodelicznej gitarze. Dobry, wyluzowany album.

Giorgos FountoulakisGiorgos Fountoulakis - A Glimpse Of Elysium (25.10.2022)

To nie jest żaden wybitny album, to nie jest żaden uznany muzyk, ale wypada odnotować pojawienie się tej płyty. Stworzył ją zaledwie 19-letni grecki multiinstrumentalista i w tym momencie mogę już dodać, że jak na ten wiek jest to płyta bardzo dojrzała i przemyślana. Giorgos gra na perkusji, obsługuje instrumenty klawiszowe, ale nietrudno odgadnąć że jego ulubionym tworzywem jest gitara, gdyż to właśnie jej dźwięki są najbardziej wyeksponowane. Płytowy debiut przynosi nam gitarowe solówki dalekie od technicznych popisów Vaia, Satrianiego czy Petrucciego. Ale pozostając wciąż wierny prog metalowi Giorgos skłania się raczej w stronę melodyjnych dźwięków tworzonych choćby przez Yngwie Malmsteena. Myślę, że przed tym młodym człowiekiem są ciekawe perspektywy, a jego kolejne dokonania zostaną jeszcze odnotowane w Małoleksykonowych Drogowskazach.

GuranfoeGuranfoe - Gumbo Gumbo (28.10.2022)
Kiedy sięgnąłem do swoich notatek, okazało się że pierwszy album zespołu Guranfoe przesłuchałem w 2019 roku, ale niestety nic z tego materiału nie udało mi się zapamiętać. Czy teraz będzie inaczej? Guranfoe to kwartet pochodzący z angielskiego Norwich. Na nowej płycie dostajemy nieco materiału z początków kariery zespołu (istnieją od 2012), na nowo zaaranżowanego i nagranego, oraz kilka nowych pomysłów stworzonych już na potrzeby drugiej płyty. Mamy klasyczne rockowe instrumentarium, a zaproszeni muzycy wspomagają je użyciem fletu i saksofonu. Brzmienie oscyluje gdzieś między delikatnym avant-progiem, nutą psychodelii i minimalnymi jazz-rockowymi zajawkami. Momentami brzmi to jak niektóre (ale mocno rozmyte) płyty Mahavishnu Orchestra. Obawiam się, że nowy materiał Guranfoe podobnie jak pierwszy pozostanie jedynie w moich notatkach. Choć nie wątpię, że komuś może się spodobać.

Joe Lynn TurnerJoe Lynn Turner - Belly of the Beast (28.10.2022)

Tak nas rockowe drogi prowadzą, że niemal w każdym kolejnym wydaniu Małoleksykonowych Drogowskazów odwołuje się do twórczości byłych lub obecnych muzyków Deep Purple. Mimo lat panowie są wciąż bardzo aktywni i nie ma chyba tygodnia, żeby fani Purpurowych nie otrzymali kolejnego, muzycznie smakowitego kąska. Tym razem swój dwunasty album solowy wydał Joe Lynn Turner. Joe był wokalistą Deep Purple przez trzy lata - między rokiem 1989 a 1992. Jego udziałem stał się chłodno przyjęty album „Slaves and Masters”. Był też Joe wokalistą Rainbow i choć R.J. Dio dorównać nie mógł to jednak płyty nagrane z nim należały do bardzo udanych. Nowy album Turnera (a skończył już 70 lat) zaskakuje żywiołowością i naprawdę świetnym warsztatem wokalnym. Momentami śpiewa bardzo w manierze wspomnianego Dio, a cała płyta to takie współczesne Rainbow, tyle że bardziej hard'n'heavy niż tylko hard. Momentami robi się balladowo, a nagrane w tym klimacie „Dark Night of the Soul” jest naprawdę znakomite. Dobra, a nawet bardzo dobra płyta dla fanów tej odmiany rocka.

John NorumJohn Norum - Gone to Stay (28.10.2022)
Ósmy solowy album gitarzysty Europe. Jak większość indywidualnych dokonań Johna, tak i ta płyta utrzymana jest w hardrockowej konwencji, z solidnymi bluesowymi korzeniami. Ale dodam, że nie chodzi tu o klasyczny hard rock lat 70., a ten o 10 lat późniejszy, bardziej wygładzony, który wkrótce miał się przerodzić w zjawisko nieformalnie nazywane „pudel rockiem (metalem)”. Na tej płycie odnajduje wiele zapożyczeń z Whitesnake. Nie z tego rockowego, nie z płyty „Ready an' Willing”, ale z tego nieco późniejszego wcielenia, już bardziej komercyjnego, zmierzającego wtedy w kierunku list przebojów. Wokale też zresztą w wielu fragmentach do złudzenia przypominają styl śpiewania Davida Coverdale'a.

ManticoreManticore - Elements (28.10.2022)

Na pierwszą, wydaną w 1993 roku płytę szwedzkiego zespołu Manticore trafiłem chyba gdzieś około roku 2005. Rzut oka na nazwę i natychmiastowe skojarzenie z Emerson, Lake & Palmer (Manticore to wytwórnia płytowa założona przez Grega Lake'a). Owszem, pewne odwołania do twórczości tego słynnego tria na debiucie Manticore były słyszalne. Płyta jednak przeszła bez echa i panowie aż na 25 lat porzucili zamysł wspólnego grania i komponowania. Spotkali się ponownie w 2018 roku nagrywając album „Next Step: Flight 19”, a teraz dostajemy ich trzecią płytę. To zdecydowanie bardziej dojrzały krążek niż debiut, znów odwołujący się do twórczości takich zespołów jak ELP czy Genesis. I chyba najbardziej do włoskich progresywnych klasyków z lat 70. Minusem tej płyty są nijakie, wręcz piosenkowe fragmenty po naprawdę ładnych, epickich, budujących napięcie kompozycjach. Kiedy spodziewamy się jeszcze większej eskalacji ładnych dźwięków, nastrój niespodziewanie spada i za kilka minut zaczynamy wszystko od początku. Mimo to polecam fanom klasycznego progrockowego grania.

SBBSBB - Live Cuts: Enger 1977 (28.10.2022)

SBB - Live Cuts: Ostrava 2002 (28.10.2022)

Dwie płyty wydane staraniem Michała Wilczyńskiego i jego GAD Records. Zatrzymajmy się na moment przy tej pierwszej, bo to album niezwykle specyficzny. W 1977 roku z różnych powodów (nazwijmy to kryzysem egzystencjalnym) Antimos Apostolis zrezygnował na pewien czas z grania ze Skrzekiem i Piotrowskim. Tymczasem zespół miał już zakontraktowaną trasę koncertową, a w kraju nie było akurat wolnego gitarzysty tak wysokiej próby jak Lakis. Cóż było robić? Pojechali we dwójkę. I do tego zagrali tak intensywne sety, że trudno zauważyć brak gitarzysty. Natomiast koncert z Ostrawy to już nieco inne granie, z Urnym na gitarze i Paulem Wertico na perkusji.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!