Deep Purple - Abandon

Tomasz Kudelski

ImagePozytywne przyjęcie albumu Purpendicular spowodowało, że zespół, już w czerwcu 1997r. przystąpił do pracy nad nową płytą. Sesje nagraniowe odbyły się w Orlando na Florydzie w tym samym studio, w którym zarejestrowany został album Purpendicular.  Przeglądając archiwalne materiały natrafiłem na raporty ze studia, które publikował Roger Glover. W pierwszym z nich napisał: „Mamy świetne pomysły na utwory. One są wszystkie złe i po ulepszeniu mogą się stać jeszcze gorsze”.  Sarkastyczna wypowiedź basisty miała charakter niemalże profetyczny, ponieważ album A band on chluby zespołowi nie przyniósł.

Pamiętam, że zaraz po wydaniu tej płyty należałem do grupy fanów, którzy bronili tego albumu.  Jednak z perspektywy lat muszę przyznać rację krytykom.  Jest to… najgorszy album studyjny w dziejach tego zespołu.

Trudno powiedzieć co nie zadziałało w, wydałoby się, sprawnie działającej maszynie. Zespół po eklektycznym Purpendicular chciał powrócić z bardziej ciężką i prostszą i jednolicie rockową płytą, taką „nową wersją” In Rock. Na Abandon znalazło się bowiem nawet miejsce na nową wersję utworu Bloodsucker. Rzekomo amerykańscy fani słysząc ten utwór na żywo uważali, że to nieznany utwór z nowej płyty, tak więc zespół postanowił go nagrać ponownie. Jon Lord był w tym okresie bardziej zajęty pracami nad swoim świetnym solowym albumem Pictured Within i był jakby nieobecny duchem na płycie.  Steve Morse wtłoczony został w bardziej prostą rockową konwencję, która mu wyraźnie nie odpowiadała i w tej sytuacji nie był wstanie dostarczyć zespołowi nośnych rockowych riffów.

Płyta Abandon dzieli są na dwie wyraźne części.  Pierwsze sześć utworów, aż do Fingers to the Bone włącznie, to kompozycje trzymające jeszcze artystyczny poziom. Druga część płyty to już w zasadzie czarna rozpacz. Nieudane riffy, brak pomysłu na melodie i aranżacje, bezbarwna gra zespołu jako całości. Utwory są niedopracowane, tak jakby zabrakło czasu i pomysłu na ich dokończenie.

Płytę otwiera utwór Any Fule Kno That, który jest lepszą wariacją na temat Ted The Mechanic z poprzedniej płyty, z riffem, który może przypominać niektóre dokonania Aerosmith.  Dobrze wypada również lekko progresywne Watching The Sky, gdzie potężny łamany riff jest ustawiony w kontrze do lirycznej i spokojnej zwrotki. W Seventh Heaven mieszają się wątki klasyczne, jazzowe oraz ciężki niemal sabbatowy riff i wszystko byłoby bardzo dobrze, gdyby nie zupełnie nieudany banalny refren.  Don’t Make Me Happy to bluesowa ballada, gdzie When A Blind Man Cries „spotyka się” z Sometimes I Feel Like Screaming. Niestety całości brakuje lekkości, głębi i piękna tych utworów, a toporne i zbyt szybkie solo Steve’a Morse’a psuje efekt końcowy. Najlepszym utworem na płycie jest zdecydowanie kompozycja Fingers To The Bone, gdzie zespół udanie łączy folkowy riff Steve’a z mocniejszym rockowym graniem. Całość uzupełnia ostatnie piękne solo Lorda zagrane na studyjnej płycie Deep Purple. Co było symptomatyczne, zagrane zostało ono na fortepianie z dyskretnym towarzyszeniem harmonijki ustnej.

