19 kwietnia wytwórnia Frontiers Records wypuszcza na rynek aż trzy płyty autorstwa brytyjskiego kompozytora Jeffa Lynne’a. Pierwsza z nich to wznowienie ostatniego, oryginalnie wydanego w 2001 roku krążka ELO pod tytułem „Zoom”, druga – to premierowy album koncertowy ELO z nagraniami z jedynego występu zespołu z 2001 roku, a trzecia – to reedycja solowego wydawnictwa Lynne’a – „Armchair Theatre” z 1990 roku. Na wszystkich tych płytach znalazły się premierowe, nigdy wcześniej nie publikowane nagrania. I pewnie to one będą dla fanów Orkiestry Elektrycznego Światła przedmiotem największego zainteresowania.
„Zoom” to bardzo nietypowy album w dorobku grupy Electric Light Orchestra. Nie dość, że wydany 15 lat po swoim poprzedniku („Balance Of Power” z 1986 roku), nie dość, że skutecznie odarty ze wszelkich przejawów „symfoniczności”, to jeszcze będący zaledwie jednorazowym i w sumie dość niespodziewanym zrywem Jeffa Lynne’a pod wypróbowanym i dobrze znanym szyldem. To właściwie solowa płyta Lynne’a nagrana z udziałem licznych, renomowanych gości, w tym dwóch ex-Beatlesów – George’a Harrisona i Ringo Starra – oraz zaledwie jednym członkiem składu ELO – Richardem Tandym. Niemniej udział gości był co najwyżej okazjonalny; w większości utworów Lynne sam śpiewał i grał na wszystkich instrumentach.
Z perspektywy czasu płytę „Zoom” zwykło się zaliczać do najmniej udanych pozycji w dyskografii ELO. Poza „Moment In Paradise” właściwie nie wylansowała ona żadnego przeboju, choć trzeba przyznać, że obiektywnie patrząc na jej program, co najmniej kilka utworów należałoby uznać za bardzo udane („Just For Love”, „Ordinary Dream”, „A Long Time Gone”), a całość brzmiała tyleż przebojowo, co po prostu bardzo… beatlesowsko. To, że dziś o „Zoom” nie mówi się zbyt dobrze, spowodowane jest chyba faktem, że na albumie tym za dużo jest Lynne’a, a za mało Electric Light Orchestry. Ten syndrom narastał właściwie już od płyty „Time”, ale zjawisko to właśnie na „Zoom” okazało się zgubne i przyczyniło się do mizernego sukcesu komercyjnego płyty. Choć, podkreślam to raz jeszcze, gdy niedawno kilkakrotnie przesłuchałem zawartość tego krążka, to po raz kolejny „odkryłem” na nim mnóstwo ładnych, bezpretensjonalnych i przebojowych piosenek.
Jako bonus towarzyszący wznowieniu tego albumu wytwórnia Frontiers dokonała nowego masteringu oraz dołożyła dwa niepublikowane wcześniej utwory: zgrabną piosenkę „One Day”, która nie odstaje swoim poziomem od reszty zaprezentowanego na „Zoom” materiału, oraz koncertową wersję „Turn To Stone” ze studia CBS Television City w Los Angeles, a także (tylko w japońskiej wersji) instrumentalny utwór „Long Black Road”, który wyróżnia się tym, że wśród instrumentów, na których gra Jeff Lynne, obok instrumentów perkusyjnych, basu i gitary, znajduje się też… ukulele.