Mam w ręku kolejne wydawnictwo zespołu, który na trwale zapisał się swą twórczością pośród grup debiutujących w okresie boomu „nowej fali progresywnego rocka” na początku lat 80. Historię Solstice można prześledzić tutaj w naszym małoleksykonowym monograficznym tekście „Definitywne przesilenie” autorstwa Artura Chachlowskiego.
Najnowszy album grupy Solstice zatytułowany „Prophecy” rozpoczyna utwór „Eyes Of Fire”. To otulająca nas od samego początku swym nastrojowym brzmieniem i anielskimi wokalami kompozycja tworząca przestrzenny odbiór poszczególnych partii instrumentalnych, w tym zagranej pod sam koniec pięknej gitarowej solówki. Magiczne i czarujące melodie są kontynuowane przez zespół za sprawą onirycznego nagrania „Keepers Of The Truth”. Kapela wspaniale potrafi wyrazić swój talent i długoletnie artystyczne doświadczenie prezentując tak skonstruowane utwory. Najdłuższy fragment z tego albumu to trwająca ponad 17 minut suita „Warriors”. Tajemnicze dźwięki, po których rozbrzmiewa rytmiczna gitara i bębny, wprowadzają nas w progresywną, nabierającą dynamiki, atmosferę. Ciekawe i różnorodne elementy tej kompozycji obfitują w zakręcone partie klawiszy i wokalizy, po których następuje harmonia udzielająca się również słuchaczom. Muzycy potrafią na swój sposób tworzyć może nie wybitną, ale jakże wartościową muzykę, sięgającą do konserwatywnych dokonań z pogranicza prog rocka i jazz rocka, wzbogacając ją elementami delikatnego folku. Muzycy grupy Solstice działający pod kierunkiem gitarzysty Andy Glassa obierając od samego początku taki muzyczny wizerunek, który przez stałych słuchaczy jest błyskawicznie rozpoznawalny, potrafią jeszcze zaskakiwać i nadawać mu niewymierny kształt.
Nostalgiczny i uduchowiony klimat dominuje na całej płycie. Wystarczy posłuchać kolejnego nagrania „West Wind”, w którym ciepło brzmi akustyczna gitara, tworząc liryczną, pełną zadumy atmosferę. Za gitarą podążają klawiszowe pejzaże i kobiecy głos budujący wspaniale klimat, który momentami nabiera mocniejszego wyrazu. Barwa głosu Emmy Brown, z jednej strony stanowi kontrast do wykonywanej muzyki, a z drugiej potrafi pięknie z nią współbrzmieć. Tak realizowane kompozycje zbliżają Solstice do najlepszych symfoniczno-rockowych kapel, co niewątpliwie wywiera pozytywne wrażenie nawet na najbardziej wymagających słuchaczach. Identyczne skojarzenia możemy mieć po wysłuchaniu następnego nagrania pt. „Black Water”. Jest w nim długi instrumentalny wstęp, pięknie zagrane bębny, skrzypce i gitara. W niezwykle improwizacyjny sposób muzycy nawiązują emocjonalny kontakt z odbiorcą, by w dalszej części stworzyć porywającą melodię mocno oddziałującą na nasz muzyczny zmysł. Chętnie wracam do tego nagrania, co nie znaczy, że poprzednie są mniej emocjonujące. Myślę, że trzeba trochę czasu i odpowiedniego nastroju, by muzyka z albumu „Prophecy” na dłużej zagościła w naszych duszach. Pomimo tego, że można się w niej doszukać licznych wpływów z klasyki progresywnego rocka, to nie mam nic przeciwko tak zrealizowanym utworom. Wszystko wykonane jest w dobrym proroczym duchu.
Odkrywając te delikatne, jak i sporadycznie ostrzejsze partie wokalne, czy też swoisty dialog skrzypiec z gitarą, mimowolnie zagłębiamy się w muzyczny świat zespołu. A że potrafi on budować nastrój jak mało kto, to efekt jest doprawdy znakomity. Warto również zwrócić uwagę na okładkę płyty i ilustracje w książeczce, które powiązane są z poszczególnymi kompozycjami. Tworzył je znany rysownik komiksów Barry Kitsen Marvel.
Na krążku „Prophecy” zamieszczono też trzy bonusowe nagrania: „Find Yourself”, „Return Of Spring” i „Earthsong” pochodzące z pierwszego albumu zespołu, a tutaj zmiksowane przez… uwaga, uwaga: Stevena Wilsona. Sądzę, że same w sobie są one wystarczającym powodem, by sięgnąć po to wydawnictwo. W każdym razie stanowią godne uzupełnienie podstawowego premierowego materiału składającego się na program album „Prophecy”.
Na koniec przedstawmy autorów tej znakomitej płyty. W grupie Solstice AD 2013 grają: Andy Glass (gitary), Steve Mc Daniel (instrument klawiszowe), Robin Phillips (bas), Pete Hemsley (perkusja), Jenny Newman (skrzypce) oraz pięknie śpiewająca Emma Brown.