A potem to już wyłącznie absolutny zjazd. Dziwaczne Jack Ruby może spokojnie kandydować do miana najgorszego kawałka Purpli w historii.  Później zupełnie nijakie She Was z topornym riffem i z beznadziejnym śpiewem Gillana. Od zupełnej katastrofy utwór ratuje ni stąd ni zowąd pojawiający się fajny riff, który w kontekście utworu jest zupełnie niewykorzystany. Whatsername i Evil Louie to kolejne utrzymane w średnim tempie kawałki pozbawione pomysłu oraz udanego rozwinięcia. Ulgę przynosi 69 - jedyny szybki utwór na płycie, który wprawdzie nie jest purpurowym majstersztykiem, ale na tle kilku poprzednich kompozycji wypada wprost okazale. Płytę zaś kończy kompozycja Bludsucker - remake utworu z płyty In Rock zagrany wiernie z oryginałem, ale jakoś tak pozbawiony klimatu.

Tak więc całościowo duże rozczarowanie, znikł gdzieś zupełnie czar i eklektyzm Morse’a utopiony w słabych riffach oraz bezbarwnych solówkach. Jon Lord ustawił się w pozycji muzyka akompaniującego tworzącego w tle ścianę Hammondów, które nie mogły nic uratować. Również Gillanowi ta płyta wokalnie nie wyszła. Sekcja rytmiczna gra poprawnie ale daleko jej do finezji z płyty Purpendicular.  Jedyne, co należy oddać płycie Abandon to bardzo dobre, jak na Deep Purple, brzmienie całości, które nie mogło jednak zrekompensować kompozycyjnych mielizn.

Koncertowo „Abandon Tour” wypadało nawet nieźle a momentami rewelacyjnie.  We wrześniu 1999r. Deep Purple wrócili do Royal Albert Hall, by wraz z gośćmi zaproponować nową wersję „Koncertu na Grupę i Orkiestrę”, solowe utwory członków grupy oraz zaaranżowane z towarzyszeniem orkiestry utwory Deep Purple. Płyta z tego wydarzenia jest dostępna zarówno wersji audio, jak i na płycie DVD, i jest pod każdym względem godna polecenia. 

Następnie w marcu 2000r. grupa trafia na kilka koncertów do Japonii. W repertuarze pojawił się między innymi utwór Fools, w którym Steve Morse udowadnia dlaczego został gitarzystą tego zespołu.  Koncerty te zostały zarejestrowane na serii bardzo dobrze brzmiących bootlegów. Wtedy miał miejsce koncertowy prawie szczyt możliwości tego składu Deep Purple.  Na jesieni 2000r., po komercyjnym sukcesie płyty Live in Royal Albert Hall zespół Deep Purple ruszył w europejską trasę „Concerto Tour”, którą dokumentował kolejny świetny koncertowy album Live In Rotterdam.  To właśnie ta trasa z orkiestrą okazała się ostatnim koncertowym szczytem możliwości Deep Purple.

Po przerwie wypełnionej spekulacjami o możliwości nagrania nowej płyty zespół na jesieni powrócił z koncertami do Europy, przy czym kontuzjowanego Jona Lorda zastąpił za klawiszami Don Airey.

W lutym 2002r. potwierdziły się pogłoski, że Jon Lord postanowił opuścić zespół, aby kontynuować solową karierę, a zastąpił go Don Airey.  Pożegnalna trasa Deep Purple z Jonem Lordem po Wielkiej Brytanii w lutym 2002 roku została przerwana na wskutek choroby większości członków zespołu. W repertuarze pojawił się na chwilę nowy utwór Up The Wall oraz powrócił Child In Time.  Przerwana trasa została przełożona na jesień 2002r. Jon Lord dzielił już wtedy swoje obowiązki z Donem Aireyem - formalnie nowym członkiem Deep Purple.  Koncertem w Ipswich 19 września 2002r. Jon Lord pożegnał się z Deep Purple. Nadeszła trwająca do dzisiaj era „Deep Purple Mark 8”...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!