W dziesiątym wydaniu Małoleksykonowe Drogowskazy zdają się zapadać w zimowy sen. Choć tak naprawdę w zimowy sen zapadają sami artyści, ale też i wydawcy, którzy swoje najpotężniejsze muzyczne armaty wytoczyli już na przełomie listopada i grudnia.
W ostatnich dniach nowych płyt ukazało się znacznie mniej, a nowych i dobrych prawie wcale. Miejmy jednak nadzieję, że wydawniczy letarg nie potrwa długo i już wkrótce nowe płyty ucieszą nasze zmysły.
Black Swan Lane - Blind (6.12.2022)
Amerykańsko-brytyjski zespół, który narodził się w 2007 roku. Jego założycielami byli multiinstrumentalista Jack Sobel, gitarzysta John Kolbeck oraz basista i gitarzysta Mark Burgess z angielskiej grupy The Chameleons. Zespół ma w swoim dorobku już 10 płyt, które muzycznie możemy ulokować gdzieś w szufladzie z napisem indie / alternative rock, post punk czy dream pop. Tak, nowa płyta momentami bardzo ucieszyłaby fanów wytwórni 4 AD, zwłaszcza z pierwszego okresu jej działalności. 13 utworów, godzina muzyki. Jeśli ktoś lubi twórczość zmarłego w tym roku Marka Lanegana to obowiązkowo powinien posłuchać nowej płyty Black Swan Lane. Myślę, że pewne podobieństwa będą oczywiste.
Cyklad - Offline (10.12.2022)
Solowy projekt Björna Sandströma. Björn dał się poznać jako gitarzysta szwedzkiego prog-metalowego zespołu LostQ, odpowiedzialnego za podwójny album „The Gladiator” z 2017 roku. Od pewnego czasu muzyk realizuje swoje solowe pomysły, a „Offline” jest drugą pozycją w jego dyskografii. Björn gra na wszystkich instrumentach z wyjątkiem perkusji, przy której zasiadł Jonas Nilsson. Za wokale odpowiada wiele osób. Pomysł na solowe utwory zrodził się podczas pandemicznego „bezrobocia” i tak powstało 8 urzekających progresywnych kompozycji. Album oddycha jakimś ulotnym duchem starego prog rocka, ale wszystko jest tu nowocześnie podane, są znakomite partie instrumentalne, łzawe solówki gitarowe i trochę mocniejszych fragmentów przypominających o prog-metalowych korzeniach Bjorna. Bardzo dobra płyta, najlepsza (moim zdaniem) w dzisiejszych, nieco skromniejszych niż zwykle Małoleksykonowych Drogowskazach.
Dead Meadow - Force Form Free (9.10.2022)
Mimo już dziesięciu albumów w dorobku, zespół Dead Meadow wciąż pozostaje u nas bardzo mało ropoznawalny. Ten amerykański przedstawiciel stoner rocka zawiązał swój początek w 1998 roku i dwa lata później debiutował premierowym wydawnictwem „Dead Meadow”. Muzycy grupy w wywiadach przyznają się do fascynacji psychodelią przełomu lat 60/70, nieobce mają im też być riffy właściwe Black Sabbath czy bluesowo-rockowe nawiązania do Led Zeppelin. Tak naprawdę nowa płyta Dead Meadow to psychodeliczno-stonerowe granie zabarwione odrobiną space rocka. Coś dla fanów kanadyjskiego zespołu Black Mountain, czy amerykańskiego Black Angels. Mnie niestety ta muzyka nieco zmęczyła.
