Mamy kolejnego naśladowcę Porcupine Tree? A może następcę, bo w świetle ostatnich, zakrojonych na coraz szerszą skalę, solowych poczynań Stevena Wilsona, raczej trudno z optymizmem patrzeć na przyszłość popularnych Jeżozwierzy.
Tak czy inaczej, pochodzący z Salonik zespół No Brain Cell nie kryje swoich muzycznych fascynacji i inspiracji. Rozpoczynali jako cover band Porcupine Tree, byli nawet gośćmi na greckim koncercie swoich idoli i wykonali razem z nimi na scenie utwór „Fear Of A Blank Planet”.
O tym wydarzeniu oraz o historii zespołu No Brain Cell można przeczytać w wywiadzie z jego liderem Thomasem Petrou, który zamieściliśmy wczoraj w dziale REVIEWS. Teraz kilka słów o zawartości debiutanckiej płyty. Zawiera ona 8 oryginalnych kompozycji utrzymanych zdecydowanie w jeżozwierzowym stylu. Puryści, ortodoksi i zatwardziali miłośnicy twórczości Jeżozwierzy powiedzą: klon! Ci, którzy potrafią dostrzec klasę grupy No Brain Cell oraz jakość granej przez nią muzyki, z pewnością docenią talent i nadzwyczajne wręcz umiejętności członków zespołu. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że jeżeli nawet ktoś usiłuje naśladować takiego mistrza gatunku, jakim jest grupa Porcupine Tree, to uczynić to w dobry, zgrabny, a nade wszystko nie raniący uczuć estetycznych sposób, jest nie lada sztuką. A No Brain Cell robi to nad wyraz dobrze. Czyni to zarówno z wdziękiem, jak i z prawdziwą klasą. Trzy kwadranse, które spędzamy z muzyką wypełniającą program debiutanckiego albumu, to prawdziwa uczta dla uszu miłośników dobrej muzyki. Owszem, bardzo „jeżozwierzowej”, ale słychać też w niej fascynację eksperymentalnym rockiem, krautrockiem czy psychodelią.
Z czystym sumieniem polecam wszystkim (jeżozwierzowym ortodoksom też!) to wydawnictwo. Nie tylko dlatego, że „gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma” (wszak z powszechnie znanych względów jest niemal pewne, że grupa Porcupine Tree w 2013 roku nadal tkwić będzie w głębokim uśpieniu), ale głównie z powodu tego, że większość zamieszczonych na tym krążku utworów to po prostu bardzo dobry materiał muzyczny. Moim cichym faworytem jest nagranie zatytułowane „Illusions”, w którym grupie No Brain Cell udało się w najlepszy z możliwych sposobów oddać kwintesencję stylistyki swoich idoli. Ale też dwa inne, rewelacyjnie brzmiące utwory umieszczone pod koniec płyty – „The Creator Has A Mastertape” i „The Start Of Something Beautiful” – choc są coverami, to prawdziwe perły nad perłami. Dla sympatyków lirycznych form w stylu „Lazarusa” też coś się tutaj znajdzie: „Open Field Part 1” i „Endless Game” to utwory, przy których łezka uroni się w niejednym oku.