Soma White to nowy, bardzo interesujący zespół z Trójmiasta. Grupa istnieje od kilku lat i obecnie gra w składzie: Hania Żmuda (wokal i teksty), Piotr Pastwa (gitary), Paweł Wysocki (instrumenty klawiszowe), Krzysztof Szymczak (perkusja), Marek Chudzikiewicz (gitary) i Robert Majewski (gitara basowa). W tym roku muzycy wydali swój debiutancki album, który sygnowany jest tylko nazwą grupy.
Początek płyty jest dość hałaśliwy. Dużo się tu dzieje w sensie muzycznym. Taką „kakofonię” mieliśmy zarówno na niektórych płytach Genesis, a także… Pink Floyd. Porównanie do tych ostatnich jest tu jak najbardziej na miejscu, gdyż ostateczny szlif płycie zadał Andy Jackson – inżynier dźwięku Floydów i Davida Gilmoura. Po tym krótkim wstępie, w którym zlewają się rozmyte głosy, wita nas - trochę nieśmiały - kobiecy wokal Hani Żmudy. Jej głos będzie nam towarzyszył aż do końca płyty. Na prawie 70 minut muzyki złożyły się w dużej mierze długie i rozbudowane kompozycje. Wpływy pinkfloydowskie ujawniają się niemalże na każdym kroku i dotyczy to zarówno linii melodyjnych, jak i brzmień poszczególnych instrumentów, zwłaszcza gitar. Momentami można odnieść wrażenie, że niektóre z solówek gitarowych gra sam David Gilmour. Wśród rozbudowanych kompozycji najlepsze wrażenie robi najdłuższy na płycie utwór zatytułowany „Better Reality”, zakończony czymś w rodzaju sygnału godziny nadawanym w radiu. Z kolei „On The Shore” sprawia na mnie wrażenie poszukiwania ścieżki w labiryncie. Krótsze kompozycje również należą do udanych. Na płycie Soma White sporo jest elektroniki, ale nie jest to żaden zarzut stawiany temu wydawnictwu. O ile na początku brzmienie klawiszy mocno przypomina dźwięki charakterystyczne dla Pink Floyd, o tyle im bardziej w głąb płyty, tym mniej mamy naśladownictwa, a coraz więcej własnego stylu. Wokale przez całą płytę towarzyszą muzyce i pełnią niezwykle ważną rolę w szerokiej palecie ciekawych środków artystycznego wyrazu, jakimi dysponuje i umiejętnie posługuje się zespół Soma White.
Wyszukane aranżacje nadają płycie smaczku. Spora ilość elektroniki w utworze „Pure Nonsense” raczej nie razi i nie wydaje się być jakimś nonsensem, jak to sugeruje tytuł utworu. Taneczna melodia w „A Day To Overcome” może się nieco kojarzyć z takimi grupami jak Lombard (lata 80.!) czy nawet Klincz, a wszystko to za sprawą wszechobecnej elektroniki i lekko tanecznych brzmień. Z jednej strony mogłyby pojawić się też porównania do krakowskiego Hipgnosis (ze względu na kobiecy wokal), a z drugiej - do muzyki stylistycznie zbliżonej do Pink Floyd, lecz Soma White porusza się odważnie po zupełnie innych obszarach muzycznych i jedynie wokale są w paru momentach nieco zbliżone do tych znanych z krakowskiej grupy. Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko kibicować grupie i życzyć dalszych sukcesów na ich drodze muzycznej, gdyż z tego co słyszę na tej płycie rozwija się ona w bardzo dobrym kierunku.