Seconds Before Landing to muzyczny projekt utworzony przez amerykańskiego muzyka i kompozytora Johna Crispino. Niedawno opublikował on ciekawy album wypełniony 14 tematami i zatytułowany „The Great Deception”. Grającemu na instrumentach klawiszowych i perkusji liderowi towarzyszy na nim pokaźne grono zaproszonych gości. Jest ono tak duże, że nie sposób wymienić tu wszystkich muzyków zaangażowanych w ten projekt. Wspomnijmy tylko o najważniejszych i tych najbardziej znanych. Na gitarze Warr gra pamiętany z King Crimson, Trey Gunn. Na basie Tim Bogert - legendarny muzyk znany z Vanilla Fudge czy chociażby z tria Beck, Bogert & Appice. W jednym utworze („My Time To Go”) śpiewa Katie O’Toole, a w żeńskich chórkach występują Vanessa Campagna oraz Carrie Marie Jackson. Ich partie wokalne są o tyle ważne, że stanowią właściwą przeciwwagę dla głosu samego Johna Crispino, który pełni tu rolę głównego wokalisty. Masteringiem i produkcją całości zajął się dwukrotnie nominowany do nagród Grammy, nadworny inżynier dźwięku grupy Pink Floyd, Andy Jackson.
I to właśnie osoba producenta wraz z kaskadą oryginalnych pomysłów muzycznych kompozytora odcisnęła największe piętno na muzyce, z którą mamy do czynienia na płycie „The Great Deception”. Otóż, 14 utworów wypełniających jej program układa się w homogeniczną, prawie 70-minutową całość stylizowaną na twórczość zespołu… Pink Floyd. Przynajmniej tak mi się wydaje po kilkukrotnym wysłuchaniu „The Great Deception”. Poszczególne tematy są ze sobą powiązane, płynnie wypływają z siebie, są połączone ze sobą pozamuzycznymi odgłosami, samplami i fragmentami rozmów. Słuchając tej płyty odnosi się wrażenie jakby słuchało się jakiegoś soundtracku z filmu science fiction, albo – co chyba lepiej oddaje to zjawisko - jakiejś audycji radiowej, w trakcie której emitowana jest dźwiękowa forma słuchowiska wypełnionego piosenkami. Piosenkami utrzymanymi w stylu ambient rocka, który przywodzi na myśl dokonania takich artystów, jak Isis, Apollo 440 czy też - z naszego progrockowego podwórka - OSI albo Lee Saundersa (czy ktoś pamięta jeszcze wydaną przez niego w 1995 roku antywojenną płytę „A Promise Of Peace”?). Czają się tu też gdzieś echa solowej twórczości Rogera Watersa i w ogóle jest na tym albumie bardzo, bardzo pinkfloydowsko… Gdzieniegdzie usłyszeć też można pierwiastki typowe dla brzmienia grup Porcupine Tree, Neurosis, Magma, a nawet… Flash And The Pan. Trudno jednoznacznie zdefiniować tę muzykę (atmosferyczny ambient spotyka rock alternatywny spotyka klimatyczny prog rock…), podobnie trudno też jest wskazać jeden czy dwa najlepsze utwory spośród wszystkich tematów wypełniających program albumu „The Great Deception”. Najlepiej więc słuchać go w całości i dać się porwać tym magicznym dźwiękom, a nade wszystkim niesamowitemu, mrocznemu i tajemniczemu klimatowi tej opowieści. John Crispino opowiada bowiem na tej płycie postapokaliptyczną historię naszej planety rozdartej przez wojnę, korupcję i przemoc. Zapewniam wszystkich, że opowieść ta idealnie współbrzmi z muzyką, a całość – choć długa i pokrętna – daje dużo satysfakcji przy słuchaniu.