Epopeja zatytułowana „powrót Phila Collinsa z muzycznej emerytury do czynnego życia artystycznego” dobiegła końca. Pewnie śledziliście ją na łamach prasy i w internecie, więc na pewno wiecie, że po kłopotach ze słuchem, braku czucia w lewej ręce (co doprowadziło do poważnej operacji kręgosłupa), rozwodzie z Orianne (co naszego bohatera kosztowało podobno 47 mln dolarów), po problemach z alkoholem i po przezwyciężeniu depresji (która o mało nie zakończyła się próbą samobójczą), gdy już wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory, Phil spadł ze schodów i złamał kość w stopie (i zmusiło go to do poruszania się przy pomocy laski, co zresztą widać na najnowszych promocyjnych zdjęciach artysty). Przypomnijmy, że wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku ostatnich lat, już po tym, gdy nie tak znowu dawno temu (Chorzów, Stadion Śląski, 21 czerwca 2007 roku – małoleksykonowa relacja z deszczowego koncertu Genesis tutaj) Phil wraz ze swoim macierzystym zespołem występował w naszym kraju.
Ale dziś możemy to już powiedzieć oficjalnie: Phil Collins po wielu zawirowaniach personalnych i zawodowych zawiesił swoją artystyczną emeryturę i powraca do czynnego życia artystycznego. Przeprowadził się do Miami, mieszka ponownie z Orianne i ich dwójką synów, podobno rozważa solową trasę koncertową (ale bez zasiadania za zestawem perkusyjnym), podobno całkiem realny jest album z premierowymi utworami, a pierwszym akordem wielkiego come backu jest cykl wydawniczy „Take A Look At Me Now…”, na który złożą się zremasterowane wznowienia czterech płyt artysty. „Face Value” i „Both Sides” ukazały się w przeddzień 65. urodzin artysty, a dwie następne – „Hello, I Must Be Going” i „Dance Into The Light” – pojawią się na rynku pod koniec lutego br.
Wznowienia, oprócz nowych okładek, na których pojawiają się współczesne fotografie twarzy Phila stylizowane na oryginalne okładki sprzed lat, posiadają rozbudowane o szczegółowe przypisy książeczki, a przede wszystkim wyposażone są w dodatkowe krążki z niepublikowanym wcześniej materiałem.
Trzymam w ręku reedycję albumu „Face Value” i jestem pod ogromnym wrażeniem nowego masteringu podstawowego programu, dzięki któremu po raz kolejny uświadamiam sobie jak świetna to płyta. Lecz przede wszystkim zachwycony jestem tym, co wysłuchałem na bonusowym dysku. Znajdujemy tam sporo materiału koncertowego (m.in. porywające solowe wykonanie genesisowskiego „Misunderstanding”), z którego najwspanialej wypadł chyba jazzrockowy temat „Hand In Hand”), wersję demo utworu „The Roof Is Leaking”, a także demo dwóch nagrań, nad którymi Collins pracował w trakcie przygotowywania materiału na swą pierwszą solową płytę, ale które ostatecznie znalazły się na albumie „Duke” grupy Genesis. Są to „Please Don’t Ask” oraz „Misunderstanding” – jeszcze bez tekstu, z melodią wyśpiewywaną przez Phila na zasadzie wokalnego akompaniamentu.
W dołożonym do całości materiale znajduje się jeszcze nagranie „…And So To F” z repertuaru formacji Brand X, które jest fenomenalnym pokazem stylistyki fusion w najlepszym możliwym wydaniu. Całość zamyka instrumentalne demo utworu „Against All Odds”, którego zarys – jak się okazuje – także powstawał podczas opracowywania repertuaru na solowy debiut Collinsa. To bardzo przyjemne, fortepianowe, instrumentalne demo. Słowa więc nie padają, ale wszyscy wiemy o czym kilka lat później opowiadała ta piosenka, gdy znalazła się w soundtracku pamiętnego filmu Taylora Hackforda, który w Polsce wyświetlany był pod tytułem „Bez szans”. Podobnie jak reszta materiału, który wypełniał album „Face Value” powstała ona pod wpływem bólu, jaki nasz bohater odczuwał po traumatycznym rozwodzie ze swoją pierwszą żoną Andreą. So take a look at me now… Oczywiście że tak. Mamy już „Face Value”, jest już zremasterowane wznowienie płyty „Both Sides”, za chwilę reedycja dwóch kolejnych płyt, a potem być może trasa, może koncerty w Polsce, może nowy solowy album i – kto wie? – być może coś jeszcze razem we współpracy z panami Banksem i Rutherfordem? A co? Pomarzyć nie można?...
PS. Szczegółowe omówienie muzycznej zawartości wydanej w 1981 roku płyty „Face Value” znajdziecie w małoleksykonowej recenzji Przemysława Stochmala, którą można przeczytać pod tym linkiem.