Istniejąca już od 24 lat szwedzka grupa Opeth nagrała swój kolejny krążek, a zatytułowała go „Pale Communion”. Czekaliśmy na niego trzy lata, bo tyle czasu minęło od wydania doskonale przyjętego albumu „Heritage”. Płyta ukazuje się 25 sierpnia, wyda ją Roadrunner, jej producentem jest Mikael Akerfeldt, nagrań dokonano w Rockfield Studios, a za zmiksowanie całego materiału odpowiada sam Steven Wilson.
Wydawnictwo zawiera niespełna godzinę muzyki, na którą składa się osiem kompozycji. Nagranie pierwsze to „Eternal Rains Will Come” - kawalkada klawiszowych i perkusyjnych zagrywek przez pierwsze kilkadziesiąt sekund dynamicznie rozbrzmiewa z głośników, po niej następuje wyciszenie i harmonijna, bardzo subtelna kontynuacja w dalszej części kompozycji, poparta odpowiednim wokalem i intrygującą aranżacją. Utwór „Cusp Of Etrnity”, który mogliśmy usłyszeć już na początku czerwca, jest jeszcze bardziej podkreślony ostrymi gitarowymi zagrywkami i pulsującym rytmem. Niesie ze sobą namiastkę dawnego, energicznego, progresywno-metalowego brzmienia, od którego zespół Opeth powoli się odwraca. Dźwiękowa różnorodność, zmiany tempa, nastroju i ciekawe, rozbudowane brzmienie - to wszystko niesie ze sobą nagranie „Moon Above, Sun Below”. Oczywiście partie gitary uwodzą nas na równi z wokalami Akerfeldta. Pod koniec tego nagrania ocieramy się jeszcze o tajemnicze dźwięki, a całość kończy się bardzo przyjemnym melodyjnym akcentem i dźwiękami fortepianu. To, co zabrzmi w następnej kompozycji, to mistyczne muzyczne cudeńko, od którego nie sposób się oderwać. Taka jest kompozycja „Elysian Woes” – uduchowiony śpiew, akustyczna gitara i klawisze sprawiają, że toniemy w tej delikatnej opethowskiej melancholii. Szkoda, że tak szybko się kończy... Następne kilka minut spędzimy wsłuchując się w instrumentalne nagranie „Goblin” – warto zatopić się w tych magicznych dźwiękach klawiszy, wszystko wykonane jakby z odrobiną „purpury” w tle. Za moment powracamy do melodyjnych i chwytliwych momentów tego krążka, czego dowodem jest utwór „River”, będący ukłonem w stronę klasyki hard rocka, tutaj odpowiednio „stunningowanego”. To prawdziwie rasowy kawałek. Powoli zbliżamy się do końca płyty. Emocje znów wzrastają wraz z początkiem utworu „Voices Of Treason”, gdzie partie smyczków wraz z pozostałymi instrumentami otaczają nas niezwykle rozbudowanym brzmieniem. Niby to trochę przytłaczające nagranie, ale niepozbawione uroczego zaskakującego klimatu aż do ostatniej sekundy. Ta niebywała artystyczna doskonałość kontynuowana jest podczas utworu „Faith In Others”. Imponująca jest, nie tylko w tym nagraniu, udzielająca się odbiorcy wrażliwość na tak misternie zagrane dźwięki, z którymi naprawdę warto zintegrować się na bardzo, bardzo długo.
Można trochę ponarzekać, że na albumie „Pale Communion” aż za bardzo wyczuwa się obecność Stevena Wilsona, że brak jest ostrzejszego metalowego grania, ale mnie to nie przeszkadza. Muzycy z grupy Opeth potrafią nadal poszukiwać innych form głębszego muzycznego wyrazu i zaimponować słuchaczowi tak zgranym i ambitnym materiałem. Symfoniczne aranżacje, charakterystyczne partie gitar i ukłon w stronę dziedzictwa rocka progresywnego kończą w tak piękny sposób ten najnowszy album, który moim zdaniem już w dniu premiery skazany jest na duży sukces.