To będzie krótka recenzja stosunkowo krótkiej (42 minuty 18 sekund) i nie najnowszej już (rok wydania: 2006) płyty. A przy tym płyty z muzyką bardzo zakotwiczoną w brzmieniach lat 80-tych, a stylistycznie zbliżoną do produkcji amerykańskiego soft rocka w stylu Kansas, Styx, REO Speedwagon, czy The Journey.
W tym miejscu mógłbym już zakończyć swoje pisanie, bo właściwie wiadomo już wszystko. Jeżeli ktoś nie lubi tego rodzaju stylistyki, tego charakterystycznego „miękkiego” i uładzonego brzmienia, niech nie czyta dalej. Jeżeli jednak ktoś gustuje w takim melodyjnym, ocierającym się o granice A.O.R. graniu, w przejrzystym i dopieszczonym brzmieniu, a przy tym w muzyce opartej na niezwykle ładnych liniach melodycznych, które niewątpliwie mogłyby (gdyby tylko ktoś poszedł po rozum do głowy) stać się ozdobą playlist wszelakich komercyjnych radiostacji, temu zwracam uwagę na album „Arisen”. Tym bardziej, że z obiektywnego punktu widzenia, jest to naprawdę bardzo udana płyta, pełna lekkości i niesamowitej radości grania.
Mike Florio jest utalentowanym kompozytorem, fajnie też śpiewa i naprawdę dobrze gra na instrumentach klawiszowych. Do nagrania swojej płyty zaprosił Billy Thomasa (g), Dave’a Baileya (bg) i Steve’a Goldena (dr). I choć ich rola jest na tym albumie sprowadzona raczej do rangi odtwórczej, to jednak prezentują oni na „Arisen” taką klasę wykonawczą, że czyni ona wszystkie utwory zamieszczone na tym albumie prawdziwymi perełkami tego konkretnego gatunku. Wszystkie nagrania brzmią bardzo profesjonalnie, a wypolerowane i czyściutkie brzmienie całej płyty sprawia sporą frajdę przy jej słuchaniu.
Głos Mike’a przypomina mi Dennisa DeYounga z grupy Styx. I myślę, że ten właśnie zespół należy na największych idoli naszego bohatera. Do tego grona zaliczyłbym też z pewnością grupę Kansas (tak z okolic płyty „Power”), Magnum, Asię, Trillion, a nawet trio EL&P, szczególnie z jego ostatnich płyt „Black Moon” (1992) oraz „In The Hot Seat” (1994).
Na płycie „Arisen” znajdujemy materiał złożony z piosenek. Ładnych, melodyjnych, dopieszczonych. Może czasami lekko przesłodzonych. Ale wykonanych z prawdziwym rockowym wigorem i sprawiających ogromną radość w odbiorze. Jeżeli tylko lubi się ten rodzaj muzyki...