O zespole Blues Pills zrobiło się głośno za sprawą EP-ki „Bliss”, która ukazała się w 2012 roku (małoleksykonowa recenzja tutaj). Ten muzyczny drobiazg oraz efektowne koncerty tej międzynarodowej formacji przyczyniły się do niecierpliwego wyczekiwania fanów na pełnowymiarowe wydawnictwo, które ukazało się wreszcie pod koniec lipca 2014 roku. Nie ukrywam, że ja również należę do tych osób, którym twórczość Blues Pills bardzo przypadła do gustu. Dlatego też bardzo ucieszyłem się z premiery tego wydawnictwa.
Płyta została wydana przez wytwórnię Nuclear Blast i w wersji podstawowej zamieszczono na niej dziesięć kompozycji. Żywiołowe i energiczne powitanie czeka odbiorców tuż po odpaleniu krążka w odtwarzaczu. W utworze „High Class Woman” zespół potrafi wzbudzić emocje swą sekcją rytmiczną, gitarowymi solówkami i oczywiście charyzmatycznym wokalem Elin Larsson. Pulsującym brzmieniem zespół kontynuuje swą muzyczną podróż, która z każdą chwilą nabiera tempa i po chwili nie da się zatrzymać. „Ain’t No Change” i „Jupiter” - to kolejne bardzo udane kompozycje i nie ma co ukrywać, że niezwykle miło robi się, gdy słucha się tak odważnie odegranych partii instrumentalnych, momentami nasyconymi finezyjną, psychodeliczną frazą. Grupa Blues Pills konsekwentnie buduje nastrój, by po chwili nabrać temperamentu, tak jak tego doświadczamy w kompozycji „Black Smoke”. Utwór ten elektryzuje od początku do samego końca swym rockowym czadem. Chwilą wytchnienia dla tak ekspansywnej dawki dźwięków są utwory „River” i „No Hope Left For Me”. Myślę, że czym bliżej końca płyty, tym mocniejszy ma na nas wpływ tak misternie budowany klimat poszczególnych kompozycji. Równoważy on twórczą gatunkowość i hipnotyzujące zagrywki oraz liczne bluesrockowe odniesienia tak łatwo dostrzegalne w twórczości Blues Pills. Ostatnie nagranie, „Little Sun”, jest miłym dla ucha zwieńczeniem tej pierwszej, jakże udanej, długogrającej płyty zespołu. W efekcie, ilekroć gdy album dobiega końca, muzyka Blues Pills zawsze pozostawia mnie w delikatnym oszołomieniu. W tym stanie tkwię tak długo, aż w końcu nie nastawię tej płyty raz jeszcze…
Tak rasowa kapela, jaką jest Blues Pills, na swoim debiutanckim krążku idealnie uchwyciła ducha minionej epoki, dając wyraz swojego muzycznego genealogicznego pochodzenia. Dowodem na to jest tutaj zamieszczony jako przedostatni w programie płyty, utwór z repertuaru Chubby Checkera pt. „Gypsy” i jest to prawdziwy hołd złożony przez zespół nie tylko temu artyście, ale i całemu gatunkowi. Warto dać się uwieść tej muzyce, którą dzięki utworom Blues Pills mogą dla siebie odkrywać kolejne młode pokolenia. Przypomnijmy nazwiska członków zespołu: Elin Larsson (śpiew), Dorian Sorriaux (gitary), Zack Anderson (bas) i Cory Berry (perkusja). Dodajmy jeszcze, że niezwykle ciekawie została zaprojektowana okładka albumu (autorką projektu jest Marijke Koger–Dunham), a całość we wspaniały sposób wyprodukował Don Alsterberg.
Myślę, że nikomu nie wolno przegapić brzmień grupy Blues Pills, tak bardzo integrujących słuchacza z hippisowskim stylem epoki flower power. Z jednej strony to dla wszystkich pozycja obowiązkowa, a z drugiej - już teraz, pełni entuzjazmu, oczekujemy na kolejny album tej wspaniale grającej grupy.