Po okresie wzmożonej aktywności w ramach Van Der Graaf Generator oraz wydaniu solowej płyty „Consequences”, dla Petera Hammilla przyszedł czas na kolejną w karierze muzyczną kolaborację. Tym razem partnerem artrockowej legendy stał się uznany i doświadczony muzyk i kompozytor, niekoniecznie rozpoznawalny przez sympatyków rocka progresywnego, Gary Lucas – gitarzysta, twórca muzyki filmowej i telewizyjnej, mający na koncie współpracę z całą masą wielkich postaci, jak choćby nieżyjący już niestety Captain Beefheart, czy Jeff Buckley.
Po zdecydowanie stonowanej i refleksyjnej muzyce wypełniającej ostatni studyjny album Hammilla, „Other World” stanowi miłą odmianę. Wciąż zachowany jest co prawda ascetyzm przedsięwziętych środków, nadal „solowa” muzyka lidera Van Der Graaf Generator polega na współdziałaniu głosu i gitary, ale w tym konkretnym przypadku obecność Lucasa rusza z posad jej naturalną stateczność. Nie ma wątpliwości, że to za jego ingerencją stosunkowo niewiele tu zwyczajowej zadumy, Hammill tradycyjnie refleksyjny raz po raz wciągany jest na terytoria z pogranicza bluesa i psychodelii.
Konfiguracja wokal plus gitary sprawdza się tu znakomicie, w interesujący sposób duet wydobywa z niej możliwe korzyści. Tradycyjny akompaniament dla tekstów Hammilla nabiera rumieńców z jednej strony dzięki bluesującemu stylowi Lucasa, a z drugiej dzięki wszechobecnym na płycie zabiegom „manipulowania gałkami”, które tym samym stanowią niemal znak rozpoznawczy „Other World”. Generowanie pogłosów, zabawa sprzężeniami i tym podobne manewry, o jakie z reguły posądza się raczej co najmniej o pokolenie młodszych artystów, nadają materiałowi specyficznej, osobliwej atmosfery. To eksperymentowanie dźwiękiem jednak z całą pewnością nie jest efektem jakiejś naciąganej ekstrawagancji, ale musiało stanowić z góry założony i świadomie dowartościowany środek w konstruowania utworów – poza rolą w samych aranżacjach piosenek, tego typu zabiegi w kilku miejscach stały się bowiem bazą do utworzenia autonomicznych, instrumentalnych kompozycji.
„Other World” to zdecydowanie interesująca pozycja i doprawdy całkiem spora niespodzianka. Peter Hammill sam ze swoją gitarą, choć naturalnie wytworny i przekonujący w tym, co wciąż tworzy i wydaje, nie musi być szczególnie atrakcyjny. Tutaj postawił na towarzystwo, którego wyraźnie potrzebował, aby zaserwować zwolennikom jego solowych dokonań coś bardziej charakternego, bez potrzeby uciekania się do sił twórczych znacznie młodszych kolegów po fachu.