Journey - Live in Concert at Lollapalooza (9.12.2022)
Zespołu Journey przedstawiać chyba nie trzeba. Powstał w 1973 roku w San Francisco, z inicjatywy byłych muzyków bandu Carlosa Santany, tak więc już wkrótce będą świętować 50-lecie działalności. Przez całą swoją muzyczną drogę Journey miał ogromne szczęście zatrudniać znakomitych instrumentalistów, że wspomnę tylko perkusistów Deena Castronovo czy Aynsleya Dunbara, klawiszowca Jonathana Caina czy gitarzystę Neala Schona. W lipcu tego roku ukazała się bardzo dobra studyjna płyta „Freedom”, a teraz dostajemy podwójny album koncertowy. Zarejestrowano na nim materiał z ubiegłorocznego (31.VII) występu zespołu na festiwalu Lollapalooza w Chicago. Aż 20 starannie wybranych utworów z wielu płyt zespołu, w tym chyba wszystkie największe hity. Neal Schon gra na gitarze, Jonathan Cain i Jaison Derlatka na klawiszach, śpiewa Arnel Pineda, a sekcję tworzą perkusista Deen Castronovo oraz basista Marco Mendoza. Jako gość przy zestawie perkusyjnym zasiadł także Narada Michael Walden. A już wkrótce Journey uczci 50 lat swojego istnienia trasą koncertową po USA (w lekko zmienionym składzie, gdyż Mendozę zastąpił Todd Jensen), dając koncerty aż w 38 miastach.
Józef Skrzek - Józef Skrzek (9.12.2022)
To jedyna polska płyta w dzisiejszych Drogowskazach. Tym razem do swojego archiwum sięgnęło Polskie Radio, wydając dwuplytowe, przekrojowe wydawnictwo obejmujące wielowątkową działalność lidera SBB. Fani nagrań, które po wielu latach ktoś zdecydował się wyciągnąć z zakurzonych archiwów będą zadowoleni, mimo że część materiału jest już znana.
Kansas - Another Fork In The Road - 50 Years Of Kansas (9.12.2022)
Wydanie tego podwójnego albumu to jedna z ostatnich okazji na dobry prezent świąteczny. Oto 50 lat działalności zespołu Kansas zostało uhonorowane trzypłytowym wydawnictwem, będącym przekrojową wycieczką przez całą dyskografię grupy. Jako bonus pojawia się otwierający całość utwór „Can I Tell You”, który otwiera także pierwszy album zespołu. Teraz jednak dostajemy jego nową wersję, nagraną w roku 2022. Album ma dwie mutacje - tę przeznaczoną na rynek amerykański i drugą europejską. Na obu wersjach dyski 1 i 3 są takie same, natomiast drugi krążek różni się zarówno ilością utworów, jak i zawartymi na nim tytułami. Wydawnictwo opatrzone jest grubą książeczką z notatkami dziennikarza muzycznego Jeffa Wagnera oraz bogatą kolekcją dotychczas niepublikowanych zdjęć z historii zespołu. Już wiosną 2023 roku Kansas zapowiada okolicznościowe tournée, niestety tylko po Ameryce Północnej.
Nina Hagen - Unity (9.12.2022)
Pamiętacie Ninę Hagen? W 1978 roku pojawiła się jej debiutancka płyta „Nina Hagen Band”. Z okładki spoglądała na nas zbuntowana młoda kobieta o czarnych, nastroszonych włosach, z papierosem w ustach. Z miejsca okrzyknięto ją matką chrzestną niemieckiego punk rocka. A później na każdej kolejnej płycie Nina zawsze się buntowała. Zwłaszcza w tekstach mówiących o korupcji wśród polityków, o ciężkiej doli robotników w Ameryce Łacińskiej, o ograniczeniach wynikających z różnych religii itp. Na swojej najnowszej płycie „Unity” Nina nadal się buntuje, próżno jednak szukać w tej nowej muzyce dawnej punkowej energii i zadziorności. Głos artystki stał się chropowaty, więcej tu deklamacji niż śpiewu, do tego koktajl stylów muzycznych i to niekoniecznie naszych ulubionych. Synthpop, funk, dub, hip-hop, art pop w stylu Iggy Popa, trochę rocka i do tego zaśpiewany po niemiecku cover hitu Boba Dylana „Blowin' in the Wind”. Dziś zbuntowana nastolatka powoli zbliża się do siedemdziesiątki. Jej płyta nie musi obowiązkowo gościć w Waszych odtwarzaczach. Ninę Hagen przywołałem jedynie dlatego, żebyście mimo wszystko nie zapomnieli o tej ważnej postaci w historii europejskiego punka.