Zenit - The Chandrasekhar Limit

Andrzej Barwicki

ImageZespół Zenit powstał w 1995 roku z inicjatywy Andy Thommena (ex-basisty grupy Clepsydra) oraz klawiszowca Ivo Bernasconi. Do tych dwóch muzyków dołączył grający na perkusji Luigi Pedruzzi, gitarzysta Frank Di Sessa i wokalista Lorenzo Sonognini. Swój debiutancki album „Pravritti” nagrali w 2001 roku, a pięć lat później ukazała się ich druga płyta pt. „Surrender”. Na tym drugim krążku gościnnie zagrali: Stefano Zaccagni (saksofon), Mattia Santoro (wiolonczela), Ursula Maggini (flet), Marco Fontana i Calicantus Children’s Choir.

Aż siedem lat trzeba było czekać na ich najnowszy krążek zatytułowany „The Chandrasekhar Limit”, który swoją premierę miał 28 stycznia 2013 roku i został wydany przez Galileo Records. Już sama okładka płyty wzbudza spore zainteresowanie i rodzi pytanie, czy zawartość muzyczna zaprezentowana przez tą szwajcarską grupę, brzmieniowo będzie równie intrygująca i przestrzenna?

Spoglądając na listę utworów od razu zwracam uwagę na trzy długie kompozycje. W sumie na tym albumie znalazło się sześć utworów składających się na prawie 70 minut muzyki, więc jest się czemu przysłuchiwać. Pierwsza kompozycja, „Awaken”, rozpoczyna się od gitary akustycznej i wokalu, do tego przepięknie rozbrzmiewają klawisze. Otwiera się przed nami klasyczny neoprogresywny klimat, wzbogacony ostrzejszymi gitarowymi solówkami i pulsującym dźwiękiem basu przenoszącymi nas w lata 70. Pięknie nastraja nas to do odkrywania następnych utworów zamieszczonych na tym albumie. Krótki, trzyminutowy „Cub Lady” ma w sobie coś z genesisowych dokonań, takie przynajmniej odniosłem wrażenie. W trzecim utworze „PiGreco” grupa Zenit wprowadza elementy psychodeliczne, nie uciekając też od jazzujących dźwięków. Całość oparta jest na solidnych fundamentach progresywnego brzmienia. Panowie potrafią swoją muzyką, jej odpowiednio dobraną i wymieszaną gatunkowo zawartością, zainteresować odbiorcę i pozytywnie go zaskoczyć. W swojej twórczości czerpią pomysły z alternatywnych i progresywnych dokonań wielu grup tworząc różnorodną, ale jakże urozmaiconą, a co najważniejsze bardzo ciekawą muzykę. Na tym albumie śpiewają nie tylko po angielsku, o czym możemy się przekonać słuchając ponad 17-minutowej kompozycji „Matrimandir”, gdzie orientalny tekst i takaż muzyka rozpoczynają to nagranie. W utworze tym słyszymy też chórki i mnóstwo przeróżnych, wspaniałych instrumentalnych dźwięków w stylu jazzrockowych i akustycznych klimatów. W jego finale wybrzmiewa ponownie odśpiewane „…Sarveā’ Svastir Bhavatu, Sarve’ā’ Śāntir Bhavatu, Sarve’ā’ Pūr’a’ Bhavatu, Sarve’ā’ Mangala’ Bhavatu Om”. Wspaniale to brzmi od strony wokalnej, aż trudno się oderwać od tego kawałka i chce się go śpiewać wraz z Lorenzo.

Do końca płyty pozostały jeszcze dwie kompozycje. Instrumentalny, energicznie wykonany „Pulsar” z każdą sekundą nabiera tempa i ukazuje jak wielki potencjał twórczy drzemie w zespole. Przed nami ostatnia muzyczna odsłona, ale za to jak wykonana! „The Daydream Suite” już od pierwszych minut dostarcza niesamowitych wrażeń, które narastają w miarę słuchania tej ponad dwudziestominutowej muzycznej uczty. Przetworzony głos przenosi nas w muzyczne przestworza i pozwala na oderwanie się od rzeczywistości. Podekscytowani tak piękną muzyczną podróżą, siłą z jaką porusza i wzbudza w nas emocje, chcemy by pozostała z nami na dłużej, nie chcąc wracać do otaczającej nas codzienności. Przeróżne efektowne dźwięki, które słyszymy w tym utworze, nie będą w stanie oderwać nas od głośników, zniechęcić do muzyki tak wspaniale rozwijającej się pięknymi chórkami, gitarową solówką i nastrojowymi klawiszami. Ostatnie kilka minut tej kompozycji pozostaje w pamięci na bardzo długo. Na samym końcu utworu, po krótkiej ciszy słyszymy takie słowa: „…In The End It’s Only Music”. Dla niektórych tak to może i zabrzmieć, ale dla tych, którzy potrafią wsłuchać się w te pięknie zagrane partie instrumentalne, umiejętnie wzbogacone wokalnie, muzyka pozostawi niezatarty ślad we wrażliwej duszy.

Polecam zapoznać się z tą najnowszą propozycją zespołu Zenit, który, jak to słychać na tej płycie, ciągle się rozwija i stara się wzbogacać swoje brzmienie. Krążek ten jest imponujący od początku do końca. Potrafi zaciekawić liniami melodycznymi, przykuć swą uwagę gitarowymi partiami basu i pięknymi solówkami, klasycznym i nowoczesnym brzmieniem klawiszy oraz złożonymi i harmonijnymi wokalizami. Całość porywa słuchacza w inny muzyczny świat. Taki właśnie jest album „The Chandrasekhar Limit”.

Na koniec przypomnę skład grupy Zenit: Lorenzo Sonognini (vocals, acoustic guitar), Luigi Biamino (guitar, backing vocals), Ivo Bernasconi (keyboards), Andy Thommen (bass, backing vocals), Gabriele Schira (drums and percussion) oraz gościnnie Stefano Zaccagni (saxophone), Asia Thommen, Diana Bernasconi, Maria Scandella, Ilaria Widmer (additional backing vocals „The Daydream Suite”). Finałowe słowa na końcu albumu wypowiada Matt Goodluck. Autorem projektu okładki jest Sander Kwiatkowski, który znany jest również z okładek płyt takich zespołów, jak Jungle, Clepsydra, Shakary i Amplify.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok