Po wysłuchaniu debiutanckiego albumu „I” muzyków tworzących Kaukasus chciałbym szczególną uwagę zwrócić słuchaczom MLWZ na wokalistę, multiinstrumentalistę oraz producenta Rhysa Marsha. Pochodzi on z południowej Anglii, ale obecnie mieszka w Norwegii, gdzie, jak sam mówi: znalazł duchowy spokój i może realizować swe artystyczne dokonania w sprzyjającym otoczeniu. Jego muzyczne inspiracje to między innymi Nick Drake, David Sylvian, Scott Walker oraz muzyka z końca lat 60. i pierwszej połowy 70. Rhys nagrał do tej pory następujące płyty: „The Fragile State Of Inbetween” (2008), „Dulcima” (2009), „The Blue Hour” (2012) i „Trio” (2013).
Dokładnie 11 września 2012 roku ukazał się album „The Blue Hour” firmowany jako Rhys Marsh And The Autumn Ghost. To nad tą płytą zamierzam się dzisiaj pochylić, i to bardzo głęboko. Już pierwsze nagranie, „And I Wait”, roztacza przed nami melancholijny klimat realizowany przez subtelne brzmienie instrumentów i wokalu oraz monotonnie wybijany rytm. W następnym utworze pt. „Read The Cards” tempo nieznacznie przyspiesza, jest więcej życia i przestrzeni w tej kompozycji. Bardzo duże wrażenie zrobiło na mnie ponad siedmiominutowe nagranie „Broken Light”, które rozpoczyna się w bardzo karmazynowym stylu. Wraz z żeńskim i męskim wokalem instrumentaliści „usypiają” słuchacza swą powściągliwością, by po kilku minutach rozbłysnąć niczym tęcza. Mnie osobiście tym nagraniem powalili na kolana. W tej pozycji już do samego końca wysłuchałem kolejnych kompozycji „Wooden Heart” i „Further From The Truth”. Niebywała harmonia dźwięków, której dane jest nam słuchać, udziela się nam i nie pozwala pozostać obojętnym na brzmienie klarnetu, akustycznej gitary i pozostałych instrumentów tworzących tak ambitne orkiestrowe brzmienie, otwierające przed nami inny muzyczny świat, jak to mamy w przedostatnim utworze „The Place Where You Lay”. Muszę przyznać, że w tym przygnębiającym muzycznym nastroju ukryta jest niesamowita różnorodność, pozwalająca na odkrywanie jaśniejszej lirycznej strony „The Blue Hour”. Płyta trwająca niespełna trzy kwadranse kończy się najdłuższą kompozycją zatytułowaną „One More Moment”, która hipnotyzuje swą muzyczną siłą, wzbudzając nasz podziw dla artystycznych dokonań Rhysa Marsha i jego współpracowników.
Twórczość Rhys Marsh And The Autumn Ghost ukryta jest w zmierzchu dnia i tylko od nas zależy, czy sięgniemy po to, co lśni w blasku słońca lub spowija zmrok. Trzeba przyznać, że to zacne grono instrumentalistów stworzyło dzieło wybitne i mówię to z wielkim przekonaniem. Wracając do tych nagrań po dwóch latach jeszcze mocniej otworzyłem się na ich twórczość, wyczekując nowych dokonań z udziałem tej skandynawskiej „orkiestry” grającej na tym albumie w następującym składzie: Rhys Marsh (voice, guitars, pedal steel, bass, zither, Mellotron, Hammond, glockenspiel, bells), Trude Eidtang (voice), Jo Fougner Skaansar (bass), Martin Horntveth (drums, tympani, tambourine, bells), Iver Sandøy (drums, space echo), Lars Fredrik Frøislie (Chamberlin), Tuva Hatlelid Mortensen (oboe), Kirsti Jacobsen (clarinet), Henning Aschim Wien (clarinet), Jørgen Vie (bassoon), Hayden Powell (trumpet), Erik Johannessen (trombone) i Kristoffer Lo (tuba, flugabone).
Pomimo zaangażowania aż tylu muzyków nie usłyszymy tu karkołomnych, technicznych popisów. Spójność w dążeniu do realizowania tak skomponowanych utworów wymagała wyczucia i harmonii, czego dokonali z niezwykłą precyzją, o czym polecam się przekonać sięgając po album „The Blue Hour”.