Kreatorzy mody szukają inspiracji w różnych okresach przywracając pewne trendy, które były modne w latach przedwojennych, a my znamy je tylko z fotografii. W muzyce jest podobnie. Obecnie bardzo dużym zainteresowaniem cieszy się muzyka zawierająca brzmienie charakterystyczne dla lat 60. Kierunek ten zawdzięczamy sentymentalnym wspomnieniom, do których chętnie wracamy, słuchając twórców hardrockowych, psychodelicznych i bluesowych kompozycji. Czasami aż łezka się w oku się kręci, gdy pobrzmiewają owe klimaty. Muzyczny „wehikuł czasu” zawdzięczamy firmie Nuclear Blast, która ostatnio stara się oferować tego rodzaju muzykę, graną przez młodych ludzi, pełnych energii i pomysłów, jak również niepozbawionych artystycznego talentu. W maju 2012 roku, nakładem Crusher Records, ukazał się minialbum kwartetu o nazwie Blues Pills zatytułowany „Bliss”. Dzięki wielkiej ilości koncertów, jakie zespół zagrał w Europie, cieszy się on coraz większym entuzjazmem pośród fanów klasycznego rockowego grania.
Ta szwedzko-francusko-amerykańska grupa powstała pod koniec 2011 roku, a została założona przez Zacka Andersona i Cory’ego Berry (Radio Moscow), później dołączyli do nich wokalistka Elin Larsson oraz gitarzysta Dorian Sorriaux. Co tak wartościowego jest w muzyce Blues Pills, że w tym gąszczu przeróżnych zespołów potrafią wybić się ponad przeciętność?
Już pierwsze nagranie z EP-ki „Bliss” kojarzy się z bluesrockowymi kapelami lat 60. i 70. Gitarowe psychodeliczne riffy i bębny tworzą znakomitą ścianę dźwięku, do której rewelacyjne pasuje głos wokalistki, bardzo przypominający Janis Joplin. Nie ukrywam, że w ciągu zaledwie trzech minut trwania tej kompozycji muzycy swoją grą potrafią zwrócić uwagę słuchacza. Następne nagranie, „Astralplane”, rozpoczyna się spokojnie od dźwięków gitary i perkusji, kołysząc nas swym rytmem, nabierając nieco drapieżności i psychodelicznego klimatu pod koniec utworu. Trzecia kompozycja to popis wokalny Elin Larsson. Przez kilkadziesiąt sekund w utworze „Devil Man” śpiewa ona acapella. Powala mnie to nagranie, jej drapieżny głos. Instrumentalnie jest rewelacyjnie, są zmiany tempa i sekcja rytmiczna daje czadu. Wielkie uznanie należy się tym młodym muzykom potrafiącym w tak znakomity sposób uchwycić ducha tamtej epoki. Ostatni kawałek z tej debiutanckiej płytki to nagranie „Little Sun”, dające wyciszenie i kojące duszę w prawdziwie bluesowej kołysance.
Niedawno ukazał się też singiel „7” z nagraniem „Black Smoke” na stronie A i „Bliss” na stronie B, wydany przez Maximum Ames Records. Potężny głos wokalistki oddaje w pełni charakter tych nagrań. Elin potrafi pięknie zaśpiewać, jak i wykrzyczeć swój tekst. Wirtuozerskie gitarowe riffy młodego, bo zaledwie 17-letniego francuskiego gitarzysty Doriana Sorriauxa, przypominającego swym stylem Jimi Hendrixa zachwycą wielu słuchaczy, a doskonale zestrojeni ze sobą Zack Anderson na basie i Cory Berry na perkusji przywracają ten stary, dobry styl, klimat i urok, dla jednych może znany osobiście, ale dla innych mogący posłużyć niczym drogowskaz kierujący do sentymentalnych hardrockowo-bluesowych brzmień.
Na EP-ce „Bliss” znalazły się tylko cztery nagrania, ale z pewnością pozwoliły one grupie Blues Pills zdobyć więcej fanów i koneserów takich nagrań. To świadczy tylko na korzyść członków tej grupy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego z wielką niecierpliwością czekam na ich kolejne utwory. A jak grają na żywo, mogliśmy przekonać się na początku sierpnia. Zespół zaprezentował się w naszym kraju na trzech koncertach: 4 sierpnia w Klubie Lizard King (Kraków), 5 sierpnia w warszawskiej Piwnicy Pod Harendą i 6 sierpnia w gdyńskim klubie Desdemona.